Mijają tygodnie, miesiące i, po odejściu Digna do Evertonu, z każdym kolejnym dniem Barcelona widzi, jak dziura na lewej obronie powiększa się, co oznacza, że trzeba będzie ją załatać wydając miliony euro.
Brakowi przewidywań towarzyszą duże zakupy. To zdarza się w rodzinach, nawet tych najlepszych. Również w Barcelonie, która jest w stanie zakontraktować tak dobrych piłkarzy jak Lenglet, Arthur czy Semedo, a nie jest w stanie przewidzieć problemu jaki utworzy się na pozycji Jordiego Alby. Katalończyk nie ma zmiennika, i chociaż oczywiste jest, że znalezienie kogoś tak dobrego jak on jest praktycznie niemożliwe, za każdym razem kiedy Alba nie gra mamy dramat na lewej obronie. Valverde próbował już wszystkich możliwości: Semedo, Sergio Roberto, Vermaelen i Juan Miranda. Fakt, że za każdym razem gra tam ktoś inny świadczy o tym, że żadna opcja go nie przekonała. Albo że różnica między podstawowym zawodnikiem a zmiennikiem jest zbyt duża, o wiele większą niż między Albą a Dignem.
Kontrakt Alby
W tej sytuacji trzeba przede wszystkim przedłużyć kontrakt Jordiego. Nie ma od niego lepszego lewego obrońcy dla Barcelony i pokazuje to w każdym meczu w którym gra i w którym nie gra, ponieważ w pięciu spotkaniach, które opuścił Barcelona wygrała tylko dwa i to z Cultural Leonesą. Oprócz statystyk, na które składają się również asysty do Leo Messiego, trzeba mieć też na uwadze sam jego wpływ na grę drużyny; Alba gra z energią dwudziestolatka, który chce podbić świat.
Z tego powodu, pomimo chęci piłkarza do przedłużenia kontraktu i kontynuowania kariery w Barcelonie, niebezpieczne wydaje się ciągłe negocjowanie nowej umowy, szczególnie jeśli nie ma się alternatyw. Barça w tym wypadku ma tylko jedną możliwość: musi przedłużyć umowę. A im później to zrobi, tym więcej będzie ją kosztować podpis zawodnika, ponieważ kontrakt wygasa 30 czerwca 2020 roku i Alba ma już na stole ciekawe oferty pracy.
Mendy jako zmiennik
Od jakiegoś czasu potencjalnego zmiennika Jordiego widzi się w Ferlandzie Mendym. Jego nazwisko pada coraz częściej w kontekście wzmocnienia lewej obrony szczególnie teraz, kiedy zbliża się starcie Barcelony z jego drużyną Olympique Lyon w 1/8 finału Ligi Mistrzów. 23-letni Francuz, którego cena wynosi około 35 milionów, znajduje się na liście Pepa Segury.
Mendy nie jest jedynym obserwowanym piłkarzem, ale z powodu ceny i możliwości znajduje się na dobrej pozycji. Dwumecz z Barceloną będzie dla niego dobrą okazją do zaprezentowania się i przekonania odpowiednich osób w klubie do wyrażenia zgody na transfer.
La Masia nie istnieje
Parę lat temu Alejandro Grimaldo był lewym obrońcą rezerw Barcelony, któremu wielu wróżyło karierę na Camp Nou. Luis Enrique nie dał mu jednak szansy na grę w pierwszej drużynie i z tego powodu piłkarz odszedł do Portugalii, gdzie w barwach Benfiki pokazuje swoją wartość. Obecnie zainteresowane są nim różne europejskie kluby, ale wydaje się, że Barcelona nie będzie chciał powrotu zawodnika, którego sprzedała za 1,5 miliona euro, a za którego będzie musiała zapłacić o wiele więcej.
Po Grimaldo to Cucurella i Juan Miranda wydawali się następcami Alby. Ale to nie zależy tylko od nich, ale też od woli osoby, która kieruje drużyną. Cucurella nie przekonał Ernesto Valverde i nie został zabrany na amerykańskie tournée. Z tego powodu piłkarz z Alelli poczuł się zobowiązany do poszukania możliwości gry gdzie indziej. Udało mu się to w Eibar, gdzie w swoim pierwszym sezonie w La Liga stał się podstawowym piłkarzem.
Mógł zostać tylko jeden i jest nim Juan Miranda. Andaluzyjczyk otrzymał szanse na grę, których nie mieli Cucurella i Grimaldo, ale ich nie wykorzystał. Nie chodzi o jakość, ale raczej o mentalność. Nie pokazał silnego charakteru, który trzeba mieć, aby koszulka pierwszej drużyny Barcelony nie ciążyła. I chociaż Valverde musi od czasu do czasu umieścić go na liście powołanych, na dzień dzisiejszy jego szanse na grę w pierwszej drużynie są małe. Wszystko zależy od niego.