Mamy grudzień, a Barcelona bardziej walczy teraz o kwalifikację do Ligi Mistrzów niż o wygranie La Liga. Dziewiąte miejsce, 14 punktów w 10 kolejkach - tak źle nie było od 17 lat. Mimo wszystko Barca ma jednak zaległe mecze i może dość szybko wrócić do ligowej czołówki. Warunek jest jeden: trzeba teraz seryjnie wygrywać, nie ma już marginesu błędu. Nie będzie też w najbliższym czasie łatwiejszego meczu, na Camp Nou przyjeżdża Levante. Gramy na zakończenie weekendu o 21:00.
Goście pojawili się w La Liga w połowie poprzedniej dekady i od tego czasu notowali w barcelońskiej świątyni futbolu same porażki. Było kilka razy 1:0, było też 7:0 w 2013 roku (w pierwszej kolejce za Taty Martino, Barca prowadziła do przerwy aż 6:0). W lutym tego roku mieliśmy skromne 2:1 po dublecie Fatiego i dwóch asystach Messiego. Fati jest niestety kontuzjowany i wróci po Nowym Roku, Messi przestał zarówno strzelać jak i asystować - gra w tym sezonie niemal wszystko, a uciułał w lidze raptem cztery gole i nie zanotował jeszcze asysty, choć raptem w lipcu bił swój rekord asyst w jednym sezonie na hiszpańskich boiskach. Forma Leo jest zatrważająca, a bez niego Barca nie tylko odpadnie z hukiem z Ligi Mistrzów już w 1/8 finału, ale także może spaść do Ligi Europy, co byłoby katastrofalne dla klubowych finansów. Żarty się skończyły, zapominamy teraz o innych rozgrywkach, ponieważ do końca grudnia grana będzie tylko La Liga.
Wydaje się, że Koeman nie przeprowadzi zbyt wielu rotacji, choć teraz przed nami maraton meczów na Camp Nou i po słabszym Levante przyjeżdża wicelider Real Sociedad, a następnie zawsze groźna Valencia. Mimo wszystko przed Ter Stegenem wystąpi zapewne Dest, obok niego Mingueza lub Araujo w parze z Lengletem i Alba (lub ewentualnie Firpo) na lewej stronie. W środku tradycyjnie o dwa miejsca rywalizują Busquets, Pjanić i de Jong. Wiadomo, że z przodu zagra Messi, pewnie znajdzie się też miejsce dla Griezmanna i Braithwaite'a. Dembele i Fati są kotuzjowani, więc grać muszą Coutinho, Pedri lub Trincao.
Do niedawna Camp Nou było niemal niezdobytą twierdzą, ale w lipcu wygrała tu Osasuna, następnie Real i ostatnio Juventus. Wygrana Levante byłaby gigantyczną sensacją, ale niestety skończyły się czasy, w których zastanawialiśmy się tylko jak wysoko Barca taki mecz wygra. Tym razem czekamy po prostu na zdobycie trzech punktów możliwie najmniejszym nakładem sił, brak kontuzji i namiastkę dobrej gry. Koeman jeszcze niczego nie przegrał, ale oblał praktycznie wszystkie wazne sprawdziany tej jesieni. Sezon potrwa jednak jeszcze pół roku, więc póki co pozostaje nam czekać na jakiś przełom.
FC Barcelona - Levante CF, Camp Nou, 13.12.2020 godz.21:00