Widząc i słysząc to, co działo się w niedzielę na Camp Nou, tuż po zakończeniu meczu Barcelona – Atlético Madryt (1:0) prezes Josep Maria Bartomeu zszedł do szatni. Szef klubu chciał osobiście porozmawiać z André Gomesem i wesprzeć go po tym, jak został wygwizdany przez kibiców Blaugrany.
Pojawił się jednak problem. Jak informuje Miguel Rico z „Mundo Deportivo”, André Gomes błyskawicznie zawinął się do domu i nie było go już w klubie. Pomocnika nie było także w strefie, w której piłkarze po zakończeniu spotkania mogą coś przekąsić. Prezydent Bartomeu wyjął zatem telefon i zadzwonił do Portugalczyka, który był już w domu i docenił wyrazy wsparcia od samego szefa.