Inni chłopcy nie przywiązywali dużej wagi do Lionela Messiego, chłopaka z długimi włosami i grzywką opadającą na oczy. Dla nich był tylko kolejnym dzieciakiem, który przyjechał na testy do Barcelony. Zaczął w spokoju przebierać się w strój do ćwiczeń. W szatni wybrał miejsce w kącie, z daleka od innych 13-latków. Wśród nich byli przyszli Mistrzowie Świata – Cesc Fabregas i Gerard Pique.
To był ciepły poniedziałkowy wieczór, 18 września 2000 roku. Messi przybył do miasta w południe, po blisko 24-godzinnej podróży z rodzinnego Rosario w Argentynie. To jego pierwsza wizyta w Hiszpanii. Ledwo co miał czas by zostawić walizki w hotelowym pokoju. Barça chciała, żeby stawił się na treningu ze swoją grupą wiekową punktualnie o 18.
Wyróżniał go przede wszystkim wzrost – był malutki. Gdy zaczął się trening i chłopiec biegł obok Pique, sięgał mu zaledwie do pasa.
„Tego dnia gdy Messi przyjechał i zobaczyliśmy jaki jest malutki, jaki jest chudziutki, naszą pierwszą myślą było, że moglibyśmy go zjeść” – powiedział Marc Pedraza, jeden z członków generacion del ’87, złotej grupy wychowanków FC Barcelony, urodzonych w 1987 roku. „Ale kiedy tylko dotknął piłki, wiedzieliśmy, że jest fenomenem na skalę świata. Niemożliwym było odebranie mu futbolówki”.
Messi został zarażony marzeniami o Barcelonie w momencie, gdy zobaczył wyczyny Brazylijczyka Ronaldo na Camp Nou w połowie lat 90. Był szczęśliwy, że dostał taką szansę i zrobiłby wszystko, by tę szansę wykorzystać.
Josep Maria Minguella – agent piłkarski, który sprowadził do stolicy Katalonii Diego Maradonę, Romario i Rivaldo – został powiadomiony o argentyńskim talencie pod koniec XX wieku. Uruchomił swoje kontakty i już w lutym 2000 roku miał nagrania pokazujące talent Argentyńczyka. Zostały one później użyte w reklamie MasterCard.
„Już wtedy wyczyniał cuda, które możemy podziwiać dzisiaj” zapewniał Minguella, po czym wykonał skomplikowany ruch ręką imitujący pełzającego węża – tak Leo miał dryblować kolejnych rywali.
Chłopak bardzo wcześnie trafił na okładki gazet. Kiedyś jeden z dzienników z Rosario opublikował artykuł o nim zajmujący całą stronę. Gdy miał 9 lat, w przerwie meczów Newell’s Old Boys, żonglował piłką na środku boiska, ku uciesze i zadowoleniu kibiców.
Minguella pozostał nieprzekonany. Messi był zbyt młody, zbyt mały i mieszkał za daleko. Jednak skauci pracujący w Ameryce Południowej mówili, że warto. Wspomniał więc o chłopcu swojemu staremu znajomemu Carlesowi Rexachowi, który potem został trenerem pierwszego zespołu Barcelony. Messi wzbudził zainteresowanie Rexacha. Oszacował on, że Leo ma około 18 lat, a więc tyle ile miał Pep Guardiola, gdy 10 lat wcześniej Minguella został jego agentem. Po tym jak okazało się, że Agentyńczyk jest 13-latkiem, Rexach był zachwycony jego talentem. Ostatecznie zgodził się na to, by chłopiec przyjechał na testy kilka tygodni później. Minguella zabukował więc bilety lotnicze na wrzesień 2000 roku i znalazł dla Leo i jego ojca Jorge hotel niedaleko Placa d’Espanya. Trening zakończył się pomyślnie. Leo Messi oczarował trenerów juniorskich zespołów FC Barcelony.
Taki był początek jego 17-miesięcznej próby.
CDN.