Za nami już spotkanie (miejmy nadzieję, że jedynie do jutra) lidera La Liga, Realu Madryt, który po bramce Aduriza przegrał na San Memes 1:0. Wynik ten sprawił, że w przypadku zwycięstwa w niedzielę nad Rayo Vallecano Barcelona może wskoczyć na pierwszą lokatę dwa tygodnie przed bezpośrednim starciem z Królewskimi. Formalność? Teoretycznie tak. W praktyce… również. Tym bardziej, że historia ostatnich pojedynków z Los Franjirrojos wyraźnie przemawia za Dumą Katalonii, podobnie jak styl podopiecznych Paco Jemeza, oparty na wysokim pressingu i posiadaniu piłki. Wpadki podobnej do tej z Malagą nic nie zapowiada. Początek spotkania dość nietypowo, bo już o godzinie 12:00.
Sprawa jest klarowna – jakiekolwiek zwycięstwo pozwoli Blaugranie wyprzedzić Real. A biorąc pod uwagę wyniki bezpośrednich spotkań począwszy od powrotu Rayo do Primera Division, czyli od sezonu 2011/12, można w ciemno obstawiać wysoką wygraną. Ciąg zwycięstw nad niedzielnym rywalem przedstawia się następująco: 4:0 (D), 7:0 (W), 5:0 (W), 3:1 (D), 4:0 (W), 6:0 (D), 2:0 (W). Aż 31 bramek zdobytych i tylko jedna stracona w 7 rozegranych spotkaniach – ciężko znaleźć drużynę, która bardziej „leży” Barcelonie niż właśnie ekipa z Madrytu. Nawet brak kontuzjowanego Sergio Busquetsa oraz zawieszonego za kartki Neymara (aha, oraz nieobecność Vermaelena!) nie powinien w najmniejszym choćby stopniu przeszkodzić w zainkasowaniu kompletu punktów. Szczególnie, że na wysoki poziom wskoczyła „oś” zespołu, tzn. Pique, Rakitic, Messi i Suarez, który poza asystami dokłada także ważne gole, strzelając w każdym z ostatnich trzech spotkań.
Goście przyjadą na Camp Nou w dość komfortowej sytuacji. Od strony kadrowej Paco Jemez ma do swojej dyspozycji wszystkich zawodników z wyjątkiem bramkarza Toño. Natomiast w tabeli Rayo znajduje się na 11. miejscu, z przewagą bezpiecznych ośmiu oczek na pierwszą pozycją spadkową, okupywaną przez Almerię. W ostatnim ligowym spotkaniu Los Franjirrojos pokonali 4:2 Levante, a formą błysnął Alberto Bueno, zdobywając wszystkie bramki dla swojej drużyny w zaledwie kwadrans. Wychowanek Realu Madryt i mistrz Europy U-19 z 2006 roku jest zarazem na chwilę obecną najskuteczniejszym hiszpańskim strzelcem w La Liga. Bueno to nie jedyny w ekipie z Vallecas piłkarz z ciekawym CV, którego kariera nie potoczyła się na miarę talentu. Wystarczy wspomnieć choćby Manucho – byłego piłkarza Manchesteru United, Gaela Kakutę – francuskiego skrzydłowego, który miał zabezpieczyć Chelsea lewe skrzydło na lata, Alejandro Pozuelo – swego czasu obiecującego pomocnika Betisu, czy wypożyczonych z Atletico Leo Baptistao oraz Emiliano Insuę (notabene mającego nawet na koncie występy w reprezentacji Argentyny). Większość z tych zawodników (z wyjątkiem Insuy) stanowi o sile ataku Rayo. Gorzej natomiast prezentuje się defensywa – 43 stracone gole na tym etapie rozgrywek to powód do wstydu i zaraz po Levante oraz Elche najgorsza obrona całej La Liga.
Mimo wszystko, pomny spotkania z Malagą i faktu, że sport obfituje w mnóstwo niespodzianek, zakończę niniejszą zapowiedź dobrze znanym mi cytatem z Football Managera, który niech będzie myślą przewodnią na jutrzejszy pojedynek: „Dziś (jutro) zadowoli mnie nudna wygrana faworytów”. Z koncentracją, po fotel lidera!