Marazm trwa
Można krótko i zwięźle podsumować dzisiejsze spotkanie: „same old shit, different day”. Jeśli ktoś liczył na fajerwerki po blamażu z AS Romą, musi na nie poczekać chyba aż do sylwestra, lub liczyć na to, że Mario Balotelli postanowi odpalić je we własnej łazience. FC Barcelona pokonała u siebie Valencię CF 2:1, a bramki strzelali Suárez, Umtiti oraz Parejo, ale ciężko zauważyć było dzisiaj odmienioną Barcelonę.
Gracze gości od razu założyli wysoki pressing, który miał uniemożliwić gospodarzom wymianę piłki. Już po kilku minutach szansę na gola wypracował Iniesta, podał do Suáreza, ale ten zamachnął się niczym Ronaldo w Klasyku. Co nie udało mu się za pierwszym razem, wpadło do siatki za drugim, fantastycznym zagraniem popisał się Coutinho, a Urugwajczyk tym razem zdobył bramkę i wyprowadził drużynę na prowadzenie. Na tym jednak kończą się pozytywy pierwszej połowy, bo po golu do głosu zaczęli dochodzić piłkarze z Valencii. Stworzyli sobie dużo sytuacji, ale Rodrigo popisywał się strzelecką impotencją, albo gospodarzy ratował słupek.
Druga połowa zaczęła się podobnie jak ta pierwsza. Najpierw fatalny kiks popełnił Umtiti, który poślizgnął się na własnej połowie, ale Piqué uratował drużynę od straty gola, wybijając piłkę sprzed linii bramkowej. Francuz zrehabilitował się chwilę po tym incydencie, wykorzystując dogranie z rzutu rożnego i podwyższając wynik spotkania na 2-0. To trafienie w zasadzie zabiło mecz, jego tempo spadło dramatycznie, goście chyba przestali wierzyć w możliwość odrobienia strat, a największą rozrywką dla kibiców było obstawianie, kiedy Valverde postanowi skorzystać z możliwości przeprowadzenia zmiany. Skorzystał, wpuszczając między innymi Dembélé, który sprokurował rzut karny, faulując Carlosa Solera. Do piłki podszedł Parejo, a ta po jego uderzeniu prześlizgnęła się pod ramieniem niemieckiego bramkarza. Szansę na ustanowienie wyniku miał jeszcze Denis, ale w sytuacji sam na sam zachował się jak junior i trafił wprost w Neto.
Znowu fura szczęścia, znowu bezbarwna gra i znowu… zwycięstwo, które śrubuje rekord ligowych meczów bez porażki. Jedno jest chyba pewne, że ani papierowy rekord, ani bezbarwny występ przeciwko Valencii CF nie zatrze niesmaku po, nomen omen, rekordowym frajerstwie przeciwko AS Romie. Nie tędy droga.
FC Barcelona - Valencia CF 2:1
15' - 1:0 - L. Suárez
51' - 2:0 - S. Umtiti
86' - 2:1 - D. Parejo (rzut kany)