Ostatnie porażki w lidze, nieoczekiwane i bolesne, ponieważ oznaczały pożegnanie się z mistrzostwem, które jeszcze jakiś czas temu było na wyciągnięcie ręki, jeszcze bardziej utwierdziły Joana Laportę i jego zarząd w tym, co planowali po wygraniu wyborów. Trzeba dokonać przebudowy drużyny i zmienić hierarchię w zespole, którą do tej pory nikt się nie zajmował.
To oczywiste, że aktualnie wzrok wszystkich skupiony jest na Ronaldzie Koemanie, który ma jeszcze rok kontraktu. Zaufanie do niego spadło po ostatnich słabych występach drużyny. Barcelona mogła być zależna tylko od siebie w walce o La Ligę, a na dodatek nie miała przed sobą bardzo trudnego kalendarza. Musiała tylko wygrać z Granadą, dzięki czemu zapewniłaby sobie fotel lidera, a później czekałyby ją tylko pojedynki z Valencią, Atlético, Levante, Celtą i Eibarem. Odniosła zwycięstwo w tylko jednym meczu, dwa przegrała, a dwa zremisowała.
Zarząd i dyrekcja sportowa wiedzą, że nie można patrzeć tylko na Koemana i skupiać się tylko na nim. W Barcelonie jest kilku zawodników, którzy nie mogą zostać w klubie, a przynajmniej nie mogą mieć dłużej łatki nietykalnych. Trzeba porozmawiać z nimi o ich sytuacji w drużynie.
W tej grupie nie ma Leo Messiego. Joan Laporta chce za wszelką cenę przedłużyć umowę z kapitanem. Pod względem sportowym i marketingowym jego pozostanie jest konieczne. Ale oprócz Messiego jest jeszcze kilku zawodników, którzy tworzą trzon drużyny i wygrali sporo trofeów dla Barçy, ale którzy pamiętają też klęski z Rzymu, Liverpoolu, Lizbony z poprzednich sezonów oraz porażki z PSG, Granadą i Celtą z obecnych rozgrywek.
Zarząd uważa, że trzeba dokonać wielkich zmian, które nie ominą ważnych zawodników, ponieważ jeśli Laporta i jego współpracownicy nie dokonają poważnych ruchów, będą tak samo odpowiedzialni za upadek drużyny jak były prezydent Bartomeu, który latem zeszłego roku rozpoczął już przebudowę pozbywając się Luisa Suáreza, Rakiticia i Vidala. Jordi Alba również był bliski odejścia, ale Koeman wierzył w niego. Obrońca, którego kontrakt wygasa w 2024 roku, zaliczył dobry sezon.
Blisko prezydenta pojawiają się nawet głosy, według których jeśli nie podejmie on działań wobec weteranów, którzy na boisku nie prezentują już wyśmienitej formy, na czym cierpi gra drużyny, kibice zwrócą się przeciwko władzom klubu, kiedy w końcu wrócą na trybuny. Laporta chce więc usiąść do rozmów z Sergim Roberto (29 lat, kontrakt do 2022 roku), Sergio Busquetsem (32 lata, kontrakt w 2023 roku) i Gerardem Piqué (34 lata, kontrakt do 2024 roku), aby przeanalizować ich sytuację w drużynie, ile zarabiają i co dają zespołowi oraz poprosić o obniżenie pensji, jako że ich rola w zespole będzie mniejsza, lub o odejście z właściwymi honorami, zgodnie z tym, co osiągnęli, ale też pamiętając o ich aktualnych występach.
Barcelona pragnie również porozmawiać z Antoine’em Griezmannem, którego kontrakt wygasa w 2024 roku. Na dzień dzisiejszy nie jest on nietykalny ani niezbędny. Duma Katalonii uważa, że jego występy nie odpowiadały pensji, którą pobiera, a nie można zapominać, że Blaugrana musi obniżyć wydatki na wynagrodzenia.
Klub chce też porozmawiać z wieloma innymi zawodnikami (Neto, Umtitim, Juniorem, Pjaniciem, Coutinho, Braithwite’em i Matheusem), ale nowością jest to, że niektórzy, którzy do tej pory byli nietykalni, już tacy nie są. Od przyszłego tygodnia może zacząć się seria rozmów.