Życie jest dziwne: Malcom oferuje się Romie. Po tym jak latem w ostatniej chwili zostawił na lodzie drużynę ze stolicy Italii, zmieniając w ostatniej chwili kierunek lotu, teraz chce jak najszybciej opuścić Barcelonę. Brazylijczyk chce za wszelką cenę odbudować relację z Monchim.
Tym razem Malcom wylądowałby na lotnisku Rzym Ciampino, być może nie w japonkach, ale okryty płaszczem i z pięcio miesięcznym opóźnieniem, jednak wydaje się niemożliwe, aby po lipcowym nagłym zwrocie akcji Roma zgodziła się usiąść do rozmów z agentami Brazylijczyka. Dla tych, którzy nie pamiętają przypominamy, że jeszcze rano Rzymianie doszli z Bordeaux do porozumienia w sprawie transferu, nad którym osobiście czuwał prezydent Pallotta. Po południu prywatny samolot gotowy do startu i mający udać się do stolicy Włoch czekał na Malcoma, którego w ostatniej chwili zawołał jeden z jego agentów i poprosił, aby wrócił do domu i nie leciał. "Nie idź do Romy, chce cię Barcelona. Jutro lecimy do Hiszapnii" - powiedział.