• 165

Autopilot nie doprowadzi Barçy do sukcesów

Części samochodowe online - Ucando.pl

Latem 2013 roku wydawało się, że Tata Martino dostał prawdziwą gwiazdkę z nieba. Argentyński szkoleniowiec był autorską fantazją Sandro Rosella, który, pomimo propozycji Zubizarrety, zdecydował się powierzyć właśnie ówczesnemu pięćdziesięciolatkowi stery w Barcelonie. Martino otrzymał od losu szansę zarządzania bodaj najlepszym zespołem na świecie i – dziś możemy powiedzieć to z pełnym przekonaniem – zawiódł oczekiwania kibiców.

 

Początek kadencji Martino był jednak obiecujący. Barça grała naprawdę nieźle, dominowała poszczególne mecze, notowała bardzo dobre wyniki, przewodziła stawce w La Liga, a w dodatku Argentyńczyk popisywał się na konferencjach prasowych, błyszczał sarkazmem; kibice byli zadowoleni. Sprawdzała się polityka rotacji, piłkarze wyglądali bardzo dobrze pod względem fizycznym, jednak z każdym kolejnym tygodniem sytuacja wyglądała coraz gorzej, aż osiągnęła swoje apogeum na przełomie ostatniego tygodnia, gdy Barça w ciągu kilku dni praktycznie pogrzebała swoje szanse na triumf w La Liga i odpadła z Ligi Mistrzów.

 

Oczywistym jest, że nie można całej winy zrzucać na Martino. To nie on wybierał ten nieudolny zarząd, to nie on odpowiada za bałagan wokół klubu, nie jego winą są kontuzje czy zbliżający się mundial i domniemane oszczędzanie się przez niektórych piłkarzy (spójrzcie na ilość typowo fizycznych starć np. Messiego w ostatnich meczach); można zarzucić mu jedynie odrzucenie możliwości sprowadzenia obrońcy i liczenie na wątpliwe zdrowie Carlesa Puyola. Problemy Barcelony składają się ze zdecydowanie większej ilości czynników niż tylko z osoby trenera, jednak nie da się oprzeć wrażeniu, iż Martino nie jest odpowiednim człowiekiem na tym stanowisku.

 

O ile na początku swojej kadencji Tata Martino był wspierany przez media, które często go chwaliły, o tyle z biegiem czasu stosunek głównych tub katalońskiej prasy, czyli Sportu i Mundo Deportivo, diametralnie się zmienił. W tym momencie z gazet płyną tony – zresztą zasłużonej – krytyki, a trener z każdą kolejną konferencją prasową pogrąża się coraz bardziej. Pomijając świetne spotkanie z Realem, Barça Martino w ostatnich tygodniach cieniuje, podobnie jak i jej trener. Widać symptomy, które miały miejsce w sezonie 2007/2008, ostatnim bez trofeów dla Barcelony i ostatnim dla Franka Rijkaarda – trener bez przerwy mówi o wspieraniu piłkarzy, brakuje jakiejkolwiek publicznej autokrytyki, a wszelkie niepowodzenia zrzucane są na karb przypadku.

 

Największym problemem obecnej Barcelony nie jest to, że przegrywa mecze, niezależnie od tego czy robi to w lepszym (Granada) czy gorszym (Valladolid) stylu. Nikt nie jest niepokonany. Przegrywały największe ekipy w historii – Real z lat 50. czy 60., Milan z 90., czy też Barça Guardioli. To nie porażki są różnicą między PepTeamem a tym, co obecnie serwuje nam Tata. Różnicą jest to, jak się na nie reaguje. Po zanotowaniu porażki drużyna Guardioli w kolejnym meczu wychodziła na rywala z niesamowitą furią, a poza aspektem psychologicznym ogromne znaczenie miał tutaj także ten taktyczny. Pep potrafił wymyślić jakąś nowinkę, która potrafiłaby zaskoczyć rywala, w jakiś sposób rozwinąć zespół, polepszyć go. Teraz tego nie ma. W każdym kolejnym meczu, w którym Barcelonie nie idzie widać tę samą frustrację, ten sam brak pomysłu.

 

Czymś niesamowitym jest to, że zaledwie trzy tygodnie po kapitalnym meczu na Santiago Bernabéu i ograniu Realu Ancelottiego w jego własnym domu, Martino nie potrafi znaleźć sposobu na to, aby poskromić Granadę. Niesamowite jest to, co stało się z Ceskiem, z Mascherano, z Pedro, Alexisem, Xavim. Niesamowite jest to, że zawodnik taki jak Song wciąż ma miejsce w drużynie. A jeszcze bardziej niesamowite jest to, że niekiedy wychodzi nawet w podstawowym składzie!

 

W meczach z Atlético czy Granadą Barcelona nie miała lidera na boisku, jednak jeszcze gorszy jest fakt, że takowego nie było także poza nim, obok ławki rezerwowych. Martino, jak to zwykle w jego przypadku bywa, po szybko straconej przez Barcelonę bramce większość meczu spędził spacerując ze spuszczoną głową. Decyzje podejmowane w trakcie spotkań przez szkoleniowca Barçy raczej osłabiały ją niż wzmacniały. Za każdym razem, gdy trener podejmował jakąś decyzję mającą spowodować poprawę, Barcelona na boisku tylko pogrążała się w jeszcze większym gównie.

 

Spójrzcie na zmiany przeprowadzone przez Martino w meczach z Granadą i Atlético. Zacznijmy od tego pierwszego spotkania. Szkoleniowiec zdecydował się wprowadzić na boisko Alexisa, co było bardzo dobrą decyzją (choć – zwyczajowo – spóźnioną o jakichś 20 minut), a z boiska zdjął Sergio Busquetsa. To kompletne nieporozumienie. Hiszpański pomocnik jest absolutnym fundamentem zespołu i wielu widzi w nim postać o podobnym stopniu ważności dla zespołu jak Messiego czy Xaviego. W tym samym momencie po boisku biegał jeszcze Alex Song. Kameruńczyk w Barcelonie gra tragicznie, nie inaczej było w meczu z Granadą, w którym to właśnie jego strata spowodowała kontrę zakończoną bramką gospodarzy. Zagubiony pomocnik pozostał jednak na boisku, a osoba kluczowa dla modelu klubu – Busquets – musiała je opuścić.

 

Jeszcze dziwniejsza była zmiana przeprowadzona w rewanżowym meczu z Atlético. Argentyński szkoleniowiec Barcelony w 72. minucie postanowił zdjąć z boiska Andrésa Iniestę i zamiast niego wprowadził Pedro. Na pomeczowej konferencji prasowej Martino tłumaczył: „Uważałem, że Andrés może być zmęczony. Być może nie miałem racji, być może był fantastyczny, a ja się pomyliłem. Zmieniając Iniestę mieliśmy Pedro i Albę oraz Alexisa i Alvesa na skrzydłach i Neymara z Messim w środku”. W Katalonii działanie to odebrano jako zdradę stylu Barçy, jako wyznaczanie zupełnie nowej drogi na przyszłość. W swoim tradycyjnym piątkowym felietonie dla Sportu Xavi Torres napisał: „72. minuta meczu na Vicente Calderón zostanie zapamiętana jako ta, która zmieniła cykl, zmieniła sposób myślenia, osobowość. (…)Barça grała z dwoma piwotami (Sergio i Xavim) i w ciągu niecałych 20 minut wykonała piętnaście dośrodkowań, pisząc zupełnie nowy scenariusz”.

 

Tata Martino nie zdaje sobie sprawy z tego, czym jest Barcelona. Trafił do zupełnie nowego dla siebie środowiska, w którym wszystko jest podporządkowane jednej idei, jednemu stylowi gry, jednej filozofii związanej z wprowadzaniem młodych piłkarzy do cantery i prowadzeniem ich za rękę od wieku małego szkraba do pierwszego zespołu w tym samym ustawieniu. Poprzez swoje działania Tata Martino zdecydowanie odbiega od wyznaczonego stylu Barcelony, od rzeczy absolutnie kluczowych dla dobrego funkcjonowania tego klubu, czyli ciągłego utrzymywania się przy piłce, dużej ilości gry jeden na jeden, etc. W trakcie ostatnich paru spotkań jedynym sposobem Martino na zmianę boiskowych wydarzeń było wprowadzanie czwartego napastnika (Pedro lub Alexisa) kosztem jednego z pomocników. Barça przechodziła wówczas do systemu 4-2-4 z dwoma pivotami (Xavim i Busquetsem z Atléti, Iniestą i Songiem przeciwko Granadzie) , dwoma skrzydłowymi (Pedro i Alexisem) oraz Messim i Neymarem w środku. W takim systemie piłka była rozrzucana na skrzydła, skąd boczni obrońcy i skrzydłowy wbijali ją bez przerwy w pole karne na Messiego (169 centymetrów wzrostu) i Neymara (174). Taktyka godna prawdziwego sabotażu.

 

Wielu culés za ostatnie wyniki obwinia głównie Leo Messiego, co jest chyba największą głupotą we wszechświecie. Argentyński napastnik nie przeżywa swojego najlepszego okresu w historii, jasne, można też wymyślać pozaboiskowe powody takiego stanu rzeczy (zbliżający się mundial, problemy z wymiotami, etc.), jednak i w tym miejscu spora część winy spada na Martino. Szkoleniowiec Barcelony postanowił złamać jedną z podstawowych zasad wymyślonych parę lat temu przez Pepa Guardiolę, który w 2011 roku powiedział: „Messi jest jedyny i niepowtarzalny. Miejmy nadzieję, że nigdy się nie znudzi, a Barça otoczy go odpowiednimi piłkarzami”. Po meczu z Atlético Martino powiedział: „Nie zależało nam na tym, aby Leo Messi brał czynny udział w grze”. Co się stało w szatni Barcelony, że zaszły aż takie zmiany?

 

Nie można mieć pretensji do Messiego o to, ze trener wystawia go na pozycji, na której jest on praktycznie poza grą. W spotkaniu z Atlético Madryt, tym z ‘legendarnymi’ kilometrami Messiego, Leo zaliczył blisko dwa razy mniej kontaktów z piłką niż wynosi jego średnia w europejskich pucharach. Nie ma co się dziwić dystansowi przebiegniętemu przez Messiego, jeśli ten dostaje od trenera rolę, w której – tu cytat – „nie ma brać czynnego udziału w grze”. Martino zdecydował odciąć od gry zawodnika, wokół którego ta drużyna była budowana od wielu lat i wokół którego pozostali piłkarze kręcą się niczym Ziemia wokół Słońca. Uderzanie mediów i kibiców w osobę Messiego jest tak dobre, jak polewanie ognia benzyną; z całą pewnością nie rozwiąże to problemu, a tym bardziej nie przyniesie niczego dobrego.

 

Spójrzcie na drogę trenerów z Ameryki Południowej w Europie i na drogę Taty Martino. Zazwyczaj nieznany szerszej publiczności na Starym Kontynencie szkoleniowiec z krajów latynoamerykańskich dostaje do poprowadzenia drużynę raczej z dołu tabeli, jakąś przykładową hiszpańską Almerię czy inną Granadę, tam przyzwyczaja się do panujących standardów i dopiero później rozpoczyna swoją powolną drogę na szczyt. Nawet Marcelo Bielsa, trener podziwiany na przykład przez samego Guardiolę, dostał robotę w Athleticu Bilbao i w tym momencie pracuje w Olympiku Marsylia. To zdecydowanie nie jest europejski  ‘top’. Martino dostał propozycję z Barcelony, z jednego z najlepszych, o ile nie najlepszego, zespołu na świecie, który miał stać się jego pierwszym zespołem na europejskiej arenie. Praca ta zdecydowanie przerosła jego możliwości.

 

Nie zrozumcie mnie źle. Uważam Tatę za bardzo dobrego faceta, szczerego, otwartego, a co najważniejsze także niezłego szkoleniowca, jednak powierzenie mu posady w Barcelonie było strzałem w stopę Barcelony. Argentyńczyk nie był w stanie w ciągu chwili pojąć, czym jest Barça, czym jest (słabnące przez działania zarządu, ale o tym innym razem) ‘més que un club’. Można go porównać do bardzo dobrego pływaka stylem dowolnym, któremu kazano nurkować w okolicach Rowu Mariańskiego. Uważano, że sobie poradzi, bo w końcu umie pływać, jednak im głębiej nurkował, tym mniejsze miał szanse na wydostanie się na światło dzienne, aż w końcu, w ostatnich tygodniach, doszczętnie je stracił.

 

Ciężko oprzeć się wrażeniu, że Tata Martino najprawdopodobniej tylko dokończy obecny sezon w Barcelonie, a później zakończy swoją przygodę z katalońskim klubem. Na temat przyszłości szkoleniowca istnieje wiele plotek i praktycznie każda z nich potwierdza, że kontrakt obowiązujący do 2015 roku zostanie rozwiązany. Mówi się nawet, że Martino może zostać zwolniony w przypadku porażki w środowym finale Copa del Rey, a Barçę tymczasowo przejąłby trener rezerw, Eusebio. Zarząd Barcelony wie już, że konieczne będzie zatrudnienie trenera z marką, trenera, który będzie w stanie udźwignąć ciężar związany z prowadzeniem Barcelony. Przypadek Taty Martino ostatecznie potwierdził, że Barça nie jest samograjem i nie można w niej ustawić trybu ‘autopilota’, licząc na to, że Messi i spółka wszystko wygrają sami, bo ostatecznie autopilot obierze zły kurs i w najlepszym przypadku doleci do innego celu niż powinien, a w najgorszym… zniknie z powierzchni ziemi, jak samolot malezyjskich linii lotniczych. 

13.04.2014 17:18, autor: Mashi, źródło: własne

Powiązane newsy

Mecze


Cádiz CF

FC Barcelona
0 : 1
La Liga
Nuevo Mirandilla - 21:00 13-04-2024

FC Barcelona

PSG
1 : 4
Champions League
Olímpic Lluís Companys - 21:00 16-04-2024

Real Madryt

FC Barcelona
3 : 2
La Liga
Santiago Bernabéu - 21:00 21-04-2024

FC Barcelona

Valencia
4 : 2
La Liga
Olímpic Lluís Companys - 21:00 29-04-2024

Girona

FC Barcelona
4 : 2
La Liga
Montilivi - 18:30 04-05-2024

FC Barcelona

Real Sociedad
2 : 0
La Liga
Olímpic Lluís Companys - 21:00 13-05-2024

UD Almería

FC Barcelona
0 : 2
La Liga
Mediterráneo - 21:30 16-05-2024

FC Barcelona

Rayo Vallecano
- : -
La Liga
Olímpic Lluís Companys - 19:00 19-05-2024

Tabela La Liga

Drużyna M W R P BZ BS Pkt
1 Real Madrid 36 29 6 1 83 22 93
2 Barcelona 36 24 7 5 74 43 79
3 Girona 36 23 6 7 75 45 75
4 Atlético de Madrid 36 23 4 9 67 39 73
5 Athletic Club 36 17 11 8 58 37 62
6 Real Sociedad 36 15 12 9 49 37 57
7 Real Betis 36 14 14 8 48 43 56
8 Villarreal 36 14 9 13 60 60 51
9 Valencia CF 36 13 9 14 37 40 48
10 Getafe 36 10 13 13 41 51 43
11 Alavés 36 11 9 16 34 45 42
12 Sevilla 36 10 11 15 47 50 41
13 Osasuna 36 11 8 17 40 54 41
14 Las Palmas 36 10 8 18 32 46 38
15 Rayo Vallecano 36 8 14 14 29 44 38
16 Celta de Vigo 36 9 10 17 42 54 37
17 Mallorca 36 7 15 14 29 41 36
18 Cádiz 36 6 14 16 25 49 32
19 Granada CF 36 4 9 23 37 70 21
20 Almería 36 2 11 23 35 72 17

Ostatnie komentarze

Ubezpieczenie Twojego pojazdu w pełni online - Beesafe.pl