Antoine Griezmann (nie) zadeklarował, że zostaje w Atletico – to najprostszy wniosek, jaki można wysnuć z dzisiejszych informacji mediów. Najpierw madrycki dziennik „ABC” zapewnił, że Francuz miał przekazać władzom Rojiblancos, że nie zmieni klubu. Te doniesienia potwierdził „AS”. Ale niedługo później „Mundo Deportivo” i „L’Equipe” zdementowały te wieści, cytując źródła i z otoczenia piłkarza, i władze Barcelony.
Niezależnie od tego, warto zacytować wszystkie źródła. „ABC” informowało, że Griezmann w sobotę miał przekazać swoim bliskim, że nie chce odchodzić, a w najbliższych dniach ma to przekazać także władzom klubu. Rojiblancos oferowali mu kosmiczne pieniądze, około 25 milionów euro rocznej pensji netto, ale przekonywali go też kwestiami osobistymi i sportowymi. Swoje zrobiło też wygranie Ligi Europy. Impulsem miały być też np. rozmowy z Diego Simeone, Miguelem Angelem Gilem Marinem (dyrektor generalny Atleti) czy Andreą Bartą (dyrektor sportowy), którzy mieli przekazywać Francuzowi, że ich projekt opiera się właśnie na nim. „Griezmann wie, że w Barcelonie mógłby znaleźć się w cieniu Leo Messiego i woli grać w Atletico, gdzie jest gwiazdą numer jeden” – czytamy w „ABC”. Na pozostanie w stolicy Hiszpanii naciskać miała też partnerka Antoine’a, Erika, która świetnie czuje się w Madrycie i nie chce zmieniać otoczenia.
W „MD” czytamy, że informacje dwóch madryckich gazet wywołały duże zdziwienie władz Barcelony. Szefowie katalońskiego klubu nie dostali żadnej sugestii ze strony Francuza, że ten ma pozostać w Atletico. Na Camp Nou wszyscy uważają sprowadzenie Griezmanna za kluczową operację, są spokojni, ale przekonują też, że ostateczną decyzję podejmie sam Antoine. Z kolei „L’Equipe” cytuje jedną z osób bliskich zawodnikowi. – Jak na razie nie wiemy, gdzie on zagra w przyszłym sezonie. Griezmann nie wybrał jeszcze swojego nowego klubu. I, wbrew temu, o czym się mówi, nie podpisał jeszcze żadnej wstępnej umowy z Barceloną – przekonuje osoba bliska 27-latkowi.