Szanse na to, że Ivan Rakitić trafi do Sevilli, w której grał zanim w 2014 roku trafil do Barcelony, z każdym dniem są coraz mniejsze. Estadio Deportivo pisze dzisiaj o finansowych trudnościach, z którymi muszą się zmierzyć Andaluzyjczycy. Szef dyrekcji sportowej Sevilli, Monchi, chciałby sprowadzić Rakiticia z powrotem na Sánchez Pizjuán, ale klub nie dysponuje środkami ekonomicznymi na przeprowadzenie operacji.
Jak podaje Estadio Deportivo "Oprócz wymagań Barçy dotyczących transferu, kluczowa jest postawa zawodnika wobec jego pensji, ponieważ przejście do Sevilli jest możliwe jedynie jeśli pomocnik zrezygnuje z częsci wynagrodzenia, które pobiera w Barcelonie, gdzie sięga ono 7,8 mln euro netto. Los Nervionenses będą w stanie płacić mu wysoką pensję, ale będzie ona daleka od jego wynagrodzenia w Barcelonie". I dodaje, że "problem w tym, że 32-letni Rakitić żądą 3-letniego kontraktu i aktualnie nie zamierza obniżyć ani o euro swoich wymagań, więdząc że na stole ma propozycje wyższego wynagrodzenia od klubów z zagranicy, które oferują mu 8,2-8,5 mln. Kwota jest poza zasięgiem Sevilli, która będzie musiała zrezygnować ze swojego marzenia, jeśli Rakitić nie zmieni zdania i nie dopasuje swojej pensji do możliwości finasowych Los Nervionenses".
Oczywiście oprócz wynagrodzenia trzeba też pamiętać o pieniądzach, które chce otrzymać Barcelona za transfer Rakiticia, któremu został rok kontraktu. Katalończycy nie są na dobrej pozycji, ponieważ za rok Chorwat będzie mógł odejść za darmo. Duma Katalonii nie odda go jednak za bezcen; chce otrzymać za niego 15-20 milionów euro. Może być w gotówce albo w ramach innej operacji.
Szanse Sevilli na pozyskanie pomocnika zależą od tego, czy Rakitić zdecyduje się obniżyć swoje wymagania finansowe w zamian za powrót do klubu, w którym jest idolem, i do miasta, które uwielbia i gdzie żyje rodzina jego żony, Raquel Mauri.