I cały misterny plan...
FC Barcelona przegrała na wyjeździe z Levante 4:5, przerywając swoją passę 43 meczów ligowych bez porażki. To spotkanie określić można jednym słowem: kosmiczne. Levante znalazło sposób na Katalończyków, prowadziło już 5:1, jednak emocje były do ostatnich sekund. A to za sprawą Philippe Coutinho, który skompletował hat-tricka i dał wszystkim nadzieję na odwrócenie losów tej potyczki. Zabrakło czasu, zabrakło sił, jednak przede wszystkim zabrakło Leo Messiego. Rekordu więc nie będzie.
Mecz lepiej rozpoczęli piłkarze Barcelony, którzy od razu narzucili mocne tempo. Już w czwartej minucie Andrés Iniesta strzelał na bramkę Oiera Olazabala. Kilka chwil później szczęścia próbował Luis Suárez, jednak razem z Yerrym Miną był na pozycji spalonej. W dziewiątej minucie to gospodarze wyszli na prowadzenie. Akcję zainicjował Jose Campana, który podał piłkę do Jose Luisa Moralesa. Pomocnik wpadł z nią w pole karne, minął obrońców Barcelony i podał do Emmanuela Boatenga, któremu wystarczyło jedynie dołożyć nogę, by futbolówka wpadła do bramki Marca- André ter Stegena. Levante bardzo szybko mogło podwyższyć wynik. Przed szansą stanął Enis Bardhi, ale trafił w poprzeczkę. W 16. minucie Barcelona próbowała wyrównać, jednak podanie Iniesty do Suáreza przeciął jeden z obrońców przeciwnika. W 20. minucie żółtą kartkę za faul na Boatengu otrzymał Thomas Vermaelen. Pięć minut później groźny strzał oddał Ousmane Dembélé, jednak trafił tylko w boczną siatkę. W 31. minucie było już 2:0, a swojego drugiego gola strzelił Boateng, który ograł ter Stegena, wygrał pojedynek bark w bark z Nelsonem Semedo i wbił piłkę do pustej bramki. Warto wspomnieć, że Blaugrana grała wtedy w dziesiątkę, po tym jak z powodu urazu z boiska zszedł Vermaelen. Gerard Piqué stał przy linii bocznej, czekając na to, by móc wejść na murawę. W 38. minucie strzelec dwóch goli zobaczył żółty kartonik za faul na Minie. Kilka sekund później Barcelona zdobyła bramkę kontaktową. Akcją indywidualną popisał się Philippe Coutinho, który oddał strzał z linii pola karnego.
Druga połowa zaczęła się idealnie dla gospodarzy, którzy strzelili kolejnego gola, a konkretnie zrobił to Enis Bardhi. Już trzy minuty później było 4:1. Swoją trzecią bramkę strzelił Boateng, tuż po tym jak do środka zszedł Semedo, a Piqué przegrał pojedynek główkowy. Gwóźdź do trumny został wbity w 57. minucie przez Bardhiego, który podwyższył na 5:1. Dwie minuty później Barcelona drugi raz trafiła do siatki. Strzał na bramkę oddał Dembélé, jednak obronił go Olazabal. Do piłki dopadł Coutinho, który bez problemu strzelił swojego szóstego gola w lidze. W 64. minucie Brazylijczyk, biorąc przykład z Boatenga, skompletował hat-tricka. Po rzucie wolnym, który wykonywał Denis Suárez, piłka trafiła pod nogi Sergio Busquetsa. Hiszpan zagrał do Coutinho, który z małą pomocą rywala umieścił futbolówkę w bramce Levante. Sześć minut później nadzieja ponownie wlała się w serca sympatyków Barcelony. Busquets był faulowany w polu karnym, a sędzia bez cienia wątpliwości wskazał na wapno. Do piłki podszedł Luis Suárez, który pewnie wykorzystał jedenastkę. Kilka chwil później przed szansą na gol ponownie stanął Urugwajczyk, jednak jego strzał głową był minimalnie niecelny. W 82. minucie gospodarze byli bliscy strzelenia gola samobójczego, jednak piłka ostatecznie minęła słupek. W 90. minucie katastrofalny błąd popełnił Busquets. Podawał do ter Stegena, jednak do piłki szybciej dopadł jeden z piłkarzy Levante. Na szczęście dla podopiecznych Ernesto Valverde, fatalnie spudłował.
Levante 5:4 FC Barcelona
Levante: Olazabal, Coke, Luna, Postigo, Suárez, Bardhi, Campana, Morales, Lukic, Boateng, Roger oraz Lerma, Piazzini, Rochina
FC Barcelona: ter Stegen, Alba, Mina, Semedo, Vermaelen, Busquets, Iniesta, Rakitic, Coutinho, L. Suárez, Dembélé oraz Pique, D. Suárez, Alcácer