Ciężko znaleźć słowa, by opisać sytuację, która panuje obecnie w Barcelonie. W przypadku śmierci kogoś wielkiego, wszystko schodzi na drugi plan, a już na pewne praktycznie nic nieznaczący już mecz. Nie wiem, w jakim stanie psychicznym są piłkarze Dumy Katalonii, ale uwolnienie się od przykrych myśli na pewno nie będzie łatwe. Mimo wszystko, nawet w najcięższych sytuacjach zawsze warto grać do końca.
Wszyscy dokładnie znają ligową sytuację Barcelony. Zajmuje w tabeli trzecią, niezagrożoną lokatę. O jedno oczko Barcelonę wyprzedza Real Madryt. Fotel lidera nadal pewnie zajmują piłkarze Atletico Madryt, pewnie zmierzający po tytuł mistrza Hiszpanii. Ciężko wyobrazić sobie sytuację, w której obie ekipy z Madrytu tracą punkty w tych czterech, pozostałych spotkaniach. Z kolei Villarreal zajmuję siódmą, w miarę pewną pozycję i wejście Żółtej Łodzi Podwodnej do europejskich pucharów wydaje się być pewne.
W dzisiejszym meczu nie powinno być wiele niespodzianek, jeśli chodzi o skład FC Barcelony. W bramce ujrzymy Pinto, obronę prawdopodobnie utworzy Alves, Bartra, Mascherano i Adriano, nadal kontuzjowani są przecież Pique i Alba. W pomocy można spodziewać się Busquetsa i Xaviego i… no właśnie. Fabregasa czy Iniesty? Biorąc pod uwagę kontuzję Neymara, niestawianie na Tello, to atak powinien złożony być dzisiaj z Messiego, Pedro i Alexisa.
Wydaje mi się, że Tito nie chciałby, aby cały świat pogrążony był w długiej żałobie. Był na to zdecydowanie zbyt skromny. Myślę, że miałby ochotę ujrzeć Barcelonę, która podnosi się z ziemi po każdym kolejnym, niewyobrażalnie silnym ciosie, aby w końcu się wznieść się na wyżyny i zasiąść na tronie.
Villarreal – FC Barcelona
27.04.2014, godz. 21:00, El Madrigal