Po zakontraktowaniu Jeisona Murillo, włodzarze FC Barcelony mają jeden problem mniej. Środek pola jest już bezpieczny. Teraz czas na chwilę poświątecznego odpoczynku, bez ciągle dzwoniącego telefonu i stosu maili w skrzynce. Oscar Grau z pewnością doceni chwilę świętego spokoju. Rok temu o tej porze nie mógł z pewnością na to liczyć, bowiem Barcelona stała przed drzwiami z napisem: transfer Philippe Coutinho.
Kiedy wróci do pracy, czeka na niego cała lista rzeczy do zrobienia. Na czele odnowienie kontraktu z Jordim Albą. Pierwsze rozmowy w tej sprawie już się odbyły. Obie strony są zgodne co do jednej rzeczy - to nie będą łatwe i krótkie negocjacje.
"Musimy nawzajem szanować siebie i nasz czas, który poświęcimy na te rozmowy" - to słowa płynące z klubu. Jordi Alba jest ważnym ogniwem w drużynie Ernesto Valverde i oczywiście wszyscy chcą, by został. Jego kontrakt wygasa 30. czerwca 2020 roku, a sam piłkarz chce wyższej pensji.
Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że obrońca dobrze czuje się w ataku i świetnie współpracuje z Leo Messim. A to dla Barcelony ważne, jeśli nie najważniejsze.
Alba zarabia w tym momencie osiem milionów euro rocznie, tyle samo ile dostawał Arda Turan, gdy przeprowadzał się do stolicy Katalonii. To dużo mniej niż dostają największe gwiazdy - Leo Messi, Luis Suárez, Ousmane Dembélé, Philippe Coutinho czy Samuel Umtiti.