Barcelona opuszcza słoneczną Kalifornię ze zwycięstwem nad LA Galaxy oraz porażką z Manchesterem United i przenosi się na wschodnie wybrzeże, do stanu Maryland. Tam, na stadionie należącym do drużyny futbolu amerykańskiego Washington Redskins, dziś w nocy spotka się z dobrze znanym z rozgrywek Champions League rywalem, Chelsea Londyn. Będzie to ostatni mecz Dumy Katalonii za oceanem. Następne spotkanie w ramach turnieju International Champions Cup rozegra już w Europie, na Artemio Franchi z Fiorentiną.
Obie ekipy podczas dotychczasowego pobytu w Stanach Zjednoczonych mają na koncie po zwycięstwie i porażce, jednak The Blues swój jedyny tryumf święcili dopiero po serii rzutów karnych z PSG. W regulaminowym czasie gry padł remis 1:1. Wcześniej natomiast podopiecznie Jose Mourinho niespodziewanie ulegli 2:4 rezerwowym (!) New York Red Bulls. Poza najbliższym starciem w ramach tego turnieju towarzyskiego Chelsea rozegra jeszcze jedno spotkanie - już na swojej ziemi z Fiorentiną.
Kadra ekipy z Londynu jak dotychczas nie różni się znacząco od tej z minionego sezonu. Rotacja nastąpiła głównie na pozycji drugiego bramkarza, gdzie doświadczonego Petra Cecha, który przeniósł się do rywala zza miedzy, Arsenalu, zastąpił sprowadzony ze Stoke Bośniak Asmir Begovic. Pozycja Thibaut Courtois jest raczej niepodważalna. Z klubem pożegnał się także Didier Drogba. W jego miejsce wypożyczony z Monaco został Falcao, chcący odbudować się po kompletnie nieudanym sezonie w barwach Czerwonych Diabłów. Poza tym z klubem ostatecznie pożegnali się Gael Kakuta i Thorgan Hazard, odsprzedani kolejno Sevilli oraz Borussii Monchengladbach. Oczywiście mnóstwo młodszych piłkarzy (np. Van Ginkel, Wallace, Pasalic czy Atsu) w międzyczasie wróciło z wypożyczeń, by udać się na kolejne. Ci, którzy nie trafili na kolejne wypożyczenie znajdują się obecnie w bardzo szerokiej kadrze, jednak ich los w ekipie ze Stamford Bridge jest raczej policzony. Mowa tu przede wszystkim o Marko Marinie, Mohamendzie Salahu, Lucasie Piazonie czy wychowanku Barcelony, Oriolu Romeu. Niepewna jest również przyszłość Juana Cuadrado, który w swoim pierwszym (niepełnym) sezonie nie potrafił przekonać do siebie portugalskiego szkoleniowca. Również Filipe Luis po roku spędzonym w Londynie najprawdopodobniej wyląduje ponownie w Atletico Madryt.
Co ciekawe, Mourinho wciąż nie dokonał żadnych wzmocnień za duże pieniądze, które na Wyspach wydaje Liverpool, Manchester City czy United. Do końca okienka transferowego został co prawda jeszcze miesiąc, ale znikoma aktywność na rynku Chelsea może dziwić. Podobnie zresztą jak wypowiedź menadżera londyńczyków, który w jednym z wywiadów zapowiedział (kwestią sporną jest jednak, czy te słowa należy brać na poważnie - raczej nie), że "spróbujemy obronić tytuł mistrza kraju bez większych inwestycji". Potwierdza się więc reguła, że dla klubów z Wysp własna liga jest bardziej prestiżowa niż Champions League. Chyba że Mourinho planuje dokonać niemożliwego i nie tylko wygrać ligę drugi raz z rzędu (a także równie ważny Puchar Ligi!), ale także sięgnąć po tytuł najlepszej drużyny w Europie z tą samą kadrą.
W Barcelonie natomiast w kwestii transferów najistotniejsze są dalsze losy Pedro i Adriano, a także temat sprowadzenia z Fluminense Gersona. Poza tym Luis Enrique, podobnie jak szkoleniowiec rywali, ma do swojej dyspozycji wszystkich powołanych na tournee po USA zawodników. Dzisiejszy wynik jest rzecz jasna sprawą drugorzędną, niemniej jednak każde starcie z The Blues - a szczególnie z Mourinho na ławce trenerskiej - budzi ogromne emocje, więc ewentualne zwycięstwo z pewnością ucieszyłoby wszystkich sympatyków Barcelony podwójnie. Nawet pomimo znikomej rangi tego spotkania.
Początek meczu dzisiejszej nocy o 2:00.