"Dzisiaj, jak każdego ranka, Ousmane Dembélé wstanie trochę przed 9. Zje śniadanie przygotowane przez Anthony'ego, swojego prywatnego kucharza, zanim o 10 rozpocznie swoją codzienną rehabilitację" tak zaczyna się artykuł L'Équipe napisany przez Hugo Guillemeta, który podaje przyczyny nieustannych kontuzji Francuza. "Od jego przybycia wskaźnik higieny życia i zdrowia krzyżują się. Pierwszy, przez długi czas nieidealny, wciąż się poprawia, natomiast drugi cały czas spada. Trzeba znaleźć inne argumenty oprócz nocnego grania na PlayStation, aby wyjaśnić jego liczne i powracające ciężkie kontuzje mięśniowe" dodaje.
Zawodnik kontuzjowany od 4 lutego pożegnał się z sezonem w Barcelonie i z marzeniami o Mistrzostwach Europy. "Jego otoczenie opisuje go jako pozytywnie nastawionego, zmotywowanego i bardziej zdeterminowanego niż nigdy do triumfowania w Barcelonie". W artykule próbuje się uzasadnić częste urazy zawodnika, który w poprzednich drużynach nigdy nie doznał kontuzji.
Przypomina się, że pierwszego urazu nabawił się zaraz po podpisaniu kontraktu z Barceloną, do ktorej trafił po buncie polegającym na nieuczestniczeniu w treningach Borussii, co miało pomóc w transferze. "W Niemczech nie widzą żądnego obiektywnego powodu, przez który w Hiszpanii miałby częściej doznawać kontuzji niż w Zagłębiu Ruhry, gdzie występował bardzo często".
W Barcelonie mieszka z nim jego najlepszy przyjaciel, Moustapha Diatta (który służy mu do kontaktów z klubem) oraz wujek. "Klubowe źródła zapewniają również, że higiena życie Dembélé, rzekomo zła, często jest wyolbrzymiana, mimo że potwierdzają, że w pierwszym sezonie w Barcelonie nie była idealna". Pod koniec rozgrywek zawodnik nie miał problemów z przyznaniem tego na spotkaniu ze sztabem technicznym i zarządem. Jego najbliższe otoczenie zmieniło się, aby nie zostawiać niczego przypadkowi. Moussa Sissoko, jego agent, któy mieszka w Londynie, częściej pojawia się w Barcelonie, aby być bliżej zawodnika.
"W jego przypadku nie ma żadnych gotowych napojów, żadnych gazowanych. Pije tylko zdrowe i świeże rzeczy" wyjaśnia Anthony. "Ousmane gra bardzo dobrze w futbol i myślał, że mu to wystarczy. Ale dorósł i zrozumiał, że nie. Dzisiaj je doradę, okonia morskiego, kurczaka i dużo warzyw strączkowych. Ciężko jest widzieć całą jego pracę i ten pech do kontuzji, bo bardzo o siebie dba. To typ domatora, spokojny, nigdy nie zorganizował w domu imprezy. Narzuciłem mu godziny posiłków, bo o to poprosił. W domu wszystko jest rozplanowane, wszystko napisane, wszystko jest profesjonalne".
Dembélé miał zmienic Coca-Colę na soki pomarańczowe, ananasowe czy gruszkowe i bardzo poprawił jakość snu. "Ale wszyscy zawodnicy pokolenia Z chodzą późno spać. 12 czy 1 to dla nich wcześnie i nie dotyczy to tylko Ousmane'a, również Benjamina (Mendy'ego), Lucasa (Hernándeza), Kyliana (Mbappé)... Nie możesz prosić o to samo Dembélé i Hugo Llorisa. Ousmane zdaje sobie sprawę z tego wszystkiego, ale jego ciało nie reaguje na to...".
Czemu w Barcelonie doznaje kontuzji? Odpowiedź jest następująca: "Profil fizjologiczny Dembélé, połączony ze sposobem trenowania w Barcelonie, ma kluczowe znaczenie. Gra dynamicznie i szybko, wymaga od swojego ciała tego, co sprinter. A treningi w Barcelonie nie przygotowują go do takiego wysiłku, nie zapobiegają ewentualnym kontuzjom". Klinika Aspetar w Dausze obserwuje Dembélé po kontuzji. "Przekazali katalońskiemu klubowi wyniki z urządzenia GPS zawodnika. 90% jego biegów w trakcie meczu to sprinty, natomiast w czasie treningu to tylko 20%. Wymagania treningowe i meczowe nie odpowiadają sobie. Ponadto trzeba pamiętać o predyspozycjach zawodników. W niektórych klubach kultura treningowa nie odpowiada wymaganiom zawodników".
Wyjaśnia, że Barcelona trenuje w rytmie Piqué, Busquetsa czy Messiego. "Według klubowych źródeł Frenkie de Jong kilka tygodni po przybyciu do Barcelony zatrudnił trenera personalnego, kiedy zdał sobie sprawę, że obciążenie treningowe różni się od tego, którego doświadczył w Ajaksie". W artykule zaznaczają również, że w czasie jesiennego spotkania sztabu z Dembélé niektórzy członkowie zarządu przyznali, że Barcelona przyczyniła się do serii kontuzji Francuza.