• 66

10 lat wyjazdów Blaugrana.pl

Ubezpieczenie Twojego pojazdu w pełni online - Beesafe.pl

26-29 maja 2009 roku odbył się pierwszy wyjazd na mecz FC Barcelony organizowany przez Blaugrana.pl. Celem była strefa kibica na finale Ligi Mistrzów w Rzymie. Z okazji dziesiątej rocznicy powstania „BObusa”, jak określili tę inicjatywę sami użytkownicy (przypominamy, że BO to skrót od Barcelona On-line i potoczna nazwa portalu Blaugrana.pl), rozmawiamy z pomysłodawcami i organizatorami wyjazdów, Piotrem Olejnikiem i Piotrem Gwiazdą.

Blaugrana.pl: Jak to się wszystko zaczęło?

Piotr „pioteer” Olejnik: Znany jestem z rozwlekania historii, ale postaram się to opowiedzieć najkrócej jak się da (śmiech). W 2006 roku zdałem maturę, miałem bardzo długie wakacje, w trakcie których pojechałem do Mikołajek na swój pierwszy zlot Blaugrana.pl, gdzie poznałem wielu cules, w tym drugiego Piotrka, a we wrześniu tego samego roku pierwszy raz poleciałem do Barcelony. Sam, na tydzień, to była wtedy taka podróż życia. Na miejscu umówiłem się ze studiującym tam Michałem (pisze czasem na Blaugrana.pl jako Misiek84), który zaproponował spotkanie pod Cafe Zurych przy Placa Catalunya – do dziś tam umawiamy się z ludźmi. Oczywiście nie było wtedy Facebooka, nie włączyłem roamingu w telefonie, więc mogłem jedynie liczyć na to, że o danej godzinie znajdziemy się przed wyjściem z metra (nie znaliśmy się wcześniej), ale udało się. Wtedy jeszcze dość powszechne było przekonanie, że na każdy mecz Barcelony przychodzi komplet publiczności, stadion jest wyprzedany dla posiadaczy karnetów, a zdobycie biletów graniczy z cudem. Cóż, nie jest to do końca prawda (śmiech). Michał pomógł mi kupić – wtedy jeszcze w bankomacie La Caixy – pierwsze bilety na mecze z Osasuną (3:0) i Levskim Sofia (5:0). Rok później z pomocą Michała Zawady, jednego z bardziej znanych polskich cules (na Blaugrana.pl pisał jako Suszi – przyp.aut.), zostałem socio, a pod koniec 2008 roku odezwał się do mnie Piotrek Gwiazda z ciekawą propozycją…

Piotr „gwzd” Gwiazda: Ja w tamtym czasie studiowałem, ale zacząłem też pracę na etacie, a ponieważ wciąż mieszkałem z rodzicami na warszawskim Bródnie to miałem trochę wolnych środków. Wiedziałem, że Piotrek jest socio i znalazłem tanie loty z Poznania do Girony – to był czas gdy Ryanair powoli wchodził do Polski – więc namówiłem go na szalony pomysł by spróbować polecieć na mecz Barcelona – Real w grudniu 2008, pierwsze El Clásico z Guardiolą na ławce. Już na miejscu próbowaliśmy kupić bilety na mecz poprzez bankomat La Caixy, wówczas popularną metodę pozyskiwania wejściówek. Jak na nieszczęście przy finalizacji zakupu na ekranie wyskoczył znany wszystkim użytkownikom Windowsa “blue screen”, a urządzenie nie zwróciło mojej karty. Na szczęście dzięki uprzejmości pracowników oddziału banku udało się ją odzyskać po kilku godzinach, ale stresu było co nie miara, ponieważ była to jedyna karta, na której posiadaliśmy środki do zakupu biletów. Wieczorem, a raczej w nocy, po kilku godzinach sprawdzania internetowego systemu sprzedaży udało się pozyskać bilety na sam środek trybuny Lateral 2. Zapłaciliśmy za nie wtedy po około 130 euro – podczas ostatniego Klasyku te same miejsca kosztowały około 450...

Gwzd, Guardiola i Pioteer pod Camp Nou, 12 grudnia 2008

Nawiązując jeszcze do wypowiedzi “pioteera” to muszę wspomnieć, że pamiętam, jak dzień przed jego wylotem w 2006 roku odebrałem go z Dworca Centralnego w Warszawie i po szybkim piwku odprowadziłem do hostelu, z którego dzień później rano ruszył na lotnisko. To nie były jeszcze czasy Google Maps czy innych nawigacji i można było się zgubić nawet w centrum dużego miasta. Życząc Piotrkowi udanego wyjazdu nie spodziewałem się, że już za nieco ponad dwa lata rozpoczniemy tak piękną historię.

P: Już po naszym pierwszym wspólnym wyjeździe zaczęliśmy zastanawiać się, czy w przyszłości możemy pozyskać większą ilość biletów. Podczas jednej z długich, wieczornych rozmów na tematy dotyczące FC Barcelony, które wtedy odbywały się na ś.p. komunikatorze Gadu-Gadu padł pomysł organizacji autokarowego wyjazdu na mecz Barçy. Tak zrodził się pomysł zorganizowania pierwszego wyjazdu. Pierwotnie miał się on odbyć jesienią 2009 roku, ale wystąpiły nieoczekiwane okoliczności – konkretnie cud w postaci gola Andresa Iniesty w doliczonym czasie półfinałowego meczu z Chelsea, 6 maja 2009. Na drugi dzień rzuciłem na Blaugrana.pl spontaniczny pomysł – jedźmy do Rzymu na strefę kibica! Niespodziewanie w trzy tygodnie zgłosiło się dokładnie tyle osób ile było miejsc w autokarze.

- Jak to wspominasz?

P: Byłem naprawdę zdenerwowany. Miałem 21 lat i czułem się odpowiedzialny za 49 osób. W zasadzie za jedną mniej – już na dworcu we Wrocławiu jednego pasażera naszego autokaru zawinęła policja bo zakłócał porządek, nigdy później nie mieliśmy takiej akcji… Na szczęście podczas zbiórki podeszli do mnie dwaj koledzy – znacie ich z Blaugrany pod pseudonimami Snajper i Nuanda – i uspokoili, że w razie jakichkolwiek problemów mam ich pełne wsparcie, a mówimy tu łącznie o dwustu kilogramach żywej wagi (śmiech). Jestem im za to bardzo wdzięczny. Niestety, wtedy jeszcze nie miałem żadnego doświadczenia w zarządzaniu taką grupą – wyjechaliśmy z Poznania około południa, z Wrocławia chyba po 17:00 i mieliśmy być w Rzymie rano, najpóźniej w południe w dniu meczu, w planach było całodzienne zwiedzanie… no cóż, powiem tylko tyle, że trochę przedłużały się postoje i pod Koloseum dotarliśmy ostatecznie o 19:00. Jak się okazało strefa kibica… właśnie się zamykała, ponieważ była przeznaczona dla kibiców idących na stadion. Żadnego telebimu w centrum. Na domiar złego na bramkach wjazdowych z miasta włoscy karabinierzy wynieśli z naszego autokaru wszystkie szklane butelki, a po zakupach w Czechach mieliśmy zapasy na tydzień albo i dwa, a w mieście panowała prohibicja i niemal wszystkie lokale były pozamykane… Ostatecznie znaleźliśmy jakąś pizzerię i w niej obejrzeliśmy mecz, co było punktem zwrotnym wyjazdu. Nie mogliśmy od razu wrócić do autokaru, ponieważ kierowcy realizowali 11-godzinną, obowiązkową przerwę. Pojechaliśmy więc świętować na Plac Świętego Piotra by chociaż coś w tym Rzymie zwiedzić. Plac… zamknięty, otoczony barierkami. Znów nerwowe spojrzenia uczestników… wtedy nagle przejechało pełno wozów policyjnych, a za nimi, tuż obok nas, autokar z piłkarzami Barcelony i Guardiolą z Pucharem Europy na pilotce. Zwolnili na chwilę, pomachali nam, wyjazd uratowany (śmiech). W sierpniu tego samego roku byliśmy w Monaco na meczu o Superpuchar Europy z Szachtarem Donieck i wtedy już wchodziliśmy na stadion – okazało się, że z biletami nie ma żadnego problemu, część osób kupiła je na stronie UEFY, inni pod stadionem, głównie od Ukraińców. Wreszcie w październiku przyszedł czas na wyczekiwany wyjazd do Barcelony, gdzie my pierwszy raz organizowaliśmy wszystko, transport, noclegi i bilety na mecz…

Plac św.Piotra, Rzym, noc po finale Ligi Mistrzów 2009 

G: Pojechaliśmy autokarem na mecz Barcelony z Zaragozą. 6:1, hat-trick Keity, gol Ibrahimovicia z rzutu wolnego. Co tu dużo mówić, wstrzeliliśmy się z naszymi wyjazdami idealnie, ponieważ wszystkie początkowe niedociągnięcia organizacyjne i zbieranie przez nas doświadczeń rekompensowały wyniki – nasz wyjazd był równoznaczny ze zwycięstwem i to zazwyczaj wysokim. W marcu 2010 zrobiliśmy wyjazd na dwa autokary na mecz z Valencią (hat-trick Messiego w drugiej połowie) – regularnie w ostatnim czasie spotykamy uczestników tamtego wyjazdu. To jest nasza wielka siła, ludzie do nas wracają.

P: Podstawą naszego sukcesu stało się też wzajemne zaufanie. Przez 10 lat nieustannie sobie pomagaliśmy, ubezpieczaliśmy się nawzajem i po tym wszystkim, co razem przeszliśmy, bezgranicznie sobie ufamy.

Barcelona - Zaragoza, jesień 2009

- Trafiliście na złotą erę Guardioli, czy przytłoczyła Was skala popularności wyjazdów?

G: Zdecydowanie. To miała być taka odskocznia od codzienności, hobby w wolnym czasie, a zrobiła się z tego praca na pełen etat. Szybko zaczęliśmy przewozić po 400-500 osób rocznie.

Obraz może zawierać: 3 osoby

Sobi, Misiek i Suszi przed 5:0 z Realem, listopad 2010

- Zostaliście bogatymi studentami…

P: Cóż, to był oczywiście drażliwy temat na samym początku. Nie brakowało komentarzy w stylu „autokar 500zł, nocleg 300zł, bilet na mecz 300zł, dlaczego wyjazd kosztuje 1400?”. Pomijając prawdziwość tych wyliczeń trzeba pamiętać o tym, że w celu organizacji wyjazdów na masową skalę musieliśmy otworzyć działalność gospodarczą w formie spółki cywilnej. Jesteśmy Organizatorem Turystyki i wystawiamy faktury vat-marża, co oznacza, że od każdej zarobionej złotówki płacimy 23% VAT, a od tego co zostało 19% podatku dochodowego. Do tego szybko dogonił nas tzw. duży ZUS. Zaczynaliśmy w epoce drogiego roamingu, rachunek telefoniczny podchodzący pod 1000zł był normą. Do tego księgowość, nasze koszty ponoszone na miejscu, inne wydatki… w pewnym momencie zrobiło się tego ponad 50 000zł kosztów rocznie, by to pokryć musieliśmy zarobić co najmniej 70 000…

G: …dlatego pod koniec 2014 roku skończyła nam się kasa i poszliśmy do pracy (śmiech). Od tamtej pory Piotrek pracuje jako informatyk w firmie produkcyjnej w Pile, a ja rozpocząłem przygodę z moją drugą pasją, jaką jest piwowarstwo. Obecnie jestem głównym piwowarem w browarze restauracyjnym w Płocku.

- Czy to wpłynęło na jakość Waszych usług?

G: No cóż, na samym początku jeździliśmy obaj na każdy wyjazd, później dzieliliśmy się po połowie w ramach cięcia kosztów, a z czasem zaczęliśmy jeździć tylko na wybrane wyjazdy. Od 2016 roku współpracujemy jednak z Martą i Adrianem z portalu „Zawsze na Wakacjach”, którzy znakomicie ogarniają nasze grupy na miejscu.

P: Mimo wszystko wciąż bazujemy na tym, że nasze wyjazdy mają bardzo dobrą renomę. Przez 10 lat wydaliśmy na reklamę w internecie tylko około 20 tysięcy złotych, frekwencję zawdzięczamy temu, że ludzie polecają innym nasze usługi. Sporo osób do nas wraca bo podoba im się nasze podejście – jesteśmy pasjonatami Barcelony tak jak większość tych, którzy z nami jeżdżą. Sporym plusem jest też to, że możemy pić alkohol w pracy (śmiech). Nie robimy wycieczek rodem z biura podróży, że jedna osoba z parasolką prowadzi całą grupę jak po sznurku, opowiada o atrakcjach i późnym popołudniem kończy pracę by rano o siódmej zrobić zbiórkę przy autokarze. My siadamy z naszą ekipą przy piwku, świeci słońce i rozmawiamy o taktyce na kolejny mecz albo potrzebnych transferach lub ewentualnie o nietypowych atrakcjach Barcelony i nie raz takie rozmowy kończyły się o trzeciej lub czwartej rano…

Oczywiście zdajemy sobie sprawę z naszych niedociągnięć, przesiąknęliśmy trochę hiszpańskim trybem pracy i zdarza nam się odpisać na maila z kilkudniowym opóźnieniem. Zdarzyło nam się też otrzymać niejedną reklamację, ale nawet początkowo niezadowoleni klienci prędzej lub później wracają i oczywiście robimy wszystko by tym razem byli zadowoleni. Najważniejsze jest dla nas to, że ktoś może wrócić z wyjazdu nie do końca zadowolony, ale nikt przez dziesięć lat nie miał prawa czuć się oszukany, co jest kluczowe gdy nie mamy stałego biura i wiele osób wpłaca nam niemałe sumy pieniędzy, choć nigdy nie widzieli nas na oczy i ufają jedynie internetowym opiniom lub rozmowie telefonicznej.

- Czy FC Barcelona docenia Wasz wkład w promowanie Klubu w Polsce?

P: Mogę się tylko uśmiechnąć z politowaniem. Opowiem anegdotę: kolega podjechał autokarem pod stadion PSG w Paryżu. Zaczepił go jakiś działacz PSG i zapytał czy Klub opłaca nam ten autokar. Oczywiście odpowiedź brzmiała „nie”. Francuz puścił oko i rzucił „zacznijcie jeździć na nasze mecze, będziemy Wam dopłacać”. Z żalem mogę stwierdzić, że nasz Klub co najwyżej rzuca nam kolejne kłody pod nogi. Barcelona stała się typową korporacją, nie ma możliwości załatwienia jakiejś sprawy dzięki kontaktom, uprzejmości albo przez wzgląd na to, że ludzie poświęcają się i jeżdżą za Barçą przez pół Europy… Do tego w horrendalnym tempie drożeją bilety na mecz i zawsze zastanawiam się, co ludzie o mnie myślą gdy im piszę, że dopłata do najlepszego miejsca na stadionie wynosi 600, 800 albo 1000zł, a te bilety naprawdę potrafią być o 200 i więcej euro droższe niż bilety za bramką.

G: Zdecydowanie pod większym wrażeniem naszych dokonań są normalni kibice. Wielu Katalończyków nie dowierza, że na drugim końcu Europy są tacy fanatycy ich ukochanego klubu.

- Które wyjazdy wspominacie najlepiej?

P: Zawsze powtarzam, że esencją kibicowania są mecze wyjazdowe. Marzę o tym, żeby znów polecieć na Celtic do Glasgow, nigdzie indziej kibice Barcelony nie są tak dobrze przyjmowani. Super wspominam wyjazdy na wschód, do Kijowa i Mińska…

G: Nie wiesz nic o wyjazdach na wschód jeśli nie byłeś w Doniecku…

P: Jak długo Wy tam jechaliście? 1500 kilometrów w 30 godzin?

G: Mniej więcej. W 2011 roku, kilkanaście miesięcy przed EURO 2012, infrastruktura drogowa na Ukrainie była jeszcze w powijakach, wszędzie remonty lub budowy nowych dróg. Wielokrotnie jechaliśmy dwupasmową drogą, która de facto stanowiła slalom pomiędzy dziurami w asfalcie, a średnia prędkość podróży na kilkusetkilometrowych odcinkach wynosiła po 30-35km/h na godzinę. Do tego korki w Kijowie i gdyby nie wspaniała atmosfera wśród uczestników wyjazdu to nie wiem, czy dojechalibyśmy do celu. Ale najgorsze czekało na mnie dopiero na miejscu, gdzie w hotelu, w którym zakwaterowana była delegacja FCB miałem odebrać bilety na mecz. Pewien dyrektor “pod krawatem”  nie miał na to zbyt wiele czasu, spotkał się ze mną dosłownie na minutę, przekazał kopertę z wejściówkami życząc miłego spotkania i wrócił do swoich stałych obowiązków.  Po przeliczeniu biletów okazało się, że z umówionych 90 sztuk brakuje aż 15. Do meczu zostało kilka godzin i zaczęły się gorące telefony na linii Donieck – Warszawa – Barcelona. Początkowo nikt nie chciał nam uwierzyć w błąd ze strony klubu, ale po sprawdzeniu kodów kreskowych okazało się, że drukarka “obcięła” końcową część zamówienia i pracownicy FCB przystąpili do załatwiania duplikatów. Skończyło się na strachu. Szczególne miejsce zajmuje też oczywiście współorganizacja Super Meczu Barcelony z Lechią w Gdańsku w 2013 roku. Połączyliśmy wtedy siły z Fan Club Barça Polska i zorganizowaliśmy sektor Barcelony na prawie 5000 osób. Nie będę wspominać, co czuliśmy gdy odwołano mecz dzień przed pierwotną datą jego rozegrania… na szczęście Barça przyleciała już 10 dni później, zadebiutował Neymar, Messi strzelił gola, a cały świat obiegła nasza sektorówka z Cruyffem, Guardiolą, Messim i Puyolem.

Gwzd w pracy, dawno temu

- Macie jakieś ulubione anegdoty z wyjazdów?

P: Moglibyśmy pewnie napisać o tym książkę, ale jak to mówią – co wydarzyło się w Barcelonie, zostaje w Barcelonie (śmiech).

G: Mieliśmy moment grozy gdy w 2010 wybuchł wulkan na Islandii, a my mieliśmy akurat wyjazd na mecz z Deportivo. Łączona grupa, część samolotem, część autokarem. Piątek rano, dzwonię do Piotrka z lotniska El Prat, że wszystkie loty są odwołane i musi podjechać ze swoją grupą na lotnisko. Na szczęście mieliśmy wtedy kilkanaście wolnych miejsc w autokarze, co się normalnie nie zdarzało i część uczestników udało się zgarnąć. Reszta musiała zostać kilka dni dłużej w Katalonii.

Obraz może zawierać: stadion

Super Mecz 2013

- Czy wśród Waszych klientów znajdziemy jakieś znane nazwiska?

P: Tak, ale nie zdradzimy ich, dbamy o prywatność i anonimowość, poza tym sporą grupę uczestników stanowią Panowie, którzy zostawiają żony w domach i jadą na typowy męski wyjazd (śmiech). Nie jest tajemnicą, że dwa razy był z nami na wyjeździe Janusz Panasewicz, wokalista Lady Pank, którego namówili na wyjazd warszawscy cules, z którymi nie raz przesiadywał w pubie „Cztery Kąty”. Jeśli czytający ten wywiad mają dzieci to pewnie ich matki znają metodę karmienia BLW – Asia Anger czyli najpopularniejsza w Polsce autorka książek o BLW zaręczyła się ze swoim mężem Jarkiem na Camp Nou podczas wspomnianego wyjazdu na Valencię w 2010 roku.

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba

Panas i Pioteer z żoną, Superpuchar Hiszpanii 2016

- Czy możecie coś powiedzieć o swoich najlepszych klientach?

G: Przez lata zdecydowanymi liderami byli Bartek i Krzysztof z Tychów, ale ostatnio zrobili sobie dłuższą przerwę od wyjazdów. Obecnie niekwestionowanym przodownikiem jest Pan Andrzej z Białki Tatrzańskiej, który na początku roku napisał nam, że kibicuje Barcelonie w drodze do finału w Madrycie, więc był na meczach z Lyonem, United i Liverpoolem, a po drodze zahaczył jeszcze o Atletico. Wygląda na to, że zamierza go gonić firma Pana Janusza z Poznania, który zawsze wybiera się w grupie minimum 10-osobowej. Nie możemy też nie wspomnieć o Maćku z Koła, Jacku z Radomia, Maćku z Giżycka oraz Elizie i Arturze z Głowna, już się pogubiliśmy na ilu wyjazdach byli oni lub polecani przez nich ludzie.

P: Jest jeszcze druga kategoria, czyli klienci najbardziej zapadający w pamięć, w dobrym tego słowa znaczeniu (śmiech). Prowadzimy taką „Hall of Fame” i bez wątpienia są tam: ekipa Michała z Gdańska, ekipa Domina i Kobry z Gdyni, „Wariaci” z południa Wielkopolski – tak kazali się zapisać w telefonie i nie rzucali słów na wiatr - którzy polecieli na Copa del Rey z Realem w 2013 (zapytajcie użytkownika Old7), a także cała ekipa autokarowego wyjazdu na Superpuchar Hiszpanii z Realem w 2012 roku – kto był ten wie.

- Czy dużo osób pomagało Wam przez te 10 lat?

P: Tak. W tym miejscu chciałbym je wszystkie wymienić, mam nadzieję, że nikogo nie pominę. To Arek (Areczan), Hubert (hbrt), Michał (michalg), Michał (Mrozu), Michał (Misiek), Konrad (Visca), Karol (KJ28), Maciek (Alav), Mateusz (Meizdi), Grzegorz (Snajper), Natalia (Kluiverta), Michał (Jasiu), Filip (Ned), Szura (Eypa).

G: Specjalne podziękowania kierujemy natomiast do Adriana (sup) i jego żony Marty, Lecha (lechoo), Roberta (Sobi), Pawła (Sharif) z FCBP, Alberta z Barcelony i Michała (Suszi) – oni wiedzą za co.

- Na ilu meczach Barcelony byliście?

G: 78 oficjalnych plus pięć towarzyskich.

P: 64 oficjalnych i kilku towarzyskich takich jak Puchar Gampera czy mecz z Lechią. Wynik świetny, ale myślę, że znam około 10 Polaków, którzy mają lepszy bilans.

Pioteer, Suszi i Misiek, finał Ligi Mistrzów w Berlinie

- Czy to jeżdżenie na mecze Wam się jeszcze nie znudziło?

P: Często słyszę to pytanie (śmiech). Nie da się ukryć, że jest druga strona medalu. W Barcelonie czuję się jak w miejscu pracy, nieraz cały dzień jeżdżę między hotelami, a stadionem. Wolne mam dopiero gdy wszyscy wejdą na stadion, wtedy zaczynam wakacje, które kończą się dzień później rano lotem powrotnym do Polski… wiadomo, że były momenty, że wpadliśmy w rutynę, albo takie, gdy w dniu meczu leżałem wykończony w hotelowym pokoju i marzyłem o jak najszybszym powrocie do Polski… później jednak jadę na spotkanie z grupą, widzę kilka znajomych twarzy, entuzjazm u reszty i już wiem, że mam jedno z najlepszych zajęć na świecie i z nikim bym się na to nie zamienił.

G: Podobne pytanie zadał mi niedawno, tuż po końcowym gwizdku na Anfield, przypadkowo spotkany Katalończyk, który siedział obok mnie na trybunach. Zapytał o to, gdy usłyszał, ile klęsk Barcelony widziałem na własne oczy, wliczając w to choćby zeszłoroczny Rzym czy półfinał z Chelsea w 2012 roku. Od razu odrzekłem, że nie, nie znudziło mi się i nie mam dość. W tym roku mija 10 lat odkąd zostałem socio FCB i wszystkie porażki są przykrywane przez niesamowite momenty, jak choćby wyjazdy do Glasgow czy Doniecka, a także te najważniejsze sukcesy, które dane mi było zobaczyć – finał na Wembley czy manitę z Realem Mourinho.

- Jakie są plany na przyszłość?

G: Cały czas doskonalimy nasze usługi, już od kilku lat można wykupić kilkugodzinne wycieczki po Barcelonie z polskim przewodnikiem, a od zeszłego sezonu współpracujemy z polską firmą transportową, która dowozi uczestników z barcelońskich lotnisk do hoteli. W ostatnim czasie nieco odeszliśmy od tanich linii lotniczych w stronę takich przewoźników jak Lufthansa czy LOT ponieważ coraz więcej osób ceni sobie komfort podróżowania.

P: Ostatnie piętnaście lat sukcesów wychowały nowe pokolenie. Rozpoczęliśmy swoje “dorosłe” kibicowanie na początku ery Messiego, a teraz chcemy pomóc jak największej ilości osób zobaczyć ostatnie lata jego niesamowitej kariery. Z każdym sezonem przybywa coraz młodszych kibiców, więc możemy jedynie zaprosić całe rodziny lub grupy znajomych już od sierpnia na przeżycie niezapomnianej przygody i integrację z dziesiątkami cules z całej Polski, a czasem także innych zakątków Europy.

28.05.2019 20:47, autor: Redakcja, źródło: BObus

Powiązane newsy

Mecze


FC Barcelona

Mallorca
1 : 0
La Liga
Olímpic Lluís Companys - 21:00 08-03-2024

FC Barcelona

SSC Napoli
3 : 1
Champions League
Olímpic Lluís Companys - 21:00 12-03-2024

Atlético Madryt

FC Barcelona
0 : 3
La Liga
Metropolitano - 21:00 17-03-2024

FC Barcelona

Las Palmas
1 : 0
La Liga
Olímpic Lluís Companys - 21:00 30-03-2024

PSG

FC Barcelona
2 : 3
Champions League
Parc des Princes - 21:00 10-04-2024

Cádiz CF

FC Barcelona
0 : 1
La Liga
Nuevo Mirandilla - 21:00 13-04-2024

FC Barcelona

PSG
1 : 4
Champions League
Olímpic Lluís Companys - 21:00 16-04-2024

Tabela La Liga

Drużyna M W R P BZ BS Pkt
1 Real Madrid 31 24 6 1 67 20 78
2 Barcelona 31 21 7 3 62 34 70
3 Girona 31 20 5 6 63 39 65
4 Atlético de Madrid 31 19 4 8 59 36 61
5 Athletic Club 31 16 9 6 51 29 57
6 Real Sociedad 31 13 11 7 45 33 50
7 Valencia CF 31 13 8 10 34 32 47
8 Real Betis 31 11 12 8 38 37 45
9 Villarreal 31 10 9 12 49 54 39
10 Getafe 31 9 12 10 37 43 39
11 Osasuna 31 11 6 14 36 44 39
12 Las Palmas 31 10 7 14 29 35 37
13 Sevilla 31 8 10 13 39 44 34
14 Alavés 31 8 8 15 26 38 32
15 Mallorca 31 6 13 12 25 36 31
16 Rayo Vallecano 31 6 13 12 25 38 31
17 Celta de Vigo 31 6 10 15 33 46 28
18 Cádiz 31 4 13 14 21 41 25
19 Granada CF 31 3 8 20 32 60 17
20 Almería 31 1 11 19 30 62 14

Ostatnie komentarze

Części samochodowe online - Ucando.pl