Kiedy zapytano jednego z ważniejszych członków zarządu Barcelony odnośnie kwestii przedterminowych wyborów w czerwcu, odpowiedział on: "Prędzej Rajoy (premier Hiszpanii, przyp. red.) je zwoła niż my!". Cóż. Po tragicznym tygodniu w Barcelonie, czyli odpadnięciu z Ligi Mistrzów z Atlético, ligowej porażce z Granadą i klęsce w starciu z Realem w finale Copa del Rey, rządy prezydenta Bartomeu zaczynają się chwiać. Nawet obecni dyrektorowie Barçy wykonują ruch, aby w jakiś sposób uratować się z tonącego okrętu.
Jak został poinformowany dziennik El Mundo, wiceprezydent klubu ds. instytucjonalnych, Carles Vilarrubí, rozważa własną kandydaturę w przypadku przedterminowych wyborów. Jego towarzyszem miałby być Toni Freixa, były rzecznik klubu za kadencji Rosella, odsunięty od wykonywanej przez funkcji po przejęciu władzy przez Bartomeu.
Vilarrubí stoi na świetnej pozycji do startu. Jest bardzo znanym człowiekiem w Barcelonie, jednym z najbardziej zaufanych ludzi byłego prezydenta Generalitatu Katalonii, Jordiego Pujola i jedną z najważniejszych postaci w relacjach na linii Madryt - Barcelona. Ponadto, jest także wiceprezydentem Rothschild España, a jego żona, Sol Daurella, jest także panią prezydent Coca-Cola Iberian Partner.
Ruchy opozycji
Wiceprezydent ds. instytucjonalnych stara się wprowadzić proces, który mógłby pozbawić władzy Bartomeu. Pomimo tego, że publicznie prezydent Bartomeu zdecydowanie zaprzecza zwołaniu przedterminowych wyborów - status obliguje do zwołania ich w 2016 roku - długość jego kadencji bardzo mocno zależy od decyzji Sądu Najwyższego, a konkretniej sędziego Pablo Ruza, zarządzającego 'NeymarGate'.
Źródła mające dostęp do procesu mówią o tym, że w "nadchodzących tygodniach" zarówno Josep Maria Bartomeu jak i wiceprezydent Javier Faus mogą zostać oskarżeni o podpisanie wielu kontraktów symulowanych zarówno z samym ojcem Neymara jak i z jego firmą. W międzyczasie barcelońska opozycja przygotowuje się do natarcia, czekając na nadchodzące wydarzenia.
Mówi się jeszcze o przynajmniej dwóch kandydatach na stanowisko prezydenta Barcelony. Pierwszym z nich jest Agusti Benedito, drugi w wyborach z 2010 roku, który przez ostatnie cztery lata pracował w cieniu, aby w ciągu ostatnich dwóch miesięcy kończyć ostatnie szlify przed swoją kandydaturą w przygotowaniach przed wyborczą walką.
15% osób
Nieco bardziej przygotowania zaniedbuje Joan Laporta. Członek rady miejskiej Barcelony - z kadencją wygasającą w 2015 roku - nie zadeklarował jeszcze tego, czy wystartuje w wyborach lub komu przekazałby swoje poparcie. Jego największą kartą przetargową byłoby wsparcie byłego trenera i piłkarza Barçy, Johana Cruyffa.
Barcelońska opozycja nie ma zamiaru zwoływać wotum niepewności dla zarządu. Od czasu, gdy statut wymaga zebrania podpisów aż 15% socios, czyli aż 18 tysięcy osób, obalenie prezydenta poprzez wotum nieufności stało się praktycznie nierealne.
W Barcelonie pilnie oczekują na reakcję Camp Nou po ostatnich problemach zarówno na niwie sportowej, jak i instytucjonalnej. Na korzyść Bartomeu działa fakt, że na meczu z Athletikiem, rozgrywanym w Wielkanoc pojawi się więcej turystów niż zwykle, ponieważ mecz z rywalem z Bilbao trafia na połowę Wielkiego Tygodnia, a Poniedziałek Wielkanocny jest wolnym dniem w całej Katalonii.
Opozycji w Barcelonie na pewno pomógłby też fakt, gdyby Komitet Apelacyjny FIFA odrzucił apelację klubu i ostatecznie Barça nie mogłaby dokonywać transferów przez dwa najbliższe okienka. Klub nadzieje na wywalczenie czegoś i szansę na transfery pokłada jednak w Trybunale Arbitrażowym.