• 176

Jak Barça pokonała Real? Które błędy Beníteza wykorzystała?

Części samochodowe online - Ucando.pl

Przeszło rok temu Carlo Ancelotti udzielił Luisowi Enrique srogiej lekcji futbolu, bezlitośnie wykorzystując za sprawą swoich podopiecznych wszystkie błędy taktyczne i personalne popełnione przez szkoleniowca Barcelony. Utytułowanego Włocha nie ma już na ławce Realu, natomiast jego miejsce zajął także doświadczony i zaprawiony w bojach Rafa Benitez. Co ciekawe, okazało się, że były trener m.in. Valencii, Liverpoolu czy Napoli popełnił… niemalże te same grzechy, co Enrique w minionym sezonie na Bernabeu. Atuty, które pozwoliły gospodarzom wygrać poprzednie El Clasico na Bernabeu gdzieś uleciały. Z kolei gra Blancos i pomysły taktyczne Beniteza do złudzenia przypominały pomysły Lucho na Gran Derbi sprzed blisko 13 miesięcy. Efekt dla nich obu ten sam – porażka. Choć w przypadku szkoleniowca Realu nawet trafniejsze byłoby sformułowanie „sromotna klęska”. 

Tradycyjnie należy zacząć od wyjściowych jedenastek obu ekip. Luis Enrique pod nieobecność (tzn. obecność, ale jedynie – lub aż – na ławce rezerwowych) Leo Messiego nie eksperymentował z ustawieniem i personaliami. Na murawie pojawiła się Once de Gala z Bravo między słupkami, Alvesem, Pique, Mascherano i Albą w formacji defensywnej, Busquetsem, Iniestą i wracającym do zdrowia Rakiticem w drugiej linii oraz Sergim Roberto, Suarezem i Neymarem z przodu. Argentyńczyka na prawym skrzydle zastąpił więc rewelacyjny w tym sezonie 23-latek, który na tej pozycji zagrał dotychczas… jedynie kwadrans w spotkaniu z Getafe. Klasyczne 4-3-3 ulegało korektom głównie za sprawą Rakitica i właśnie Roberto (sporadycznie wymieniali się pozycjami) oraz w fazie obronnej. Gdy w swojej strefie obronnej piłkę posiadali gospodarze, wówczas wyżej wychodził bardzo aktywny tego dnia Iniesta utrudniając obu stoperom Realu do spółki z Suarezem dostarczenie futbolówki środkiem do Kroosa czy Modrica. Ruch Andresa wiązał się z cofnięciem bliżej linii środkowej Neymara oraz Roberto. Ci natomiast odcinali od podań bocznych obrońców. W ten sposób z 4-3-3 bez piłki Barcelona przechodziła płynnie w „coś” pomiędzy 4-1-3-2 a płaskim 4-4-2:

Praktycznie zerowe wsparcie od Jamesa dla dwójki Modric – Kroos maksymalnie utrudniało gospodarzom zawiązywanie akcji spod własnego pola karnego. Zresztą brak Kolumbijczyka blisko pozostałych graczy drugiej linii oraz skuteczny wysoki, jak i średni pressing Barcelony to nie jedyne przyczyny takiej, a nie innej gry Realu, ale o tym później. Pojawienie się na murawie Messiego w miejsce Rakitica oczywiście zmodyfikowało nieco ustawienie w obronie Barcelony:

Argentyńczyk większość czasu spędzał w strefie środkowej czy to wracając głębiej, czy szukając miejsca między liniami jak typowa dziesiątka. Duma Katalonii broniąc się przechodziła na (rzecz jasna płynne) 4-3-1-2 z trójką Leo – Suarez – Neymar blisko siebie, tudzież w trójkącie, za plecami których operowali (od prawej) Sergi Roberto, Busquets i Iniesta (wracającego do defensywy na powyższym screenie Albę pomijam). W fazie ofensywnej La Pulga  tradycyjnie miał dużo swobody w poruszaniu się za futbolówką. Główną strefą jego „działań” był pas mniej więcej od 25 do 35/40 metra od bramki Navasa na całej szerokości boiska. Kiedy futbolówka znajdowała się w bocznym sektorze boiska – czy to prawym, czy lewym – Leo pojawiał się i tam. W żadnym wypadku nie ograniczał się do strefy środkowej.

Rafa Benitez również posłał do boju w zasadzie najmocniejszą jedenastkę. W bramce Keylor Navas, dalej Danilo (a w kadrze po kontuzji znalazł się też i Carvajal), Varane, Ramos i Marcelo, przed nimi dwójka Modric – Kroos, następnie tercet James, Bale na środku i Cristiano z lewej strony oraz Benzema (również wracający do składu po 4 opuszczonych kolejkach ligowych) na szpicy. W praktyce początkowo zanosiło się na to, że tak naprawdę zamiast 4-2-3-1 będziemy mieć do czynienia z 4-3-3, gdzie James operowałby bliżej Niemca i Chorwata, a Bale zająłby miejsce na prawym ataku, skąd schodziłby często do środka za plecy Benzemy:

Koniec końców nic takiego nie miało miejsca i tak naprawdę ciężko określić faktyczne ustawienie wyjściowe Blancos na to spotkanie. Z czasem James przesuwał się znacznie bliżej tercetu Bale – Benzema – Ronaldo wcielając się niemalże w rolę czwartego atakującego. Pierwsze kilkanaście minut w jego wykonaniu świadczyły o dużej energii drzemiącej w Kolumbijczyku: nie tylko starał się pamiętać o grze w pobliżu partnerów z drugiej linii, pomagać im w wyprowadzaniu piłki bądź asekurować (czego efektem żółta kartka z 23’ za faul taktyczny na Neymarze w pobliżu własnej szesnastki) Danilo, ale również dawał znak do rozpoczęcia pressingu naciskając wysoko Albę czy Mascherano. Problemem Realu z zakładaniem pressingu na rywalach był brak koordynacji – spóźnienia do przeciwnika z piłką zdarzały się Bale’owi, Benzemie czy Ronaldo, co dawało Barcelonie potrzebny ułamek sekundy więcej na podjęcie skutecznej decyzji jak i do kogo zagrać futbolówkę. Na pewno nie pomagała też gospodarzom dość pasywna postawa Kroosa i Modrica. Duet ten z reguły zostawał głębiej, w pobliżu stoperów zamiast skrócić pole gry i zniwelować przestrzeń w strefie środkowej. Tylko raz piłkarzom z Madrytu udało się odebrać futbolówkę bardzo wysoko, w newralgicznym sektorze boiska – w 28’, gdy stracił ją tuż przed szesnastką Busquets. Wzięło się to z podejścia pod pole karne Barcelony Modrica i Kroosa (pierwszy zagrał ostatnią piłkę do uderzającego na bramkę Jamesa, drugi bezpośrednim atakiem przyczynił się do jej odzyskania), a także odcięcia przez Bale’a i Benzemę możliwości piłki zwrotnej od Busquetsa do Bravo. Warto mimo wszystko dodać, że sytuacja ta miała miejsce, kiedy goście mieli na placu gry jednego zawodnika mniej (Mascherano opatrywany poza boiskiem). Decyzja Chilijczyka o krótkim podaniu przy braku jednego z defensorów również nie była dobrym pomysłem.

Real:

Ogólnie rzecz biorąc, jak napomknąłem w powyższym akapicie, najbardziej rzucała się w oczy kompletna dezorganizacja gry Blancos. Długimi fragmentami wyglądało to tak, jak gdyby każda formacja grała swój własny mecz. Niezwykle biernie zachowywali się Benzema, Bale i Cristiano, a mniej więcej od połowy pierwszej części spotkania także James. Niektóre screeny mówią wręcz o ich grze więcej niż tysiąc słów:

Trzy powyższe screeny to tylko początek i esencja gry Realu, czy wręcz poszczególnych formacji i zawodników. Na pierwszym z nich Modric otrzymuje piłkę od Navasa. Dosłownie sekundę-dwie wcześniej Pique jednym gestem daje znak kolegom z obrony do przesunięcia się wyżej, czym momentalnie zostawia na pozycji spalonej… pięciu graczy Blancos. Suarez odcina od podania Ramosa, Iniesta Varane’a. Chorwat z zaledwie jedną opcją do zagrania (Kroos po prawej stronie) decyduje się podciągnąć z piłką do przodu i dać czas kolegom na wejście w linię z defensywą Barcelony. Nie przewidział jednak, że podąży za nim Suarez ostatecznie wybijając mu piłkę i rozpoczynając kontrakcję gości, zakończoną zresztą golem na 2:0 (o czym później). Drugi to praktycznie kopia poprzedniej sytuacji. Z kolei trzeci (czwarty również) dobitnie przedstawia gigantyczne problemy podopiecznych Rafy Beniteza w środku pola. James po obiecujących pierwszych minutach przestał udzielać się z tyłu. Pozostała trójka napastników za linią środkową praktycznie się nie pojawiała (BBC na własnej połowie wykonało łącznie zaledwie 8 podań i zanotowało 1 przechwyt). Wprowadzony za Rodrigueza Isco niczego w tej kwestii nie zmienił. Real nawet przed atakami pozycyjnymi Barcelony bronił się w najlepszym wypadku szóstką (!) graczy: czteroosobowym blokiem obronnym wspartym – notabene bardzo słabo dysponowanym – duetem Modric – Kroos. Odstęp między tą dwójką a Jamesem/Isco był wielokrotnie stanowczo za duży, co utrudniało płynność w grze i przemieszczanie futbolówki krótkimi podaniami. Niezrozumiała wydaje się również obecność Kolumbijczyka w zasadzie w linii z Balem, Benzemą i Ronaldo. Taki manewr miałby może sens, gdyby były zawodnik Porto cofał się w kierunku piłki, szukał miejsca między obroną a drugą linią Barcelony na otrzymanie futbolówki, a następnie uderzenie czy zawiązanie kombinacyjnej akcji. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Nikt z BBC również nie kwapił się do pokazywania się do gry na mediapuncie (najczęściej, acz i tak co najwyżej sporadycznie Ronaldo, który z trójki BBC + James do takiej gry miał najmniej predyspozycji). Wręcz przeciwnie – zamiast ruchu „do” piłki, częściej gracze przedniej formacji wykonywali ruch „od” piłki, szukając wyjść na wolne pole, starając się urwać obrońcom. To tłumaczyłoby trójkę, a wielokrotnie i czwórkę piłkarzy z Madrytu między defensorami Dumy Katalonii, częste sprinty za plecy obrońców i w konsekwencji znajdowanie się „poza grą”, na pozycji spalonej, skąd musieli wracać. Być może plan Beniteza zakładał właśnie wykorzystanie wysoko ustawionej defensywy gości poprzez liczne długie, diagonalne piłki na wolne pole między stoperów a Bravo. Z dwóch powodów pomysł ten – o ile rzeczywiście takowy w głowie Rafy się zrodził – nie wypalił. Po pierwsze, Modric i Kroos – czyli ci, którzy w głównej mierze mieliby odpowiadać za takie zagrania, z różnych względów znajdowali się blisko własnych stoperów. Z tego miejsca zagranie szybkiej, a przy tym precyzyjnej piłki graniczyło z cudem, a w najlepszym przypadku było mocno utrudnione. Po drugie, w środku pola zawodnicy Blancos nie mieli ani wystarczająco czasu, ani miejsca na próbę bezpośredniego podania, gdyż goście postawili na wysoką intensywność. Do gracza Realu, który otrzymywał futbolówkę natychmiast doskakiwał co najmniej jeden gracz Blaugrany agresywnie naciskając i zmuszając do bezpiecznego zagrania wszerz boiska czy też do tyłu. Idźmy dalej:

Na trzech pierwszych zdjęciach zwróciłem uwagę na bardzo wąskie ustawienie całej trójki napastników. W ubiegłym sezonie w El Clasico charakterystyczne akcje Realu polegały na szybkim przesunięciu gry w boczny sektor, stworzeniu sobie przewagi liczebnej (choć nie zawsze było to konieczne) i błyskawicznej wymianie krótkich podań na 1-2 kontakty prowadzącej do otwartej pozycji na dogranie w pole karne. Drugi pomysł opierał się na dość prostym schemacie z zagraniem w tempo do obiegającego przy linii bocznej obrońcy i dośrodkowaniu. Tak czy siak okazało się to skuteczną bronią na Barcelonę. Tym razem takich akcji ze strony Realu nie oglądaliśmy. Dlaczego? Do otwarcia bocznego sektora konieczny jest ruch bocznego napastnika (np. poprzez zbiegnięcia razem z bocznym obrońcą rywali do środka) bądź po prostu jego obecność bliżej linii. Przewagę liczebną mogą stworzyć tam dodatkowo jeden z pomocników i/lub mediapunta/środkowy napastnik przesuwając się do boku. Tego wszystkiego zabrakło ze szczególnym uwzględnieniem skrzydłowych. Jakiejkolwiek współpracy między bocznym napastnikiem a bocznym obrońcą, a tym bardziej stworzenie przewagi na flance, nie było (poza jednym wyjątkiem z 38’, kiedy po lewej stronie klepka Marcelo z Balem stworzyła temu drugiemu możliwość dośrodkowania z wolnej pozycji), bo też nominalni skrzydłowi nie zapewniali szerokości. Ich rola ograniczała się do biernego zawężania gry przez samą obecność w strefie środkowej oraz próby wyjść na wolne pole celem otrzymania bezpośredniego zagrania z głębi boiska. Nawet jeśli wówczas więcej miejsca pojawiło się w bocznych sektorach, to goście dzięki wycofaniu głębiej w fazie obronnej bocznych napastników (Neymara/ew. Suareza i Roberto) w pełni kontrolowali pozycje atakujących fullbacków Realu (Marcelo i Danilo) przy jednoczesnej dominacji w środku pola: Iniesta z Suarezem przeszkadzali w rozgrywaniu piłki między stoperami a duetem Modric – Kroos, natomiast Busquets z Rakiticem odcinali możliwość krótkiego podania do przodu w kierunku napastników środkowym sektorem (mając notabene ułatwione zadanie za względu na statyczność BBC oraz Jamesa, a także ze względu brak z ich strony ruchu w kierunku futbolówki). Toteż do momentu pojawienia się na murawie Leo Messiego w miejsce Rakitica – co skutkowało zmniejszoną intensywnością w strefie środkowej – gospodarze nijak nie potrafili wypracować sobie stuprocentowej czy choćby bardzo dobrej okazji strzeleckiej (może z wyjątkiem wejścia Marcelo na początku drugiej połowy).

Z kolei czwarty, ostatni screen obrazuje opisywany wcześniej prawdopodobny plan Beniteza na to spotkanie. Czwórka napastników niemalże w linii z czwórką defensorów Blaugrany miała za zadanie utrudnić wzajemną asekurację i przekazywanie krycia przy grze górnymi piłkami między obronę Barcelony a Bravo. Z tego – jak wspomniałem wcześniej – brały się liczne sprinty BBC na wolne pole i ich późniejsza obecność na ofsajdzie. Tutaj za plecy Alvesa ścina Bale. Problemy rozpoczynały się jednak w dystrybucji – Modric i Kroos praktycznie nie decydowali się na takie zagrania z racji swojego ustawienia (głęboko pod stoperami) lub nacisku ze strony graczy Barcelony, który zmuszał ich do odegrania futbolówki do najbliższego partnera. Jak widać, Modric ma w pobliżu dwóch przeciwników utrudniających mu posłanie piłki w szesnastkę. Warto też zwrócić uwagę na pozycje Marcelo i Danilo. Obaj Brazylijczycy nie próbują rozszerzać gry i rozciągać szyków obronnych Barcelony, co tylko ułatwia gościom neutralizację zagrożenia w strefie środkowej.

Trzeba poza tym powiedzieć kilka słów o Benzemie. Francuz w sobotę ewidentnie „nie był sobą”. Kwestia sporna jak duży wpływ na jego dyspozycję miały problemy natury zdrowotnej i te pozasportowe. W każdym razie były napastnik Lyonu nijak nie przypomniał tego gracza, który pełnił jedną z kluczowych funkcji w układance Carlo Ancelottiego w trakcie poprzednich Gran Derbi. Wtedy „niszczył” defensywę Barcelony swoją ruchliwością, grą bez piłki czy na jeden kontakt, myśleniem „krok do przodu”. Po powrocie do składu wyglądał niezwykle ociężałe, pasywnie, nie szukał gry, nie pokazywał się do zagrań, długimi fragmentami spacerował w jednym miejscu, brakowało mu błysku. Bardzo wolno podejmował też decyzje, a te na ogół przynosiły efekt odwrotny od zamierzonego. Dla przykładu sytuacja z 7’, kiedy w prosty sposób piłkę stracił Pique. Benzema wpadł z nią w pole karne, ale zbyt długo zwlekał z rozwiązaniem tej akcji i ostatecznie wracający Alves wybił mu futbolówkę spod nóg. Niedyspozycji Benzemy w żaden sposób nie potrafili zrekompensować jego koledzy z formacji ofensywnej. Żaden z nich nawet nie starał się pozorować gry w obronie i powrotów za akcją. Na zakończenie tego wątku poniższy screen (co prawda z samej końcówki spotkania, gdy wynik był już przesądzony, niemniej jednak takie zachowanie u BBC można było dostrzec przez pełne 90 minut):

Bale, Benzema i Cristiano gdzieś poza kadrem.

Jednak dezorganizacja nie wynikała tylko i wyłącznie z niezrozumiałej postawy BBC. Taki sam udział w tej klęsce (a nawet większy) miały dwie pozostałe formacje. Zacznijmy od drugiej linii, a w zasadzie pary Modric – Kroos, gdyż jak pisałem James, a później Isco praktycznie pełnili rolę czwartego napastnika. Na wskroś ofensywna gra Kolumbijczyka w gruncie rzeczy ograniczyła wejścia Niemca bądź Chorwata w pierwszą linię czy też w okolice 25-30 metra od bramki. Skupili się oni przede wszystkim na asekuracji obrońców oraz nastawili mocno defensywnie. To prowadziło do iście kuriozalnych scen (widoczne na zamieszczonych wcześniej screenach), gdy Real dosłownie nie posiadał drugiej linii. W miejscu, gdzie powinna znajdować się formacja pomocy Blancos, dostrzec można było jedynie wielką pustkę i kilku graczy w pasiastych koszulkach. Pomoc całkowicie rozbijały również równoczesne ofensywne wypady Marcelo oraz Danilo. W takim przypadku Kroos przesuwał się nieco bliżej lewej strony, a Modric musiał zatroszczyć się o prawą flankę.

Bardzo duże odstępy tworzyły się nie tylko między pomocą a atakiem, ale i między obroną a drugą linią drużyny z Madrytu. Głównie w sytuacji, kiedy Barcelona łatwo przedostała się przez nieskoordynowany pressing BBC wspartego Jamesem/Isco. To zmuszało Lukę oraz Toniego do „ratowania” sytuacji wyjściami wyżej do pomocników Barcelony. W ten sposób otwierała się przestrzeń między defensywą a pomocą gospodarzy, z czego skwapliwie korzystali przede wszystkim szukający gry Suarez i bardzo ruchliwy, schodzący do środka Sergi Roberto, otrzymując tam liczne piłki „between the lines”. 

Podejście do przodu Chorwata i Niemca otworzyło głębię pomiędzy formacjami, którą podaniem spenetrował Sergio Busquets – absolutny mistrz w tym aspekcie. Jednym bezpośrednim zagraniem Hiszpan stworzył sytuację 4 na 4 za linią piłki. 

Znów piłka między liniami od Busqutsa i zaskakująca swoboda pozostawiona Sergiemu Roberto. Kroos wyszedł wyżej, Modric spóźnił się z reakcją. Ponownie rzuca się w oczy ogromny odstęp między Lukitą a formacją defensywną Realu. 

Powyżej kolejny przykład dziury w środku pola gospodarzy. Iniesta zejściem w boczny sektor wyciągnął tam Modrica. Przestrzeń między liniami wykorzystał Sergi Roberto, który sposobem poruszania się po boisku starał się naśladować ruchy Leo Messiego. Nie ograniczał się do rozciągania gry i szukania gry wzajemnej z atakującym Alvesem czy Suarezem. Często też pojawiał się w strefie środkowej eksploatując nieograniczone miejsce zostawiane tam przez Blancos. A że młody nominalny pomocnik Blaugrany jest w tym sezonie w znakomitej dyspozycji, to jego kontakty z piłką nie kończyły się tak, jak w minionych sezonach – odegraniem do najbliższego partnera. Roberto starał się kreować grę, szukać trudniejszych do odczytania rozwiązań, nie bał się odważnie ruszyć z futbolówką do przodu. Bez wątpienia okazał się jedną z kluczowych postaci gości w odniesieniu tego spektakularnego zwycięstwa. Zwracam jeszcze uwagę na zachowanie El Pistolero. Jego gra bez piłki, wyciąganie stoperów Realu w różnorakich kierunkach, próby wyjść na wolne pole itd. – tym wszystkim „kontrolował” całą linię defensywną i manewrował nią, np. ruchem w stronę bramki Navasa nie pozwalał formacji obronnej skrócić pola gry i zniwelować głębi za linią pomocy, pośrednio cofając ją w stronę własnej bramki.

Następna sytuacja, raptem kilkanaście sekund po przedstawionej poprzednio. Modric odpowiada za przedpole. Zbiegnięcie Rakitica kontroluje Kroos bliżej lewej strony, a następnie po przekazaniu krycia Marcelo. Na 40 metrze, w promieniu kilku kolejnych metrów, pozostaje pusta przestrzeń (James tradycyjnie z przodu, bliżej prawej strony), w którą wbiega Sergio Busquets. W jego pobliżu znajdują się Bale, Benzema i Cristiano. Żaden z nich nawet nie próbuje odciąć Hiszpana od podania i uniemożliwić mu udział w ataku pozycyjnym. 

Inny przykład na dwupodział formacji Realu: obronną i ofensywną. Druga linia nie istnieje. Do akcji ofensywnej podłączył się Modric. Chorwat szukając gry wzajemnej z Cristiano znalazł się w pierwszej linii, gdzie po niedokładnym odegraniu Portugalczyka gospodarze stracili piłkę. Akcję bardzo wysoko asekurował Kroos. Już na 25 metrze Niemiec chciał skasować kontrę Barcelony wychodząc do Busquetsa. Ten jednak go uprzedził o ominął zagraniem do Messiego. Faza przejściowa w obronie u Rafy Beniteza nie istniała. Tutaj Barcelona zaledwie dwoma podaniami zawiązała kontratak spod samej bramki, w którym przed linią piłki ma sytuację 4 na 4. Szczęśliwie dla gospodarzy Argentyńczyk zepsuł całą akcję nieprecyzyjnym podaniem. 

Dobrze znany już schemat: Modric wyciągnięty przez Iniestę w boczny sektor, w środku zostaje sam Kroos, który przejmuje krycie Neymara gdy ten znajduje się w strefie środkowej. Za plecami Niemca ustawieni są Roberto oraz Messi. Żaden z graczy Realu nie próbuje ograniczyć im przestrzeni i szybko doskoczyć do przeciwnika. Linia defensywna skupia swoją uwagę na Suarezie (jak poprzednio znów czai się gdzieś w pobliżu stoperów nie dając im opcji do podejścia wyżej), co ogranicza jej możliwości do zniwelowania pozostawionej przestrzeni.

Duetowi Kroos – Modric wiele można także zarzucić w kwestii asekuracji przedpola. Najlepiej oddadzą to screeny:

Uwagę przykuwa przede wszystkim położenie Pique względem nie tylko Danilo, ale i Kroosa. W górnej części screena stoper gości znajduje się za dwójką graczy w białych koszulkach, by po trzech sekundach znaleźć się tuż przed polem karnym dobrych kilka metrów od nich. Dośrodkowanie Neymara na długim słupku zamyka (bądź zamknąć mogło) trzech piłkarzy Barcelony, którym nie przeszkadza(łby) ani jeden zawodnik Blancos.

Rafael Varane bardzo często mylił się przy wyprowadzaniu futbolówki. Pressing Barcelony zmuszał go do wybić na oślep, zagrań za plecy (np. w 76’ w kierunku Ramosa), na aut bądź pod nogi rywali (np. w doliczonym czasie pierwszej połowy, w 48’, 71’), co rodziło niebezpieczeństwo kontrataku. Skuteczność podań francuskiego stopera wyniosła jedynie 72,3% i była najniższa spośród wszystkich graczy Realu z pola (niższą, i to jedynie nieznacznie, zanotował Keylor Navas). Dodatkowo wielokrotnie brakowało mu zdecydowania, zbyt długo zwlekał z podjęciem jakiejkolwiek decyzji. Kiepsko radził sobie także do spółki z Ramosem z przekazywaniem krycia Suareza. Urugwajczyk zbyt łatwo odskakiwał stoperom Realu i grą bez piłki kreował przestrzeń sobie bądź kolegom. Momentami współpraca z bocznymi obrońcami, zacieśnianie szyków i likwidowanie ewidentnych luk, permanentnie wykorzystywanych przez graczy Barcelony, również sprawiało mu mnóstwo kłopotu.

Ramos aż takich kłopotów z decyzyjnością i wyprowadzaniem piłki (o 10 punktów procentowych większa precyzja podań) nie miał (choć też zdarzało mu się pod pressingiem wybijać futbolówkę gdzie popadnie). Najwięcej należy mu z kolei zarzucić na polu komunikacji i wzajemnego uzupełniania się z partnerami. Wielokrotnie opuszczał blok obronny i wychodził wyżej za Suarezem, Neymarem czy Roberto aby naprawić błędy w asekuracji Modrica czy Kroosa. O ile same w sobie te decyzje nie były złe, o tyle wykonanie już tak. Spóźniał się o ułamek sekundy, przez co rzadko kiedy udało mu się przerwać czysto akcję Barcelony na przedpolu. Jego wyjścia rodziły też problemy w linii defensywnej, gdyż partnerzy nie reagowali odpowiednio na wypady Ramosa w drugą linię. Brakowało jednego gracza w szeregach defensywnych, boczni obrońcy nie zacieśniali gry, gdyż na flankach nie mieli wsparcia i asekuracji od skrzydłowych. Z mnożących się dziur korzystali goście. Oczywiście też w swoim stylu kapitan Realu grał na granicy faulu.

Powyżej nie ostatni przykład jak duże problemy mieli obaj stoperzy Realu z upilnowaniem Luisa Suareza. Trudno powiedzieć, dlaczego w tej sytuacji Ramos krył „na radar” Urugwajczyka. Takim odstąpieniem od Pistolero pozwolił (a wręcz zachęcił) Neymarowi wejść w akcję kombinacyjną z byłym napastnikiem Liverpoolu, co skończyło się dokładną klepką i stuprocentową okazją Barcelony. Dodatkowo w momencie odegrania futbolówki przez Suareza do Brazylijczyka ten nie znajdował się na pozycji spalonej właśnie ze względu na bardzo głębokie ustawienie Ramosa. „Wisienką na torcie” dla tej akcji jest kolejny raz bierna postawa Kroosa i Modrica w asekuracji przedpola i powrotem do defensywy. Wystarczy zobaczyć, gdzie znajdował się w momencie dobitki Ivan Rakitic, a także Sergi Roberto oraz jak daleko od nich był duet pomocników z Madrytu.

Na temat gry w ataku gospodarzy również można powiedzieć niewiele dobrego. Dominował schemat, według którego czwórka graczy czeka na piłkę z głębi pola za plecy obrońców, ale pomocnicy naciskani przez rywali nie są w stanie zagrać w ten sposób. Podopieczni Rafy Beniteza zgubili swój atut w postaci błyskawicznych ataków skrzydłami z udziałem fullbacków. Dość powiedzieć, że podstawowi boczni – Danilo i Marcelo – wykonali łącznie jedynie 5 prób dośrodkowań (pierwszy 3, drugi 2), z czego ani jedno nie doszło do celu, a dwa zostały łatwo zablokowane. To dobitnie podkreśla właściwie zerowe zagrożenie płynące ze skrzydeł i brak pomysłu na przedarcie się bocznym sektorem – coś, co w poprzednich starciach z Barceloną było jedną z głównych broni Blancos. Dopiero w drugiej połowie po wejściu na boisko Daniego Carvajala oraz Isco prawa strona Realu w ofensywie uaktywniła się nieco, aczkolwiek większość z dośrodkowań nie stanowiła pochodnej kombinacyjnych akcji. Wynikały raczej z braku koncepcji na rozwiązanie akcji. Lateral z Madrytu na przykład centrował w zasadzie ze stojącej piłki, nieatakowany bliżej ze środkowego niż bocznego sektora. Pomijając stałe fragmenty gry, z samych dośrodkowań gospodarze tak naprawdę wypracowali sobie dwie klarowną okazje –  przy bierności Pique (w  81’ nie wiedzieć czemu nawet nie wyskoczył do piłki adresowanej do znajdującego się za jego plecami Benzemy) oraz przez zgubienie krycia ze strony Sergiego Roberto. Trzeba jednak przyznać, że zachowanie Ronaldo i Benzemy wyglądało na wyćwiczone:

Portugalczyk ustawił się na długim słupku. Moment nieuwagi Roberto kosztował go zgubienie krycia: Ronaldo błyskawicznie zbiegł na środek pola karnego między Busquetsa (w ogóle nie kontrolował tego, co dzieje się za jego plecami) a Pique, którego umiejętnie wyblokował Benzema w stylu koszykarskiej „zasłony”. Dokładnie w to miejsca posłana była centra od Bale’a. Busi nie zdołał jej wybić. Cristiano uderzył głową celnie i bardzo mocno, ale Bravo popisał się niesamowitym refleksem.

Trzecią szansę bramkową Real wypracował sobie po kontrataku. Tutaj również Sergi Roberto w ważnym momencie pozwolił uciec Cristiano i wyjść mu sam na sam z Bravo:

Isco rozpoczyna kontrę od ogrania Iniesty. Potem podaniem do Bale’a zakłada siatkę Messiemu. W tym momencie Walijczyk miał dużo wolnej przestrzeni - tym bardziej, że Mathieu nie ryzykował wejścia w kontakt z nim, a starał się raczej cofać w stronę własnej bramki dając kolegom czas na skuteczny powrót (Barcelona z przewagą liczebną). Roberto był w tej chwili na równi z Ronaldo. Natomiast trzy sekundy później:

Portugalczyk już znajdował się bliżej bramki od swojego przeciwnika. Pomocnik Barcelony drugi raz zbyt łatwo pozwolił urwać się CR7 i oddać strzał. Duża w tym zasługa Bale’a. Podał w taki sposób, że futbolówka znajdowała się poza zasięgiem Mathieu i Alvesa, a zarazem nie uciekała Cristiano poza światło bramki. Mimo tego, zawodnik z numerem 7 na koszulce nie potrafił zamienić idealnej wydawałoby się okazji na gola.

Barcelona:

Luis Enrique wygrał ten mecz przede wszystkim przywróceniem czegoś, co zapewniło największe sukcesy Barcelonie Pepa Guardioli. Mowa o grze bez piłki. Lucho nie zapomniał o tym elemencie piłkarskiego rzemiosła, ale na pewno zepchnął ją nieco dalej w hierarchii priorytetów. Równie ważne, o ile nie ważniejsze stały się dla niego stałe fragmenty gry (świetnie bite i świetnie bronione w ubiegłym sezonie), organizacja w fazie obronnej, szybsza dystrybucja piłki czy maksymalne wykorzystanie indywidualności. Z Realem można było jednak dostrzec niesamowitą intensywność – szczególnie w drugiej linii, dążenie do przewagi w każdym sektorze boiska, mnóstwo ruchu bez futbolówki, niekiedy wymienność pozycji, wykorzystywanie wolnych przestrzeni – słowem, swoistą esencję futbolu Barcelony.

Na początek ten, po którym do niedawna nikt nie spodziewałby się nawet występu w El Clasico. Okazało się tymczasem, że nie tylko wystąpił, ale i ten występ może uznać za bardzo udany. Mowa oczywiście o Sergim Roberto. Benitez nie miał materiału poglądowego na temat tego, jak Roberto radzi sobie na prawym skrzydle, gdzie zaliczył jedynie 15 minut w ligowej potyczce z Getafe. Dla szkoleniowca Realu 23-latek na tej pozycji stanowił więc nie lada zagadkę. Enrique nie obawiał się postawić na wychowanka w meczu z odwiecznym rywalem. Ten odpłacił się najlepiej jak mógł. Młody pomocnik był nie do upilnowania dla graczy Realu. Imponował spokojem, a przy tym pewnością siebie. Nie tracił piłki w prosty sposób (zdarzyło mu się to 2, max 3 razy), a nawet jeśli to do końca walczył o jej odzyskanie, udzielając się też w pressingu. Non stop znajdował się w ruchu, inteligentnie zbiegał do środka i przemieszczał się między liniami, bardzo dobrze współpracował z Suarezem czy drugą linią. Znakomicie pomagał również Alvesowi na prawej flance, starając się izolować Marcelo od Ronaldo. Przede wszystkim jednak bezwzględnie wykorzystywał newralgiczne strefy boiska zostawiane przez gospodarzy puste (wystarczy wspomnieć choćby pierwszą bramkę, o czym później). 

Świetny przykład pracy kolektywnej Barcelony oraz inteligencji i gry bez piłki Sergiego Roberto. Do atakującego z piłką Iniesty wyszedł z linii do przodu Varane. Roberto widział, że Ramos odpowiada za Suareza, więc nie przejmie krycia. Dlatego też uciekł Marcelo do środka w przestrzeń powstałą za plecami francuskiego stopera, gdzie za chwilę otrzymał podanie od Rakitica i uderzył nad bramką. 

*Jako że mam jakiś problem z umieszczeniem okna z filmikami, wstępnie zostawiam pod nimi linki do naprawienia tej kwestii:
http://www.dailymotion.com/video/x3filup

Kolejny przykład udanej współpracy między Sergim a Suarezem, „feeling” między nimi i definicja „pass and move”, tak charakterystycznego dla ery Guardioli. 

Jak ważna jest gra bez piłki i jakie przynosi zyski dla drużyny dowodzi powyższy podwójny screen. Atak pozycyjny rozpoczynany z defensywy przez Pique. Rakitic widząc nieobecność na prawej stronie Roberto schodzi w boczny sektor zabierając ze sobą Kroosa. Sergi w tym czasie ustawiony za Suarezem wchodzi w pozostawioną przez Toniego i Ivana lukę, gdzie nieatakowany otrzymuje futbolówkę. Ramos tym razem nie ryzykuje złamania linii i wyjścia za Roberto aż za linię środkową. Takim sposobem Barcelona łatwo zdobywała przestrzeń i przesuwała grę do przodu.

http://www.dailymotion.com/video/x3fiutr

Mówiłem o „pass and move” – powyżej mamy tego egzemplifikację. Zarówno Alves, jak i Roberto w każdym momencie akcji starają się być „pod grą”, stanowią opcję do zagrania futbolówki, a po odegraniu natychmiast wykonują ruch umożliwiający zagranie piłki zwrotnej, jak Dani w ostatniej fazie tej akcji, z której chwilę później zrodziła się bramka. O niej szerzej w dalszej części. Poniżej jeszcze jeden przykład:

http://www.dailymotion.com/video/x3fj3m8

Ze swoich zadań wywiązywała się również pozostała dwójka kreatywnych pomocników. Tak Iniesta, jak i Rakitic pracowali na całej długości i szerokości boiska, udzielali się w rozgrywaniu piłki i tworzeniu okazji bramkowych, skutecznie zakładali pressing do spółki z kolegami oraz wypełniali głębie między poszczególnymi formacjami Realu. Z niezorganizowanym wysokim, ale też średnim pressingiem gospodarzy (a raczej jego brakiem, gdyż nawet próby nie były ze strony podopiecznych Rafy Beniteza zbyt powszechne) Duma Katalonii radziła sobie nadspodziewanie łatwo. Każdy z pomocników gości bez kłopotu dzięki mobilności czy zdolności czytania gry pojawiał się w strefach, gdzie ataku na zawodnika z piłką ze strony graczy w białych koszulkach praktycznie nie było. Zobaczmy swobodę Rakitica w środku pola:

Albo Leo Messiego, grywającego długimi fragmentami głęboko w strefie środkowej:

Oczywiście duża w tym „zasługa” gospodarzy, ale te przestrzenie trzeba też umieć wykorzystać, co Barcelonie bezwzględnie się udało.

Co jeszcze przyczyniło się do totalnej dominacji Barcelony? Z pewnością skuteczny, wysoki pressing. Nacisk ze strony gości był zawsze zorganizowany, poszczególne linie podchodziły bliżej bramki, defensywa skracała pole gry aby nie zostawić głębi za pomocnikami. Odcinanie od podań Modrica oraz Kroosa praktycznie pozbawiało Real opcji do wyjścia spod pressingu krótkimi podaniami. Aby zwiększyć skuteczność pressingu, goście zmuszali zawodników w białych koszulkach do zejścia na słabszą nogę. Można było dostrzec jak Marcelo z konieczności ratuje się wybiciem prawą stopą, a Ramos czy Varane lewą.

Kiedy Real operował piłką wyżej, wówczas Barcelona w odpowiednim momencie starała się „złapać” danego piłkarza Blancos podwojeniem bądź potrojeniem. Intensywność w ataku na przeciwnika wiązała się z zaskakującą świeżością, formą fizyczną, której przy okrojonej kadrze mogło Dumie Katalonii zabraknąć. Gospodarze z kolei nie istnieli w grze bez piłki, stąd wielokrotnie zawodnik z futbolówką przy nodze zbyt długo nie miał opcji do jej odegrania, dzięki czemu był łatwym „celem” dla naciskających Barcelonistów:

Ograniczenia miejsca i czasu na podjęcie decyzji skutkowało rozlicznymi stratami bądź wybiciami w „sektory niczyje”. Barcelona co prawda traciła więcej sił na nieustanny doskok do przeciwników, ale z drugiej strony metoda ta okazywała się skuteczna – w większości przypadków futbolówka padała łupem Katalończyków, a wtedy to Blancos zmuszeni byli za nią biegać.

Bramki:

Praktycznie wszystkie bramki są po prostu zbitką zebranych wcześniej obserwacji i spostrzeżeń. Zaraz to postaram się udowodnić. Po kolei:

Przy pierwszej bramce poza znakomitym podaniem między liniami od Busquetsa, którym zostawił za linią piłki atakujących go Modrica i Kroosa kluczowy był tak chwalony przez mnie wcześniej ruch bez piłki Sergiego Roberto. Pokazał się Busiemu do zagrania centralnie między duetem pomocników Realu, a pivot Barcelony nie boi się zagrać takiej piłki między rywalami. Dalej należy pochwalić wychowanka Barcelony nie tylko za ostatnie podanie, ale również za świetne przyjęcie piłki oraz jej prowadzenie. W momencie otrzymania piłki od Busquetsa miał przed sobą otwarte przedpole (Kroos z Modricem za linią piłki), które chciał „załatać” Ramos wychodząc z linii (zwraca też uwagę bierność Jamesa). Był jednak spóźniony o ułamek sekundy i został łatwo minięty. Tutaj dała o sobie znać inteligencja Suareza. Urugwajczyk natychmiast uciekł Varane’owi do boku w lukę pozostawioną przez Ramosa. Francuski stoper zawahał się z podjęciem decyzji: zaatakować Roberto czy podążyć za Suarezem, co sprawiło, że były snajper Liverpoolu wypracował sobie na tyle dużo miejsca, by przy dokładnym podaniu (które notabene otrzymał) mieć czas na wykończenie akcji.

Akcję bramkową na 2:0 rozpoczęła strata Modrica po holowaniu futbolówki gdy pięciu jego kolegów znajdowało się na ofsajdzie (co pojawiło się już na screenie). Odbiór zanotował Suarez i on odegrał w całej również bardzo istotną (choć pośrednią) rolę.

Jego sprint między Modrica a Varane’a dezorganizuje defensywę i jednocześnie daje Inieście czas i swobodę by podprowadzić bez przeszkód futbolówkę bliżej szesnastki. Kroos całkowicie odpuszcza asekurację przestrzeni między Varanem a Ramosem (co pozwoliłoby Modricowi przejąć Iniestę, a Francuzowi Neymara) i/lub przejęcie od Lukity rozgrywającego Barcelony. 

W tym momencie Modric zmuszony jest doskoczyć do Andresa by zablokować mu możliwość podania. Varane’owi znów brakuje zdecydowania, gdyż z jednej strony robi krok do przodu jak gdyby licząc na zostawienie Neymara i Suareza na spalonym, z drugiej robi krok w stronę Luisito, czym absolutnie pozostawia swobodę Brazylijczykowi z prawej strony. Pierwsza opcja mogła się udać, ale z niezrozumiałych względów Ramos absolutnie nie kontrolował linii spalonego łamiąc ją i dopuszczając Neymara do zdobycia drugiego gola dla gości.

Trzecią bramkę Duma Katalonii zbudowała na kanwie przestrzeni, w które Real wręcz zapraszał gości. Cała akcja rozpoczęła się od wycofania do Bravo, który zagrał na 30 metr do kompletnie nieatakowanego Busquetsa. Ten sprawnie przegrał futbolówkę górą na prawą stronę, gdzie równie dużo miejsca miał Dani Alves wespół z Sergim Roberto. Po kilku kolejnych podaniach piłka trafiła na 30 metr do – a jakże – zupełnie nieobstawionego Iniesty:

Hiszpan poczekał na ruch ze strony napastników. Kolejny raz gra bez piłki okazała się decydującym o skuteczności akcji elementem:

Suarez inteligentnie ściąga ze sobą Varane’a nieco do boku, tworząc Neymarowi przestrzeń między dwójką stoperów Królewskich, w którą Brazylijczyk wbiegł. Intencje kolegów rozszyfrował Iniesta podając dokładnie w to miejsce na 16 metr. 

Zabranie przez Neymara Ramosa stworzyło spory odstęp między lewym stoperem a lewym obrońcą Realu. Brazylijczyk dokładnie o tym wiedział i odegrał piętą piłkę zwrotną właśnie między tę dwójkę. Iniesta doskonale wiedział, że musi po swoim podaniu podążyć za akcją i w które miejsce, więc najprawdopodobniej taki wariant rozegrania został wyćwiczony wcześniej. Zadziwia po raz kolejny brak jakiejkolwiek reakcji ze strony Modrica i Kroosa, którzy zamiast podążyć za Andresem jedynie przyglądają się jak wbiega między nich i oddaje strzał. Ramos nie zdążył zmienić kierunku biegu, Marcelo zaasekurować i tak padł gol na 3:0.

Analizę czwartej bramki zacznę od momentu zaskoczenia, kiedy to Jordi Alba obiegł Isco i ściął do środka wcielając się w rolę środkowego napastnika licząc na diagonalną piłkę między obrońców:

Nic takiego nie miało miejsca, ale Jordi nie wrócił natychmiast, tylko poczekał na dalszy rozwój wypadków. Kolejny ważny element to wysokie wyjście Ramosa najpierw za Roberto, a później za Alvesem i Messim:

Za prowizorycznie narysowaną czerwoną linią Barcelona ma przewagę 3 na 2. Dalsza faza akcji opiera się przede wszystkim na geniuszu Leo Messiego. Z pewnością widział dokładnie ustawienie swoich kolegów za narysowaną kreską. Wyczekał odpowiedni moment, ściągnął na siebie trójkę graczy i między nimi zagrał idealnie, płasko (więc Jordi nie musiał tracić czasu na opanowywanie piłki) do Alby.

Ramos nie zdążył wrócić, wobec czego na ostatnich metrach Barcelona wciąż miała przewagę liczebną. Carvajal mimo wąskiego ustawienie starał się kontrolować ustawienie Neymara przy linii nastawiając się na przerzut od Leo. Taki był zresztą jego pierwszy ruch (tj. w stronę Brazylijczyka) gdy Messi składał się do podania. To zgubiło gospodarzy. Na podanie do Alby zareagował Varane doskakując do Alby, ale jednocześnie odpuszczając Suareza. Urugwajczykowi pozostało kontrolować linię spalonego i liczyć na odegranie na jeden kontakt. Tak też się stało i El Pistolero wyprowadził Blaugranę na prowadzenie 4:0.

Benitez przegrał ten mecz „grzeszkami”, które w ubiegłym sezonie na Bernabeu popełnił Lucho – brak intensywności, zerowa asekuracja, druga linia niedająca nic ani w kreacji, ani w obronie, błędy indywidualne, a także mnóstwo błędów dodanych od samego siebie. Enrique natomiast tchnął w Barcelonę świeżość. Gołym okiem widać było której drużynie bardziej zależy na korzystnym wyniku w tym spotkaniu. Szkoleniowiec Realu nie postawił rywalowi poprzeczki zbyt wysoko, co jednak w żaden sposób nie umniejsza spektakularnego sukcesu Luisa Enrique i jego podopiecznych.

26.11.2015 01:49, autor: chuck29, źródło: własne, whoscored.com, fourfourtwo,com

Powiązane newsy

Mecze


FC Barcelona

SSC Napoli
3 : 1
Champions League
Olímpic Lluís Companys - 21:00 12-03-2024

Atlético Madryt

FC Barcelona
0 : 3
La Liga
Metropolitano - 21:00 17-03-2024

FC Barcelona

Las Palmas
1 : 0
La Liga
Olímpic Lluís Companys - 21:00 30-03-2024

PSG

FC Barcelona
2 : 3
Champions League
Parc des Princes - 21:00 10-04-2024

Cádiz CF

FC Barcelona
0 : 1
La Liga
Nuevo Mirandilla - 21:00 13-04-2024

FC Barcelona

PSG
1 : 4
Champions League
Olímpic Lluís Companys - 21:00 16-04-2024

Real Madryt

FC Barcelona
3 : 2
La Liga
Santiago Bernabéu - 21:00 21-04-2024

FC Barcelona

Valencia
- : -
La Liga
Olímpic Lluís Companys - 21:00 29-04-2024

Tabela La Liga

Drużyna M W R P BZ BS Pkt
1 Real Madrid 32 25 6 1 70 22 81
2 Barcelona 32 21 7 4 64 37 70
3 Girona 32 21 5 6 67 40 68
4 Atlético de Madrid 32 19 4 9 59 38 61
5 Athletic Club 32 16 10 6 52 30 58
6 Real Sociedad 32 13 12 7 46 34 51
7 Real Betis 32 12 12 8 40 38 48
8 Valencia CF 32 13 8 11 35 34 47
9 Villarreal 32 11 9 12 51 55 42
10 Getafe 32 9 13 10 38 44 40
11 Osasuna 32 11 6 15 37 46 39
12 Sevilla 32 9 10 13 41 45 37
13 Las Palmas 32 10 7 15 30 39 37
14 Alavés 32 9 8 15 28 38 35
15 Rayo Vallecano 32 7 13 12 27 39 34
16 Mallorca 32 6 13 13 26 38 31
17 Celta de Vigo 32 7 10 15 37 47 31
18 Cádiz 32 4 13 15 22 45 25
19 Granada CF 32 3 9 20 33 61 18
20 Almería 32 1 11 20 31 64 14

Ostatnie komentarze

Części samochodowe online - Ucando.pl