Gorzki smak zwycięstwa
A może w tym szaleństwie jest jakaś metoda? Usypiać wszystkich, od kibiców przed telewizorami, poprzez tych na trybunach aż po samych przeciwników, by potem znienacka "postrzelić" ich dwoma zabójczymi ruchami? Cholera wie, ale jedno jest pewne. Barcelony Valverde nie da się oglądać na trzeźwo. Komisja Ligi mogłaby zatem zlitować się nad biednymi kibicami i zaordynować rozgrywanie meczów w godzinach wieczornych, by ulice miast nie były zalane w godzinach popołudniowych pijanymi kibicami Blaugrany... Dobra, a teraz już na poważnie.
Od samego początku spotkania bardzo aktywny był Carles Perez, któremu niewątpliwie należą się słowa uznania. Jednak to Getafe pierwsze stanęło przed szansą na otworzenie wyniku. Prawą stroną pomknął Jason i wyłożył piłkę Angelowi, ale jego strzał przeleciał ostatecznie nad poprzeczką. Chwilę później błysnął wychowanek Barcelony. Perez odebrał piłkę obrońcy Getafe, obszedł kolejnego defensora i oddał strzał, ale wyłapał ją dobrze ustawiony David Soria. Około piętnastej minuty świetnie do piłki wyszedł Suarez i z obrońcą na plecach strzelił w kierunku bramki, ale futbolówka tylko potoczyła się obok słupka. Około siedem minut później ładną akcję zainicjował Frenkie de Jong, piłka ostatecznie trafiła do Suareza, który oddał plasowany strzał zza pola karnego, ale finalnie nie trafił do siatki Getafe.
Pomimo tych kilku sytuacji trzeba to powiedzieć wprost - gra była okropna. Tylko najzagorzalsi i najbardziej wytrwali kibice Barcelony byli w stanie przetrawić to marne widowisko w wykonaniu swoich ulubieńców. Kabaret w obronie, zawody oldbojów w ataku. Jedynie pomoc nie zapisała się niczym haniebnym w annałach futbolu i dość spory plus można było zapisać przy nazwisku Pereza. Paradoksalnie, drużyną, którą oglądało się zdecydowanie przyjemniej było... Getafe.
Kilka minut przed zakończeniem pierwszej połowy Suarez wyprowadził Barcelonę na prowadzenie. Ter Stegen odbił futbolówkę klatką piersiową, po czym posłał daleką piłkę, niemalże pod same pole karne, tym samym wpisując się na listę asystentów. Do tej dopadł Suarez i przelobował bezradnego Sorię. Gol tylko rozbudził apetyt Urugwajczyka. Prawym skrzydłem pomknął Perez i zaadresował piłkę do El Pistolero, ale tym razem nie udało mu się zaskoczyć bramkarza Getafe.
Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy Barcelona postanowiła ukarać tych, którzy spóźnili się z włączeniem transmisji. Najpierw Sergi Roberto posłał dobre podanie do Pereza, który miał całkiem sporo czasu na zastanowienie się, w który róg bramki ma zamiar strzelić. Ostatecznie zdecydował się na środek, kiepską interwencją wykazał się Soria, który wypluł piłkę przed siebie, a z prezentu postanowił skorzystać Firpo, skądinąd rozgrywający naprawdę kiepski mecz. W 70. minucie Arthur pięknie przyjął sobie futbolówkę z rywalem na plecach, obrócił się i posłał prostopadłe podanie do Pereza, który miał już piłkę na lewej nodze, ale fatalnie przestrzelił.
Osiem minut przed zakończeniem drugiej połowy drugą żółta kartką, a w konsekwencji czerwoną, ukarany został Lenglet i Barcelona musiała radzić sobie w dziesiątkę. Fakt grania w przewadze podsycił trochę apetyty gospodarzy i dwukrotnie przed niezłą szansą stanął Kenedy, ale stojący na posterunku ter Stegen nie zawiódł.
Śmiesznych czasów dożyliśmy, gdy po wygranej 2:0 na trudnym wyjeździe na madryckich przedmieściach, więcej kręcimy nosem, aniżeli jesteśmy usatysfakcjonowani z rezultatu. Śmiesznych, czy może chciałoby się powiedzieć: smutnych. Wynik faktycznie może cieszyć, pierwsza wygrana w tym sezonie na wyjeździe stała się faktem i może napawać lekkim optymizmem, ale gra podopiecznych Ernesto Valverde może również przyprawiać o potężny ból głowy.
Do czego to doszło, żeby ter Stegen musiał asystować przy golach...
Getafe CF - FC Barcelona 0:2 (0:1)
0:1 Luis Suarez 41'
0:2 Junior Firpo 49'