Poniższy artykuł jest autorstwa Xaviera Boscha i został opublikowany na łamach Mundo Deportivo 26 września 2019 roku.
Prawie wszystko zaczęło dziać za zamkniętymi drzwiami. Zawodnicy nie przychodzą już na konferencje prasowe. Robią to tylko w przeddzień meczu w Lidze Mistrzów, co wynika zresztą z obowiązku nałożonego przez UEFA. Przestali też udzielać wywiadów, a następnie poprosili o brak towarzystwa ze strony mediów podczas ekspedycji. Ich życzenie zostało spełnione. Później mieli ważny głos w sprawie następcy Tito Vilanovy. Został nim wtedy Gerardo Martino. Jego współpracownik, trener od przygotowania fizycznego, Elvio Paolorosso, już po trzecim treningu otrzymał sprzeciw ze strony zawodników dotyczący jednej z jego metod treningowych. Kolejną sytuacją wartą odnotowania jest to, co stało się po pamiętnej porażce na Anoeta za kadencji Luisa Enrique. Lucho chciał wtedy usankcjonować więcej niż jednego piłkarza. Zawodnicy przekonali go, aby tego nie robił, a później sięgnęli po tryplet. Segurze nie wybaczono za wskazanie Piqué na winowajcę porażki w Superpucharze. Później, kiedy skrytykował Arturo Vidala za jego wpisy na mediach społecznościowych, rozłam między nim a szatnią był już całkowity.
Gdy pojawiła się opcja zatrudnienia Erica Abidala, pytano o zgodę piłkarzy. To samo działo się zresztą w przypadku Carlesa Puyola, który ostatecznie odmówił zarządowi. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że szatnia działa czasami jak dyrektor sportowy. Jej opinia jest istotna dla Bartomeu. Proponują, podpowiadają, albo wetują. Iñigo Martínez, który przez pewien czas był bliski przenosin do stolicy Katalonii, również miał poparcie w szatni. W przypadku Griezmanna było za to odwrotnie, a jednak trafił do klubu.
Gdy pojawił się temat meczu ligowego w Miami, pytano o zgodę piłkarzy. Gdy trzeba zagrać mecz towarzyski na drugim końcu świata, trzeba wynagrodzić piłkarzy premią. Kiedy wygrywają ligę, chcą dodatkowej premii za osiągnięcie 100 punktów. Kiedy wygrywają kolejną ligę, chcą premii za ukończenie sezonu bez porażki… i przegrywają w Levante. Wszyscy pukają do biur, aby dostać większe pieniądze i wspiąć się wyżej w drabince płacowej. Jeśli nie zostaną spełnione ich żądania, rozmawiają z mediami. Jeśli wszystko idzie po ich myśli to jest to równoznaczne ze szybkim wzrostem płac. Było już kilku takich, którzy prosili o pomoc klubu, gdy zostali oskarżeni o oszustwa podatkowe. Badano wówczas różne sposoby. Kiedy jednak odmówiono im pomocy, byli wściekli.
Kontuzje to kolejna kwestia. Jeden nie przechodzi operacji, bo chce zagrać na Mundialu. Drugi rezygnuje z gry w finale, ponieważ spieszy mu się z operacją, żeby być gotowym na Copa America. Wszystko jest w porządku, bo przecież leczenie to ich indywidualna sprawa. Kolejny, kiedy jest kontuzjowany, nie udaje się do lekarza… Ta informacja była kontrolowanym wyciekiem. Zdyskredytowanie Dembélé było częścią planu, aby pozyskać Neymara, o którego prosiła szatnia. Przyznano dyrekcji prawo do sprowadzenia „zdrajcy”. Ostatecznie jednak do tego nie doszło, gdyż jak wiemy PSG nie sprzedaje zawodników Barcelonie.
W ciągu dekady, właśnie w ten sposób szatnia zyskała władzę. Gwiazdy otrzymały wszystko, lub prawie wszystko. Piłkarze dostali tyle pieniędzy, ile nikt wcześniej. Nikt nie odważył się przebić tej bańki. Naprawienie tego jest bardzo skomplikowane. Można bowiem zmienić trenera czy prezydenta, ale szatnia wie, że ten kto ma nóż, kroi tort.
„Wszyscy musimy być zjednoczeni. Zawodnicy, kibice, dyrekcja… Wiemy, jakie gazety są związane z klubem. Są artykuły, które piszą, nawet jeśli podpisują się pod nimi inne osoby” - powiedział Gerard Piqué po wygranym 0:2 spotkaniu z Getafe.