• 132

50 twarzy Lucho. Never ending story.

Ubezpieczenie Twojego pojazdu w pełni online - Beesafe.pl

Wpadła mi kiedyś w ręce całkiem zabawna recenzja książki „50 twarzy Greya”. Książki nie czytałem z oczywistych dla siebie powodów, jednakowoż recenzję pochłonąłem z wyraźną satysfakcją. Autor tejże dowodził, iż Zosia z Pana Tadeusza to przy głównej bohaterce książki „najbardziej wyuzdana suka w historii literatury”. Tak jak Xavi jest punktem odniesienia dla innych młodych piłkarzy, tak niewątpliwie owa niewinność wspomnianej bohaterki książki, stała się punktem odniesienia do której niżej podpisany pragnie nieustannie dążyć. Otóż faktem jest, iż w kilku felietonach wylałem morze krytyki na Lucho, jego autorskiej kadry, założeń taktycznych etc. Jeśli mnie pamięć nie zawodzi, wszystko to miało miejsce przed „Anoeta”. Wrodzona uczciwość i na pewno kultura osobista, nakazuje by bronić swego, ewentualnie dokonać iluzorycznej korekty i to też najlepiej pod osłoną nocy.

Z udawaną skromnością przyznam, iż w ostatnim czasie kilku całkiem sympatycznych BeOwiczów burknęło w moim kierunku: napisz coś znowu, fajnie się czyta. Cóż, skrzydła rosły w mgnieniu oka, a potem tradycyjnie przed odlotem w chmury udawało się krzyknąć szanownej małżonce: Teraz na pewno się już wynoszę! Potem gdy duma z euforią opadały, rzeczywistość zdawała się wieszczyć: Napisz a zgnijesz jak żołnierze na drutach pod Verdun. Jedna z najkrwawszych bitew w historii nie przyniosła korzyści żadnej ze stron konfliktu, a zapłacili za to zwykli żołnierze. Łącznie około 700 tysięcy poległych. I jak tu pisać o Lucho?

Drużyna pod batutą Luisa dokonała historycznego osiągnięcia. Krytyka Lucho w obecnej chwili jest jak starcie z którymś z braci Kliczko. Obicie ryja gwarantowane. Bo nawet jeśli Lucho nie dawał rady, to trudno byłoby znaleźć choć jednego cule, który nie wziąłby wszystkich jego wad w pakiecie z triplete. Tego nie można się było spodziewać. Oczywiście na każdym przystanku, przecznicy, pod każdą latarnią, pubie i porcie w wirtualnym świecie www.blaugrana.pl spotykam się ze spiętymi pośladkami, poważną miną i deklaracją: „ja wierzyłem w niego od początku”. Myślę sobie: Super, a ja nie. I zastanawiam się szczerze nad zasadnością dyskusji na łamach BO o Luisie i jego przyszłości. Już kiedyś pisałem, że eklektyczne poglądy na BO są jak pisanka na Wielkanoc. Patrząc w tym samym kierunku, jedni widzą baranka, inni zajączka. Idealnie byłoby stanąć między barankiem, a zajączkiem. Z jednej strony nie mącić euforii, a z drugiej rozumnie zapytać: co dalej?

Dyskusja o tyle jest zasadna, że za kilka tygodni czekają nas wybory, których wynik ustawi kurs Barcelony na następne lata. Nie trzeba być wybitnym ekspertem by to rozumieć. Kazia Solejukowa z Rancza przekonywała, że aby odróżnić filozofię od ekonomii, wystarczy przecież średnie wykształcenie. Nie jest moim zamiarem debatować o możliwych kandydatach i ich kiełbasie wyborczej. Pytam co będzie dalej z Barceloną, bo o ile smak zwycięstwa smakuje wybornie, o tyle będzie ono z każdym kolejnym dniem historią, wspaniałą, ale jednak historią. Być może niżej podpisany nie posiada wystarczających umiejętności by przekonać czytelnika, że to nie o szukanie dziury w całym się rozchodzi, a jedynie o kolejny głos w dyskusji.

Na przestrzeni ostatniego roku nie poznałem odpowiedzi na kilka nurtujących mnie pytań. Z pewnością jedynym władnym, by udzielić odpowiedzi był Luis Enrique. Należy podkreślić, iż sezon ułożył się dla nas wyjątkowo pomyślnie i łaskawie. Obyło się bez poważnych kontuzji kluczowych zawodników. Trójka z przodu, nie mając w zasadzie alternatywy, walczyła cały sezon. To samo dotyczy Sergio B., Iniesty czy Rakiticia. Trudno sobie było wyobrazić Rafę czy S. Roberto w kluczowych spotkaniach, a Alves przecież od kilku sezonów nie ma zmiennika. W zakresie wprowadzania piłkarzy z zaplecza pierwszej drużyny odnotowaliśmy sporą klapę. Nie do końca rozumiem dlaczego Sandro czy Munir pojawiali się tylko w pierwszych meczach sezonu. Były przecież okazje żeby mógł pograć także Samper czy Traore. Vermaelen czy Douglas „sprawdzili” się tak jak przewidywałem. Mathieu strzelał bramki w Gran Derbi, zwycięską z Vigo, a Bravo był pewnym punktem drużyny przez cały rok. Transfery ostatniej dwójki wyszły nam z pewnością na plus, choć z perspektywy czasu potrafię sobie wyobrazić kadrę z innymi piłkarzami w ich miejsce. Przy próbie dokonania oceny Lucho mam spore trudności. Wciąż przecież Luis broni się wynikami, a zwycięzców się nie sądzi. Mam jednak dziwne przekonanie, że miał przy tym sporo szczęścia. Znacznie więcej niż zwykle można się spodziewać.

Kadra Barcelony składa się piłkarzy wielkiego formatu. Pierwsze strony gazet mówiły o trzygłowym smoku, który niszczył kolejnych rywali. Niszczył skuteczniej niż drużyna Mourinho w całości, że pozwolę sobie na drobną złośliwość. Trudno wskazać czy to zasługa Lucho czy geniuszu piłkarzy, którzy chwilami sprawiali wrażenie, że uprawiają inna dyscyplinę sportu. Czy wypracowaliśmy w tym sezonie jakiś alternatywny plan niż geniusz MNS? Na pewno stałe fragmenty gry. To absolutny sukces Lucho. Solidna gra w obronie i niewielka ilość straconych goli również. Zewsząd słyszałem wyroki, że gdyby nie Messi to Barcelona byłaby tylko jedną z wielu bardzo dobrych drużyn. I znowu trudno ocenić czy jest coś na rzeczy w tej ocenie, czy jest to raczej kolejne złośliwe i nie mające uzasadnienia przekonanie. Leo tak bardzo wpływa na obraz gry drużyny, że chwilami mam spore wątpliwości czy to jeszcze FC Barcelona czy już FC Messielona. Zatem z lekkim uśmiechem można stwierdzić, że Lucho nawet nie ma okazji by się wykazać, jeśli po boisku biega Leo. Nawet gdyby chciał wymyślić nową strategię, to Leo bawi się Boatengiem czy obroną Bilbao w sobie tylko znany sposób, jak chce i kiedy chce.

Nigdy nie poznamy pewnie „tajemnicy Anoeta”. Porażki zdarzają się najlepszym, ale nie po każdej z nich prezydent klubu ogłasza wybory, dyrektor sportowy podaje się do dymisji, a media na całym świecie krzyczą na swoich portalach o możliwym odejściu największej gwiazdy. Tornado, które nawiedziło klub po meczu z Sociedad z pewnością przyniosło kilka zmian. Widoczny, nawet dla obserwatora-żółtodzioba, stał się kurs po tytuły, których zabrakło w ubiegłym roku. Deklaracje trenera i zawodników były jednomyślne: musimy skupić się na swojej pracy, inaczej nic nie wygramy.

Mam sporo wątpliwości co do Luisa Enrique. Jedno wiem na pewno, nie wolno nam zmarnować ciężkiej pracy, nie tylko na boisku ale też w szatni, w relacjach na linii trener-zawodnicy. Drużyna w ostatnich latach dotykana była nieustannymi burzami, jak śmierć śp. Tito, nieustanne problemy z transferem Neymara, problemy Leo ze skarbówką, kara dla Suareza czy zakaz transferowy nałożony przez FIFA. Z klubu odeszli Puyol, Valdes, a teraz Xavi. Nie wyobrażam sobie kolejnego trenera, który zacznie projekt od nowa. Na Camp Nou po meczu z Bilbao krzyczałem razem z innymi: "Luis Enrique!!!". I właśnie wtedy chyba zdałem sobie sprawę, że musi zostać. Ostatecznie liczy się przecież FC Barcelona, a to z nim na ławce staliśmy się kolejny raz punktem odniesienia dla reszty Europy, w tym Realu Madryt. Obraz Leo oddającego piłkę Neymarowi w trakcie walki o Pichichi wskazuje gdzie jest punkt ciężkości. Pożegnanie trenera, z którym osiągnęliśmy historyczny wynik byłoby zwyczajnie śmieszne. Tu nie Madryt. Tu nie powinno zwalniać się trenera po sukcesach.

I na koniec. Na zdjęciu są najnowsze zabawki dla moich córek, które przywiozłem z Barcelony tydzień temu. Oszalały na ich widok, a ja obserwowałem jak się cieszą, robiłem zdjęcia kiedy spały do nich przytulone, same ubrane w bieliznę i koszulki ukochanego klubu. Z miękkim sercem obserwuję ich zabawy kiedy wcielają się w Messiego i Neymara rozgrywając mecz z Realem w swoim małym pokoiku. W ostatnich dniach Barcelona przyniosła radość wszystkim swoim kibicom bez względu na wiek. Moja 8-letnia córka Amelia po bramce Rakiticia się zwyczajnie rozpłakała, tak bardzo przeżywała mecz finałowy. Młodsza Lenka, choć ubrana cały dzień w koszulkę, nie dotrwała do meczu. Następnego dnia od rana wypytała siostrę kto wygrał. Po co to piszę? Po pierwsze żeby się pochwalić. To pewne. A po drugie? Być może po to, żeby zwrócić uwagę, iż to co naprawdę się dla nich liczyło w ostatnim czasie to zwycięstwa i Puchary. Reszta nie miała znaczenia. Zatem...Barcelona - Reszta Świata 3:0!!!

Ihsahn

09.06.2015 19:11, autor: Ihsahn, źródło: własne

Powiązane newsy

Mecze


FC Barcelona

SSC Napoli
3 : 1
Champions League
Olímpic Lluís Companys - 21:00 12-03-2024

Atlético Madryt

FC Barcelona
0 : 3
La Liga
Metropolitano - 21:00 17-03-2024

FC Barcelona

Las Palmas
1 : 0
La Liga
Olímpic Lluís Companys - 21:00 30-03-2024

PSG

FC Barcelona
2 : 3
Champions League
Parc des Princes - 21:00 10-04-2024

Cádiz CF

FC Barcelona
0 : 1
La Liga
Nuevo Mirandilla - 21:00 13-04-2024

FC Barcelona

PSG
1 : 4
Champions League
Olímpic Lluís Companys - 21:00 16-04-2024

Real Madryt

FC Barcelona
3 : 2
La Liga
Santiago Bernabéu - 21:00 21-04-2024

FC Barcelona

Valencia
- : -
La Liga
Olímpic Lluís Companys - 21:00 29-04-2024

Tabela La Liga

Drużyna M W R P BZ BS Pkt
1 Real Madrid 32 25 6 1 70 22 81
2 Barcelona 32 21 7 4 64 37 70
3 Girona 32 21 5 6 67 40 68
4 Atlético de Madrid 32 19 4 9 59 38 61
5 Athletic Club 32 16 10 6 52 30 58
6 Real Sociedad 32 13 12 7 46 34 51
7 Real Betis 32 12 12 8 40 38 48
8 Valencia CF 32 13 8 11 35 34 47
9 Villarreal 32 11 9 12 51 55 42
10 Getafe 32 9 13 10 38 44 40
11 Osasuna 32 11 6 15 37 46 39
12 Sevilla 32 9 10 13 41 45 37
13 Las Palmas 32 10 7 15 30 39 37
14 Alavés 32 9 8 15 28 38 35
15 Rayo Vallecano 32 7 13 12 27 39 34
16 Mallorca 32 6 13 13 26 38 31
17 Celta de Vigo 32 7 10 15 37 47 31
18 Cádiz 32 4 13 15 22 45 25
19 Granada CF 32 3 9 20 33 61 18
20 Almería 32 1 11 20 31 64 14

Ostatnie komentarze

Ubezpieczenie Twojego pojazdu w pełni online - Beesafe.pl