Brak transferu Azpilicuety zrobił Barcelonie większą krzywdę, niż zakładano. Pozyskanie Hiszpana było priorytetem dla Xaviego, który uważał, że może on zająć prawą obronę Dumy Katalonii. Azpilicueta jest pewny w defensywie, ale też daje jakość w ataku i ma doświadczenie w wymagających meczach.
„Musimy się tutaj wzmocnić”, powiedział Xavi po bezbramkowym remisie z Rayo, kiedy zapytano go o prawą obronę. W pierwszym ligowym starciu wystąpił tam Araujo i mimo że zagrał nieźle, widać było też jego braki na tej pozycji. Wystawienie Urugwajczyka na boku defensywy w meczach, gdzie trzeba mierzyć się z dobrymi i szybkimi skrzydłowymi może być jedną z opcji, ale nie normą. „Uczę się gry na boku”, przyznał Araujo. A w Barcelonie, od której wymaga się pucharów, nie ma czasu na naukę.
Xavi jednak nie ma zaufania do Desta, który nie znalazł się na liście powołanych na spotkanie z Rayo, ponieważ może trafić do Manchesteru United. Sergi Roberto też jest jedną z opcji, ale nie preferowaną przez trenera. Wychowanek ostatecznie przedłużył kontrakt po naciskach Xaviego na dyrekcję sportową, ale szkoleniowiec nigdy nie widział go w wyjściowym składzie na prawej obronie. Koundé, który jeszcze nie został zarejestrowany, również może grać jako boczny obrońca, ale mówił już Xaviemu, że chce występować na środku. Francuz odrzucił ofertę Chelsea m.in. dlatego, że Tuchel nie powiedział mu, jaką będzie miał rolę i na jakiej pozycji będzie grał.
Klub wie, że trener chce wzmocnić prawą i lewą defensywę, ale nie zamierzał wydawać dużo pieniędzy na te pozycje. Transfer na lewą obronę jest już praktycznie zamknięty, ponieważ wkrótce powinno nastąpić ogłoszenie pozyskania Marcosa Alonso. Nie wiadomo jednak, czy ktoś przyjdzie na prawą stronę, ponieważ Barça chce też zakontraktować Bernardo Silvę. W zależności od tego, kto opuści klub i jak bardzo uda się zmniejszyć wydatki na pensje, Duma Katalonii będzie przeczesywać rynek w poszukiwaniu gracza, który zabezpieczy prawą obronę.