Futbol jest sportem nieprzewidywalnym. Doskonale wie o tym Robert Fernandez. Gdy we wrześniu, po letnim oknie transferowym, został on skreślony przez większość ekspertów, teraz stał się bohaterem. Dyrektor sportowy Barcelony w tym momencie może chodzić z podniesionym czołem, bo doprowadził do transferów Philippe Coutinho czy Yerriego Miny, jednak jego przyszłość wciąż stanowi wielką niewiadomą.
Umowa Roberta Fernandeza z Barcą wygasa już 30 czerwca i - jak informuje Mundo Deportivo - dyrektor jest gotowy poczekać na propozycję. Hiszpan jest zadowolony ze swojej pracy, ma świetne relacje z zespołem i zapomniał już to, co chciał zapomnieć, czyli wrześniowe niepowodzenie. Dyrektor cieszy się chwilą, ale póki co ani Josep Maria Bartomeu, ani dyrektor generalny Pep Segura nie zaoferowali mu nowej umowy.
W katalońskim dzienniku czytamy, że w lutym mają rozpocząć się rozmowy na temat ewentualnego przedłużenia współpracy z Robertem. Szefowie Blaugrany mają ocenić, czy dyrektor zasłużyłna nową umowę. Gdyby Bartomeu zaoferował Robertowi nowy kontrakt, byłby to niemały cud i dowód na to, że w piłce nie ma rzeczy niemożliwych. Bo przecież jeszcze pół roku temu wydawało się, że Robert na pozostanie na Camp Nou nie ma najmniejszych szans.