Nie taka Sevilla słaba
Seria wyjazdowych meczów Sevilli bez zwycięstwa ciągnie się dobrych kilka miesięcy. Nic nie zapowiadało więc, by miała ona zostać przerwana na Camp Nou. I przerwana nie została, choć podopieczni Unaia Emery'ego postawili Barcelonie naprawdę trudne warunki. Jednak pomimo prowadzenia 1:0 po trafieniu Vitolo ostatecznie goście ulegli liderowi La Liga 1:2. Dla Dumy Katalonii bramki zdobyli Leo Messi oraz Gerard Pique. Tym samym Barcelona utrzymała 8-punktową przewagę nad wiceliderem Atletico, a do 12 oczek zwiększyła dystans nad Realem Madryt.
Spotkanie w zasadzie od początku zapowiadało duże emocje. Już w 8. minucie goście byli blisko powodzenia. Alba wybijał piłkę tak niefortunnie, że trafiła ona w Mathieu, następnie do N'Zonziego, który głow wgrał ją w pole bramkowe, a tam natychmiast bardzo mocno uderzył Kolodziejczak - na szczęście wysoko nad poprzeczką. Trzy minuty później Jordi ponownie interweniował niepewnie, dzięki czemu Vitolo oddał celny strzał z dystansu. Bravo nie miał z nim jednak kłopotów.
Barcelona odpowiedziała w 13. minucie i to od razu z przytupem. Najpierw Vidal świetnie wypatrzył w polu karnym Suareza, który z dość ostrego kąta zdołał uderzyć jedynie w Sergio Rico. Następnie po rzucie rożnym sprowokowanym przez golkipera Sevilli Messi bezpośrednio z narożnika uderzył w słupek, a po 2-3 sekundach dobitka El Pistolero zatrzymała się na poprzeczce.
I choć to gospodarze byli coraz bliżej zdobyci otwierającej bramki, ta padła łupem Sevillistas. W 20. minucie po kombinacyjnej akcji na prawej flance Barcelony goście otwarli sobie całe skrzydło, skąd Tremoulinas idealnie dośrodkował na dalszy słupek do Vitolo, a Hiszpan ze spokojem zamknął efektowną akcję kolegów.
Z prowadzenia podopieczni Unaia Emery'ego cieszyli się raptem dziesięć minut. Rzut wolny, Leo Messi, Sevilla - dobrze znany schemat. Tym razem Leo utrudnił sobie - przynajmniej teoretycznie - zadanie, strzelając w róg pilnowany przez Rico. Ten co prawda zrobił "w ciemno" ruch w kierunku drugiego słupka, ale prawdopodobnie nawet gdyby został w miejscu nie zdołałby wyjąć tak precyzyjnego uderzenia.
Szansę na swojego drugiego gola przed przerwą La Pulga miał jeszcze w 37. minucie, kiedy to Arda odebrał piłkę wysoko na połowie rywala i błyskawicznie posłał ją w szesnastkę do Leo. Ten jednak nie potrafił pokonać golkipera Sevilli.
Drugie 45 minut rozpoczęło się idealnie dla gospodarzy. Po trzech minutach od wznowienia gry Blaugrana była już na prowadzeniu. Messi w polu karnym inteligentnie zagrał między dwoma przeciwnikami do wbiegającego na pełnym gazie Suareza, ten zagrał wzdłuż bramki, a całą akcję dostawieniem nogi z obrębu pola bramkowego sfinalizował Pique.
Odpowiedź Sevilli była natychmiastowa - w 51. minucie Iborra kapitalnie zagrał piętą w pole karne do wbiegającego Gameiro, ale Francuz przegrał pojedynek oko w oko z Bravo. Po niespełna 60 sekundach akcja przeniosła się pod drugie pole karne i niemalże z identycznej pozycji co wcześniej Gameiro strzelał Neymar, lecz i w tej sytuacji górą był bramkarz.
Emocjonujący kwadrans po przerwie trwał w najlepsze. W 54. minucie Aleix Vidal przytomnie wycofał futbolówkę do niepilnowanego przed szesnastką Busquetsa, który uderzył z pierwszej piłki wewnętrznym podbiciem. Rico znakomicie poradził sobie z tym strzałem odbijając go na rzut rożny.
Pięć minut później w podobny sposób szczęścia szukali goście. Z prawego skrzydła na 17-18 metr zagrał Iborra, skąd z woleja lewą nogą uderzy Krohn-Dehli. Duńczyk pomylił się o jakieś dwa metry.
Z minuty na minuty emocje nieco opadły. Duma Katalonii miała problemy z przejęciem pełnej kontroli nad spotkaniem, zbyt często i zbyt łatwo oddając piłkę przeciwnikom. Dodatkowo wszelkie próby kontrataków kompletnie nie wychodziły tercetowi Messi - Neymar - Suarez. Z kolei goście mimo fragmentów, gdzie spychali Barcelonę do nieco głębszej defensywy nie potrafili udokumentować tej przewagi choćby strzałem. Ta sztuka udała się jedynie Krohn-Dehliemu w 83. minucie, jednak jego próba z dystansu nie zmusiła nawet Bravo do interwencji. Natomiast ostatnia niezła akcja Barcelony miała miejsce kilka minut wcześniej. Po wymianie piłki między Neymarem i Messim na płaski strzał po długim rogu zdecydował się ten drugi, ale wyraźnie chybił celu.
W meczu z Sevillą spektakularnej piłki kibice zgromadzeni na Camp Nou nie uświadczyli. Nie da się ukryć, że ważniejsze od "efektów specjalnych" okazały się w tym przypadku kolejne trzy punkty, przybliżające Barcelonę do obrony tytułu w Hiszpanii. Kolejny krok ku temu podopieczni Luisa Enrique mogą uczynić już w najbliższy czwartek, gdyż właśnie na środek tygodnia zaplanowana została 27. kolejka ligowa. Punktualnie o 21:00 na Vallecas rywalem będzie madryckie Rayo. Z pewnością w tym meczu nie zobaczymy Daniego Alvesa, który przeciwko Sevillistas zobaczył piątą żółtą kartkę, eliminującą go z gry.