Quique Setién, trener FC Barcelony, pojawił się na konferencji prasowej poprzedzającej mecz z Realem Sociedad na Camp Nou.
Jaki wpływ może mieć to, że Real Sociedad zakwalifikował się do finału Pucharu Króla?
Nigdy nie wiadomo, ale zawsze powtarzam, że trzeba spodziewać się najlepszej wersji rywala. To niesamowita drużyna, która dobrze gra w piłkę. Oczekujemy, że to będzie wymagający mecz, pojawią się trudności. I wiem, że skomplikują nam życie.
Może nam Pan wyjaśnić co złego zrobił Eder Sarabia, że trzeba było przepraszać zawodników?
W tym temacie nie ma już za dużo do dodania. Jedyne, co Eder Sarabia zrobił źle, to forma, w której się wyraził, która mi się nie podoba. To, jak ludzie zinterpretowali krzyki... Krzyczenie jest normalne. Uwielbiam to i nie martwię się tym. Martwię się formą. Kiedy przepraszaliśmy, robiliśmy to, bo zostały użyte słowa, których nie powinno się używać. Poza tym wszyscy rozumieją, że pierwszy trener krzyczy, że drugi również to robi, piłkarze to akceptują, kiedy ma to motywować. Ale my musimy pilnować formy, w jakiej się to robi, bo oglądają nas dzieci, a osoby, które ciągle pojawiają się w mediach, muszą być dobrze wychowane. Trzeba zadbać o formę, bo ona jest najważniejsza, nie tło.
Martwi Pana, że rozgłos spowodowany porażką z Realem skomplikuje trochę bardziej relację z piłkarzami?
Absolutnie. Porażka zawsze jest możliwa. Jest bolesna, ale zawsze może się zdarzyć. Jesteśmy przygotowani, aby przezwyciężyć frustrację. Trzeba wstać i pójść naprzód, jak przez całe życie. To jasne dla ludzi związanych ze sportem. Tak jak w życiu trzeba zdobyć zaufanie. Kiedy masz życiorys jak większość tych piłkarzy, którzy wygrali wszystko, i przychodzi ktoś nowy, patrzysz na to, co może wnieść do drużyny. Jedni są bardziej ufni, innych trochę to kosztuje. Ale takie jest życie. Ja muszę ich przekonać, że moja wiedza może im pomóc. Doszukujecie się czegoś, czego nie ma.
Ile czasu poza grą będzie Arthur?
To ból, dyskomfort, rozpoczęto leczenie. Trzeba poczekać i zobaczyć, jak to się rozwinie. Nic więcej nie mogę powiedzieć.
Czego bardziej Pan się obawia w jutrzejszym meczu: Realu Sociedad czy otoczenia?
Jestem spokojny, bo podchodzimy do tego meczu mając za sobą Klasyk. Jesteśmy przekonani, że były momenty, w których nie graliśmy dobrze, ale stworzyliśmy siedem świetnych sytuacji, które mogliśmy zamienić na gole. Jesteśmy na dobrej drodze. Kontynuujemy pracę i wierzymy, że rozegramy wielki mecz. Jesteśmy punkt za liderem, pozostało wiele spotkań.
Od jutra będziemy widzieć innego Edera Sarabię?
Będzie taki jak zawsze. Musi się tylko kontrolować i zmienić sposób wyrażania emocji. Musi kontrolować niektóre aspekty i to wszystko.
Na swojej prezentacji powiedział Pan, że podziwia piłkarzy, ale role w drużynie muszą być jasne. Ciężko Panu zarządzać szatnią?
Nie wiem, na czym się opierasz, aby twierdzić, że nie mamy kontroli nad szatnią. W szatni nie mamy żadnego problemu. Oni pracują, aby zrealizować to, co my zaplanowaliśmy. Jest wiele rzeczy, które wciąż ulegają poprawie. To obiektywne dane, które posiadamy i pokazujemy. Chociaż niektórych to nie interesuje.
Uspokaja Pana to, że zarówno wy, jak i Real w pewnym momencie się potkniecie? Zgadza się Pan z Piqué, że to była jedna z najgorszych wersji Realu?
Trudno, aby obie drużyny wygrały wszystkie mecze, bo liga jest bardzo skomplikowana. Nam jest ciężko wygrywać mecze, Realowi i jakiejkolwiek drużynie również. Mamy się dobrze, jesteśmy zmotywowani. Jeśli chodzi o opinię Gerarda, to on widzi pewne rzeczy, ja mogę widzieć inne…, albo te same.
Czuje Pan, że zamiast 52 dni minęło dużo więcej?
Szybko zleciało. To minęło tak szybko, że żałuję, że nie mogłem bardziej się tym cieszyć. Chciałbym, aby to trwało całe życie.
Co pozytywnie i negatywnie zaskoczyło Pana w Barçie?
Kiedy widzę, jak wykonują jakieś ćwiczenie, grają w dziada podziwiam ogromną jakość tych piłkarzy. Zachwyciło mnie nastawienie wszystkich, bo zawsze ma się wątpliwości jak zarządzać szatnią, a to było łatwiejsze, niż myślałem. Ani razu nie musiałem nawet krzyknąć. Mój sposób działania polega na przekonywaniu. Taki mam sposób bycia. Generalnie nie miałem problemów z zarządzaniem szatnią. A jeśli chodzi o negatywy, to niczego nie zauważyłem.
Widzi Pan faworyta w walce o La Ligę?
Nie możesz powiedzieć, że jest jakiś faworyt, bo to zmienia się co tydzień, Najważniejsze są odczucia, ciągłość. Wybaczcie, że naciskam na to, ale jestem bardzo zadowolony, że stworzyliśmy siedem świetnych okazji na Bernabéu. To oczywiste, że trzeba je trafiać. Gol Realu padł po rykoszecie Piqué. Nasza akcja z Martinem była taka sama, ale nie wpadła do siatki. Dla innych to może być ważne, ale ja skupiam się na innych rzeczach. To bardzo pozytywne, że stworzyliśmy siedem okazji. Piłkarze nie są głupi. Powtarzam. Mieliśmy siedem świetnych sytuacji w meczu z Realem.
Co Pan sądzi o tej zbiorowej psychozie związanej z koronawirusem?
Są bardziej kompetentni ludzie ode mnie, ale wydaje się, że musisz znać się na wszystkim. Nie rozumiem tych pytań o rzeczy, których nie kontrolujesz. Ale skoro trzeba o coś zapytać…
Co się dzieje z Ansu Fatim?
Ansu to ważny zawodnik. Bardzo wiele rzeczy robi dobrze, inne musi poprawić. Ale liczymy na niego i jestem bardzo zadowolony z jego pracy.
Granie za zamkniętymi drzwiami ma sens? Co Pan o tym myśli?
Jako piłkarz przyszło mi kiedyś grać bez publiczności i to było bardzo smutne. Atmosfera, która się kreuje, przede wszystkim kiedy grasz u siebie, impuls są bardzo ważne. Ale to tematy, w których musimy słuchać kompetentnych władz. To trochę smutne, ale jeśli trzeba będzie to zrobić, to nie będzie wyjścia.
Messi nie zdobył bramki w sześciu z ostatnich siedmiu spotkań. Martwi to Pana?
Nie martwi mnie to. Jeśli by strzelał, to byłoby świetnie. Ale to coś, co może się przytrafić nie tylko Leo, ale któremukolwiek z zawodników. Prawda jest taka, że ma okazje. I to jest najważniejsze, że stwarza okazje. To, że przez jakiś okres nie strzela, nie ma większego znaczenia.