Messi i Neymar rozbrajają kolejnego przeciwnika
Było ciężo, ale ostatni ligowy test przed Gran Derbi zaliczony. Po raz kolejny przeciwko Barcelonie przeciwnik wyszedł ustawiony w klasycznym 1-tył autobusu-przód autbusu-0, choć w przypadku drużyny kalibru Eibar zarówno defensywna taktyka jak i wyjście bez nominalnego napastnika można są oczywiście w pełni uzasadnione. W końcu ciężko oczekiwać, żeby zespół jeszcze dwa sezony temu grający w trzeciej lidze rzucił się do frontalnego ataku na Camp Nou.
Na początek garść statystyk:
Posiadanie - 76,2% na korzyść Barcelony;
15 rożnych w całym meczu z czego aż 12 dla piłkarzy Lucho;
27 do 4 w strzałach - zgadnijcie dla kogo;
13 fauli zawodników SD Eibar i 9 podopiecznych Luisa;
zarówno Neymar jak i Messi zanotowali po 6 udanych dryblingów, po jednej asyście i jednym golu.
To tak tytułem wstępu. Spotkanie zaczęło się tak jak zwykle zaczynają się spotkania na Camp Nou. Eibar zamurowało się, a Barcelona atakowała. Do 20. minuty po dwóch próbach strzału mieli Leo Messi i Sergi Roberto, który jak na swoje standardy rozegrał naprawdę przyzwoite spotkanie. Swoje szanse mieli też Pique czy Alves (tak, znowu próbował wrzutek, chociaż jedna zakońćzyła się golem), ale pudłowali lub byli blokowani. Bardzo łatwo do główek po rożnych dochodził Pique, jednak ani razu nie skończyło się to golem. Fenomenalny byli dzisiaj Messi i Neymar, którzy dryblingami i potrafili całkowicie zdezorientować całą obronę rywala. Współpraca argentyńsko-brazylijska udkłada się po prostu idealnie i ciężko oczekiwać od duetu jeszcze więcej. A z przyjściem Suareza może być tylko lepiej.
Mimo kilku naprawdę groźnych sytuacji dla drużyny SD Eibar, Barcelona zdominowała grę i... Nie. Nie można przejść nad tymi sytuacjami obojętnie, bo zachowanie duetu Alves - Pique było wczoraj po prostu skandaliczne. Pique był rozkojarzony, a czasami zachowywał się wręcz idiotycznie, wystarczy wspomnieć zagranie piętką we własnym polu karnym będąc naciskanym przez przeciwnika. Alves natomiast podczas bardzo groźnej kontry po prostu odpuścił krycie rywala i zamiast biec za nim, zadecydował, że woli podziwiać majestatyczne trybuny Camp Nou, co skończyło się sytuacją, sam na sam z pustą bramką i - szczęśliwie - pudłem. Jeżeli takie zachowania będą zdarzały się podczas El Classico, to możemy już teraz pożegnać się z możliwością zwycięstwa. Są to błędy niedopuszczalne nawet na poziomie juniorskim, a na poziomie Barcelony nie powinno się nawet o nich myśleć. Co gorsze - podobne sytuacje mają miejsce nie tylko w starciach ze słabszymi rywalami, bo przecież w spotkaniu z PSG Alves i Busquets też wdawali się w głupie dryblingi przed własną szesnastką, co zresztą poskutkowało stałym fragmentem i golem dla Paryżan.
Optymizmem napawa za bardzo dobra forma Mascherano, który w końcu zagrał na pozycji defensywnego pomocnika i spisał się tam wyśmienicie. Argentyńczyk był dzisiaj wszędzie, zanotował pięć odbiorów (najwięcej w drużynie) i jeden przechwyt, a także 68 podań celnych (piąty w drużynie, po Alvesu, Xavim, Albie i Messim). Jeśli chodzi o celność podań, stała ona na wysokości 94 punktów procentowych. W obecnej formie Javier prezentuje się wyśmienicie i powinien stanowić realną alternatywę dla słabego ostatnio Busquetsa.
Także Xavi rozegrał bardzo dobry mecz, zresztą nie pierwszy raz w tym sezonie. Wydaje się, że Generał może znowu dawać drużynie bardzo wiele - po prostu już nie tak często. Zresztą to właśnie on rozpoczął strzelanie. Po asyście Messiego (w stylu Creusa) kapitan świetnie wykończył (w stylu Leo) i otworzył wynik spotkania. Potem, po dośrodkowaniu Alvesa, piłkę do siatki wpakował Neymar, a ostatnia akcja to już klasyka. Rajd rozpoczął Messi, podał do Neymara, który odegrał mu z pierwszej piłki, a Leo z bardzo trudnej pozycji powiększył romiary zwycięstwa Katalończyków.