– Wszystko działo się tak szybko, nie mogę sobie nawet tego zwizualizować – powiedział Sergi Roberto w rozmowie z „Mundo Deportivo”. W domu Hiszpan siedział do piątej rano, bo nie mógł spać. – Nie wiedziałem, czy to sen czy jawa – mówi Hiszpan. Dopiero Rafinha wykrzyczał mu z ławki: „Sergi, to nie sen, to nie sen!”.
Tuż po zakończeniu spotkania Sergi Roberto miał na swoim telefonie 150 wiadomości na WhatsAppie. – Najbardziej podbudowujące wiadomości były od rodziny i przyjaciół, którzy byli ze mną także w tych trudnych momentach. Pisali do mnie też Pedro Rodríguez, José Manuel Pinto, Bojan Krkić czy Iker Muniain – ujawnia pomocnik, który jeszcze niedawno był jednym z kibiców siedzących na trybunach Camp Nou.
– Potrzebowaliśmy pomocy kibiców, którzy wspierali nas od pierwszej do ostatniej minuty – mówi Sergi Roberto. – To była magiczna noc, jedna z tych, w których wspaniale jest być piłkarzem – dodaje piłkarz, który przyznaje, że zależało mu po prostu na dotknięciu piłki dośrodkowanej przez Neymara i nie chiał uderzyć jej w jakiś szczególny sposób.