Blaugrana.pl ma zaszczyt przedstawić nowy cykl wywiadów pod tytułem „11-stka”. Rozmowy przeprowadzane są z polskimi piłkarzami, którzy mieli możliwość występować przeciwko Barcelonie. Serdecznie zapraszamy do lektury!
Blaugrana.pl: Za nami pierwsza runda sezonu 2014/2015, a Elche zakończyło ją na 16 miejscu. Jak oceniasz pierwszą połowę rozgrywek Primera Division wwykonaniu swoim i zespołu?
Przemysław Tytoń: Zespół przed sezonem mocno się zmienił, odeszło sporo zawodników i przyszli nowi, w tym ja. Runda była dziwna, sezon zaczęliśmy nieźle, po 3 meczach mieliśmy dobrą pozycję startową, jednak później nadeszły roszady w składzie, trener szukał optymalnego ustawienia, a to nie pozwalało zgrać się jako drużyna. Teraz, kiedy od dłuższego czasu wykrystalizowała się podstawowa "11", gramy coraz lepiej i pewniej. Moją grę zostawiam pod ocenę trenerom i innym zawodnikom.
Według opinii wielu ekspertów La Liga uznawana jest za najsilniejszą ligę. Zgodzisz się z tą opinią? Czym różni się dla Ciebie gra w Primera Division od tej w Eredivisie?
PT: La Liga jest mocna. W oczy rzuca się przepaść miedzy 3 zespołami (Real, Barça, Atlético). Na chwilę obecną są poza zasięgiem całej, zarówno finansowo, jak i kadrowo. W Hiszpanii gra się na pewno szybciej niż w Holandii i w każdej drużynie jest 2-3 zawodników o bardzo wysokich umiejętnościach. W Holandii tego nie widziałem.
Kogo uważasz za kandydata na mistrza Hiszpanii, a kto jest blisko spadku?
PT: Mistrzem będzie Real, jest do tego na najlepszej drodze. Barcelona będzie im utrudniać sprawę, ale myślę, że nie da rady w tym sezonie, jest w okresie przebudowy. Strefa spadkowa? Nie chcę niczego prorokować. Nie chcę nic mówić, sami walczymy o bezpieczną pozycję, liga jest tak „spłaszczona” punktowo, że wszystko jest możliwe. Trzeba walczyć do samego końca.
Dzielisz szatnię z Lobanem i Cristianem, którzy swój talent szlifowali w La Masii. Czy w ich grze dostrzegasz coś odmiennego od reszty zawodników, coś co można nazwać DNA Barçy?
PT: Lomban to mój obrońca, więc często mam z nim kontakt. Dobrze się ustawia i zachowuje spokój, co dla defensora jest bardzo ważną cechą. Cristian to z kolei techniczny i szybki zawodnik, jak wszyscy ofensywni wychowankowie Barcelony.
Debiut w La Liga zaliczyłeś na Camp Nou. Ciężko wyobrazić sobie bardziej odpowiedni stadion na rozpoczęcie przygody z hiszpańską piłką. Czy większa presja towarzyszyła Ci podczas meczu otwarcia EURO 2012, kiedy wchodziłeś z ławki w arcytrudnym momencie czy jak musiałeś zatrzymać Messiego i spółkę?
PT: To dwa różne momenty w moim życiu. EURO nie da się porównać do żadnego innego meczu, to był specjalny moment. Mistrzostwa Europy są rozgrywane zaledwie raz na cztery lata i nie zawsze jest możliwość gry, z kolei liga co roku zaczyna się od nowa. Na pewno miło było zadebiutować na Camp Nou, ale nie przywiązywałem do tego większej wagi.
Jak oceniłbyś zespół prowadzony przez Luisa Enrique po pierwszej części sezonu?
PT: Jak już wspomniałem, jest to zespół w przebudowie. Barça wciąż ma ogromna jakość i jest niebezpieczna pod bramka rywala, ale ostatnio więcej słychać o aferach niż o dobrej grze Barcelony. Mimo wszystko darzę tę drużynę wielkim szacunkiem i możliwość sprawdzenia się na ich tle jest ciekawym doświadczeniem.
Podczas letniej przerwy z Barceloną pożegnało się trzech bramkarzy, w tym żywa legenda klubu, którą bez wątpienia jest Victor Valdés. Jak ocenisz transfery i umiejętności pozyskanych Bravo i Ter Stegena?
PT: Nie sądziłem, że Bravo zdoła wywalczyć miejsce w bramce, raczej to Ter Stegen był sprowadzany w roli następcy Valdésa. Chilijczyk dobrze rozpoczął sezon i kontynuuje swoją świetną passę, gra pewnie i trener nie widzi sensu zmiany, kiedy jest spokój. Uważam Niemca za bramkarza Barcelony na wiele lat. To świetny, młody golkiper o dużych umiejętnościach.
Za Tobą pierwsza runda w La Liga czy mógłbyś spróbować określić, który z dwójki Leo Messi - Ronaldo cieszy się większym szacunkiem wśród boiskowych rywali? Wiele osób ze środowiska kibicowskiego Barcelony, choć nie tylko, zarzuca Portugalczykowi szeroko pojętą bufonowatość. Czy odniosłeś podobne wrażenie lub spotkałeś się z podobną opinią?
PT: Nie, nie. Od żadnego z nich czegoś takiego nie odczułem i nie zauważyłem, aby się unosili nad powierzchnia. To wielcy piłkarze i rywalizacja z nimi sprawia mi wielką przyjemność. Zawodnicy innych drużyn darzą respektem obu, ale nie odstawiają nogi. Możliwość gry przeciwko takim gwiazdom sprawia, że jesteś podwójnie zmotywowany.
W Barcelonie szkolenie młodzieży jest bardzo istotną sprawą. W Eindhoven pracuje obecnie parę osób związanych kiedyś z katalońskim klubem, jak Cocu, Hesp czy Zenden. Jak oceniłbyś warunki treningowe młodych piłkarzy w PSV? Czy uważasz, że gdybyś rozpoczynał karierę zagranicą miałbyś okazję stać się jeszcze lepszym fachowcem?
PT: Pracowałem z trzema trenerami, których wymieniłeś. Cocu bardzo mocno stawia na hiszpańską szkołę - kluczem jest posiadanie piłki i tzw. tiki taka, właśnie to chce wdrążać w PSV. Hesp to trener bramkarzy i dobrze mi się nim współpracowało, ale nie zauważyłem jakichś specjalnych nowości z Primera Division, z kolei Zenden grał nie tylko w Barcelonie, ale również w Anglii. On zawsze był prawdziwym wojownikiem i uczy piłkarzy cech wolicjonalnych.
Podczas sezonu 2012/2013 dzieliłeś szatnię z bardzo miło wspominanym w Katalonii Markiem Van Bommel’em. Jak wspominasz tego zawodnika?
PT: To prawdziwy lider. Zawodnik, który dużo osiągnął i zasługuje na szacunek. Poznałem go nie tylko jako piłkarza, ale również jako człowieka. Pierwszy kontakt zaliczyliśmy w momencie, gdy on grał jeszcze w Barcelonie, razem rehabilitowaliśmy się po urazach u jednego fizjoterapeuty. Zawsze służył pomocą i podpowiedzią. Ciekawe czy zostanie trenerem. Na pewno będę go obserwował.
Jak podoba Ci się życie w jednym z najcieplejszych regionów Hiszpanii? Co sądzisz o tutejszej kulturze, kuchni i ludziach?
PT: Mi i mojej rodzinie bardzo dobrze żyje się w Hiszpanii. Elche to specyficzny region, tutaj prawie w ogóle nie ma zimy. Przyjeżdżając nie przywiozłem nawet kurtki zimowej. Dzisiaj jest 17 stopni, to niespotykane. Hiszpańskie jedzenie bardzo mi odpowiada, kuchnia to moja pasja wiec fakt, że jestem właśnie tutaj i mam możliwość jej poznania daje mi ogromną radość. Hiszpanie są osobami otwartymi. Jedynym, co mnie u nich razi, to brak punktualności, ale to chyba żadna nowość. Jeszcze przed przyjazdem do Elche byłem ostrzegany, że na pewno nauczę się jednego wyrażenia: "Mañana, Mañana" (jutro, jutro, przyp. red.).