Jak niedawno informowaliśmy, TAS poprosił Barcelonę o dodatkowe dokumenty związane z przybyciem do klubu ze stolicy Katalonii kilkunastu nieletnich zawodników, których nieuprawnione wdrożenie do klubu było powodem nałożenia na Blaugranę bana transferowego. Jak się okazuje, dodatkowe dokumenty i dodatkowy czas do namysłu dał sobie nie Trybunał Arbitrażowy, a sama Barcelona!
Według źródeł klubowych, TAS w swym postępowaniu doszedł do wniosku - w tym przypadku nieprawidłowości zaistniały nie w procesie rejestraci przez klub, a tylko przy przeprowadzce młodych piłkarzy. Przypomnijmy, że przepisy FIFA jasno określają, iż wdrożenie zawodnika spoza obrębu 50 kilometrów od siedziby klubu jest możliwe tylko wtedy, gdy jego rodzina przeprowadzi się w ten obręb w celu innym, niż zwiazany z wdrożeniem syna, czyli np. w wyniku naturalnej migracji, czy znalezieniu pracy zarobkowej.
Stąd też konkluzja Trybunału, iż winę ponoszą nie struktury klubu, lecz włodarze, którzy mimo znajomości przepisów, z premedytacją doprowadzili do sprowadzenia młodych zawodników. Według Di Marzio TAS skłonny jest uchylić sankcje wobec Barcelony, lecz tylko w wypadku, gdy rozpocznie jednocześnie postępowanie wobec jednostki odpowiedzialnej, a więc Josepa Bartomeu, co wiązałoby się w koniecznością niezwłocznej dymisjii prezydenta ze swego stanowiska.
Barcelona zapewniła o dostarczeniu dodatkowych dokumentów, by dać sobie czas na rozważenie tej alternatywy. Bartomeu jest wobec niej niechętny, nie czuje się odpowiedzialny za ten proceder, ponieważ następował on jest za rządów Sandro Rosella, jednak większość zarządu, argumentując swoje zdanie dbaniem o dobro klubu, wywiera na prezydencie presję, by ten zgodził się przyjąć odpowiedzialność na siebie.
Ten news jest niestety żartem z okazji obchodzonego 28 grudnia w krajach hiszpańskojęzycznych "Día de los Santos Inocentes", będącego odpowiednikiem naszego "Prima Aprilis". Werdykt TAS zostanie ogłoszony 30 grudnia.