Sergio Busquets niespodziewanie stał się problemem Barcelony. Przy podpisywaniu przedłużenia kontraktu w 2016 roku pomocnik dostał zapewnienie, że z czasem dostanie podwyżkę. Klub nie dotrzymał słowa. Jak czytamy w „Mundo Deportivo”, Busi dwa miesiące temu poprosił o uzgodnioną podwyżkę. Problem w tym, że szefowie Barcy mają obecnie nie być w stanie odpowiedzieć pozytywnie na prośby 29-latka.
Busquets jest oczywiście uważany za fundamentalnego zawodnika Barcelony, który jest po prostu nie do ruszenia, ale w klubie myślą, że dziś mają inne, bardziej pilne kwestie do rozwiązania. Przykładem jest przypadek Samuela Umtitiego, który ma w kontakcie kwotę odstępnego wynoszącą 60 milionów euro.
Ernesto Valverde i Pep Segura widzą w Hiszpanie lidera zespołu. Nie ma możliwości, aby ktoś w Barcelonie chciał go sprzedać. Wszyscy chętnie od razu są odsyłani do klauzuli odstępnego – 200 milionów euro. W „MD” czytamy, że scenariusz wyglądałby zupełnie inaczej, gdyby to piłkarz publicznie ogłosił, że chce odejść pomimo posiadania kontraktu ważnego do czerwca 2021 roku. Szefowie Barcelony zawsze mówili, że nie będą chcieli zatrzymywać nieszczęśliwych zawodników na Camp Nou i będą starali się znaleźć sposób, aby dojść do porozumienia z zainteresowanymi klubami.
Zdaniem katalońskiego dziennika, klub w tym momencie skupia się bardziej na obniżeniu wydatków na płace niż na ich podwyższeniu. Do tego, trzeba pamiętać, że w kolejce do przedłużenia kontraktów są Samuel Umtiti i Jordi Alba, a Barcę w najbliższym czasie mają wzmocnić Antoine Griezmann oraz Arthur. „MD” informuje, że dla Busquetsa wystarczyłoby delikatnie poprawić kontrakt i cała sprawa mogłaby zniknąć. Obie strony uważają, że nie ma szans, by obecna strużka krwi zamieniła się w rzekę, ale istnieje pewne nieporozumienie na linii klub – Sergio.