Gdyby mecze ostatniego sezonu ligowego kończyły się po pierwszych połowach, FC Barcelona nie zdobyłaby tytułu. Podopieczni Ernesto Valverde zgromadzilby 72 punkty, o 9 mniej niż Real Madryt. W rzeczywistości, Duma Katalonii zdobyła 93 punkty i wyprzedziła Atletico Madryt o 14 oczek, a Los Blancos o 17.
Tym bardziej warto o tym pamiętać, że już na początku tego sezonu Blaugrana ma bardzo dobre drugie połowy. To nie jest zbieg okoliczności. To jest sposób gry.
FC Barcelona nie poddała się po pierwszych połowach spotkań z Alaves oraz Realem Valladolid. Mimo, że w obu meczach po pierwszych 45 minutach było 0:0, piłkarze Valverde zgarnęli 6 punktów. Dzięki temu, wspólnie z Realem Madryt, przewodzą w stawce.
Jest oczywiste, że pojawiają się instrukcje z ławki na temat unikania zbędnego ryzyka oraz zachowaniu cierpliwości. Spokoju, który prędzej lub później przyniesie - dzięki kolektywowi oraz indywidualnościom - bramki. Nie ma obsesji na punkcie zdobycia jak najszybciej gola. Jeśli nie uda się w początkowej fazie, można zadać cios w drugiej połowie.
Ostatni sezon rozpoczął się od wygranej 2:0 z Betisem, gdzie obie bramki padły w pierwszej połowie. Jednak kolejny mecz - z Alaves - rozstrzygnął się dopiero w drugiej części gry (po dwóch golach Messiego). Najbardziej oczywisty przykład dobrych drugich połów w wykonaniu Blaugrany to grudniowe El Clasico. FC Barcelona zwyciężyła po trafieniach Suareza (54'), Messiego (64') oraz Aleixa Vidala (93'). Remis na Wanda Metropolitano z Atletico również został zapewniony w drugiej połowie - Luis Suarez trafił na 1:1 w 82. minucie.
W tej kampanii, Alaves zostało skarcone po zmianie stron - Messi w 54. oraz 92., a także Coutinho w 83. minucie - to oni trafiali do siatki. Z kolei w Valladolid Dembele strzelił w 57. minucie. Strzelanie rozpoczeło się praktycznie w tej samej minucie.