Do nietypowej sytuacji doszło wczoraj wieczorem w Chesire. Grupa kibiców Manchesteru United udała się pod dom Richarda Arnolda, dyrektora generalnego Czerwonych Diabłów, aby wziąć udział w, według organizatorów, pokojowym i legalnym proteście. Aby uniknąć awantury i udzielić niezbędnych wyjaśnień, reprezentant angielskiego klubu spotkał się ze wspomnianymi kibicami w jednym z pubów. W sieci krążą nagrania z rozmowy, w czasie której poruszono m.in. temat Frenkiego de Jonga.
Zapytany o możliwy transfer holenderskiego pomocnika Arnold zapewnił: „Pieniądze nie są problemem”. „John Murtough [dyrektor ds. futbolu Manchesteru United] pracuje od szóstej rano do dziesiątej wieczorem próbując osiągnąć porozumienie ws. transferu”, dodał i przyznał, że budżet Manchesteru wynosi 200 mln funtów i że nie chcą pozwolić, żeby wymsknęły im się ich główne cele.
„Nasi przedstawiciele są w Barcelonie, aby przeprowadzić transfer de Jonga. Robimy wszystko, co możliwe, żeby go sprowadzić”, powiedział Richard Arnold, który nie mógł nic więcej wyjawić kibicom.
Na temat zarządzania klubem przez Joela Glazera Arnold wyjaśnił, że w Manchesterze United „wszystko zmienia się w dobrym kierunku”. „Nie jestem tutaj, żeby kogoś bronić. Akcjonariusze mogą mówić sami za siebie”, ocenił, chociaż w czasie rozmowy o Frenkiem de Jongu wykorzystał okazję, aby uderzyć w poprzednich włodarzy klubu: „Chcecie, żebym to ja pozyskiwał zawodników? Czy to wam czegoś nie przypomina?”.