Jeden z najbardziej utytułowanych piłkarzy w historii futbolu, według wielu najlepszy środkowy pomocnik, jakiego nosiła Matka Ziemia, absolutnie kluczowa postać magicznej Barcelony Guardioli – Xavi Hernandez. W przeciągu niespełna 6 lat przeszedł drogę od najważniejszego ogniwa klubu oraz reprezentacji do zawodnika wykorzystywanego w systemie rotacji, którego odejścia przed obecnym sezonem domagała się rzesza sympatyków Blaugrany. Co zaważyło na stopniowej marginalizacji roli Generała w zespole? Postaram się znaleźć odpowiedź na to pytanie.
W momencie objęcia zespołu przez Guardiolę Xavi miał na karku 28 lat, a więc był piłkarzem bardzo doświadczonym, aczkolwiek na pewno nie wypalonym na niwie sportowej. Potwierdził to zresztą na Mistrzostwach Europy, prowadząc La Roja do tytułu najlepszej drużyny na Starym Kontynencie, a samemu otrzymując nagrodę piłkarza turnieju. Życiową formę zaprezentował również w sezonie 2008/09, który zakończył z 6 golami i 20 asystami w samej La Liga.
Pięć lat później – na zaledwie rok - stery w klubie przejął Gerardo Martino, u którego Xavi wciąż był cennym zawodnikiem, grającym w każdym ważnym spotkaniu, ale już w spotkaniach ze słabszymi rywalami Generał przeważnie odpoczywał. Złożyło się to na raptem 3 trafienia i 2 asysty. Oczywiście wychowanek Barcelony spędzał na murawie znacznie mniej minut, niemniej jednak regres jest zatrważający. Co leży u podłoża spadku liczb Hernandeza oraz stylu jego gry? Problem jest złożony. Spróbuję go rozłożyć na czynniki pierwsze. Na początek garść statystyk: *
Sezon |
Występy |
Minuty |
Asysty |
Podania Kluczowe |
Średnia Podań/mecz |
Średnia Dokładność/mecz |
Podania prostopadłe/mecz |
Długie piłki/mecz |
2008/09 |
35 |
2986 |
20 |
- |
82 |
89 |
- |
- |
2009/10 |
34 |
2805 |
13 |
3,2 |
83,9 |
90,4 |
1 |
6 |
2010/11 |
31 |
2464 |
7 |
2,5 |
110 |
94,4 |
0,8 |
7,4 |
2011/12 |
31 |
2167 |
7 |
2 |
90,9 |
92,4 |
0,6 |
6,9 |
2012/13 |
30 |
2194 |
8 |
1,5 |
96,2 |
94,8 |
0,3 |
7,8 |
2013/14 |
30 |
2254 |
2 |
1,6 |
86,2 |
93 |
0,4 |
6,4 |
W tym miejscu przytoczę jeszcze jedną statystykę. **
Sezon |
Średnie posiadanie piłki |
2008/09 |
65,8 % |
2009/10 |
68,7 % |
2010/11 |
73,4 % |
2011/12 |
69,9 % |
2012/13 |
66,4 % |
2013/14 |
65 % |
Do połączenia zebranych informacji w spójną całość potrzebny będzie jeszcze… Leo Messi. Nie inaczej. Rola Argentyńczyka w „przemianie” Xaviego jest wbrew pozorom naprawdę znacząca. Weźmy na tapetę sztandarowy, najlepszy sezon Generała, czyli 2008/09. Już wówczas Guardiola przymierzał się do przesunięcia Messiego na środek ataku. Widząc swobodę Leo w trafianiu do siatki nowy szkoleniowiec Barcelony chciał z korzyścią dla drużyny, jak i samego zawodnika wykorzystać w pełni jego snajperski potencjał, połączony dodatkowo z niespotykaną (jak na piłkarza, który większość kariery –wówczas jeszcze dość krótkiej - spędził przy linii bocznej) kreatywnością, wizją gry i przeglądem pola. Stąd stopniowe zaznajamianie La Pulgi z pozycją środkowego napastnika, gdzie notabene zaadaptował się perfekcyjnie. Może mało kto o tym pamięta, ale takich przykładów było przynajmniej kilka: długie fragmenty GD na Bernabeu (z Eto’o na prawym skrzydle), finał CdR z Athletikiem (znów Eto’o i Bojan częściej w bocznych sektorach), finał CL z United (skąd Leo strzelił na 2-0?) czy ligowy pojedynek z Valencią na Camp Nou (gdzie pod nieobecność Eto’o to właśnie Leo, a nie Henry czy Bojan zaczął mecz na szpicy). Jednak jak wspomniałem, wtedy wdrażanie planu „Messi na środku ataku” odbywało się powoli i stopniowo, a przy tym bardzo płynnie. Drużynę cechował automatyzm, duża rotacja i wymienność pozycji w pierwszej linii, więc Argentyńczyk wciąż widywany był przy linii bocznej:
Tak ustawiony Messi pośrednio pomagał Xaviemu wielorako. Po pierwsze, nie dublował jego pozycji (o plusach i minusach takiej sytuacji później). Po drugie, do spółki z lewoskrzydłowym (przeważnie Henry) rozciągał obronę oraz pomoc rywala, stwarzając Xaviemu łatwiejsze warunki do kreowania sytuacji poprzez przerzuty, zagrania między formacjami, piłki prostopadłe czy za plecy obrońców. Po trzecie, dawał rozgrywającemu Barcelony więcej swobody w operowaniu piłką, gdyż rywal musiał swoją uwagę skupiać nie tylko na mobilnej 9-tce (Eto’o), ale również na obu bocznych sektorach, co skutkowało wolnymi przestrzeniami w strefie środkowej i brakiem pressingu.
Warto podkreślić asymetryzację ustawienia. Praktycznie nie dochodziło do sytuacji, kiedy czy to w ataku pozycyjnym, czy kontrataku obaj skrzydłowi ustawiali się szeroko przy linii bocznej i zajmowali te pozycje przez cały czas trwania akcji. Przynajmniej jeden z nich (przeważnie z przeciwnej strony niż ta, po której znajdowała się piłka) schodził do środka szukając gry. Takie właśnie zachowanie ze strony Messiego i Henry’ego widać na trzech pierwszych screenach. Tym sposobem formacje rywala były rozciągane wtedy, kiedy należało, a uciekanie skrzydłowych spod linii do środka zapewniało odpowiednią ruchliwość i więcej możliwości gry przez środek, skąd przy dobrze rozegranej akcji łatwiej o zagrożenie. Zwraca także uwagę liczba zawodników przed linią piłki, szczególnie na screenach nr 3 i 5. W obu przypadkach będący przy piłce Xavi jest jednym z głębiej cofniętych zawodników (za sobą ma w zasadzie tylko stoperów, a obok lub w pobliżu pivota), a mimo to znajduje się nie dalej niż na 40 metrze od bramki rywala i ma przed sobą piątkę kolegów z drużyny (na ostatnim screenie jeszcze niewidocznego na nim Iniestę), co pozwala na swobodne prowadzenie gry wysoko na połowie przeciwnika. Duża liczba partnerów pod grą sprawia również, że ewentualne wybory Hernandeza stają się trudniejsze do odczytania (oczywista sprawa: więcej partnerów w pobliżu = więcej opcji zagrania piłki = mniejsze prawdopodobieństwo przeczytania akcji przez rywali).
Przenieśmy się w czasie do minionego sezonu. Poza sporadycznymi próbami ustawiania Leo z prawej strony, większość sezonu spędzał na środku ataku. Przynajmniej na papierze. W praktyce Messi długimi fragmentami spotkań przebywał cofnięty w głąb boiska, balansując między pozycją środkowego pomocnika a mediapunty/klasycznej 10-tki. Często więc Argentyńczyk przebywał w sektorze, w którym operował Xavi, co prowadziło do wzajemnego dublowania się. Rodziło to także problem na środku ataku, gdzie nie zawsze ktoś zastępował Messiego.
Niekiedy lukę po Messim wypełniał Xavi, ale jeśli już się pojawiał na 9-tce, to tylko na krótko i tylko w granym długo ataku pozycyjnym, aby spróbować zaskoczyć rywala i zgubić krycie.
Poza problemem dublowania i tworzenia się dziury na środku ataku, cofanie się Leo w głąb boiska miało również pewne plusy. Przede wszystkim pozwalało to na grę bezpieczniejszymi, krótkimi podaniami i zwiększało prawdopodobieństwo rozbicia bądź ominięcia zagęszczonego przez rywala środka pola szybką wymianą piłki. O ile pierwszy atut znajdował odzwierciedlenie w statystykach Generała (rosnąca celność podań oraz malejąca liczba piłek otwierających – bo też do kogo grać takie piłki, skoro brakuje 9-tki?), o tyle drugi był kompletnie nieefektywny ze względu na bardzo dużą statyczność drugiej linii.
Zbierając wszystkie przedstawione dane i obserwacje sytuacja wygląda następująco: Guardiola widząc w Messim najlepszego piłkarza najbliższych długich lat i niewykorzystany wciąż w pełni potencjał w kreowaniu sytuacji przesuwa go na środek ataku. Ten z kolei najlepiej czuł się z piłką przy nodze, stąd m.in. jego częsta obecność w środku pola. To zrodziło problem z pozycja i rolą dla Xaviego, który w pierwszym sezonie Pepa pozwalał sobie na bardzo ofensywną grę, niejednokrotnie pokazując się na szpicy czy wbiegając z drugiej linii w pole karne. Szkoleniowiec Barcelony stopniowo rezygnował z ofensywnych, typowych dla rozgrywającego zadań. Już nie operujący wysoko Generał miał odpowiadać za otwierające piłki oraz stwarzanie okazji bramkowych. Ta rola – jak wspomniałem – powoli przechodziła na Messiego, który natomiast z każdym kolejnym sezonem coraz mniej przypominał napastnika, odpuszczając grę w linii z obroną, na granicy spalonego czy wyjścia na wolne pole kosztem ustawiania się między liniami przeciwnika. Stąd ewolucja funkcji obu zawodników przebiegała płynnie. Natomiast na Creusa spadł inny obowiązek, co potwierdzają liczby. Bohater niniejszego tekstu był przesuwany coraz dalej od bramki rywala, a jego zadania sprowadzały się do:
- Pomocy w wyprowadzaniu piłki spod własnej szesnastki, szczególnie przy intensywnym pressingu ze strony rywala – to on był gwarantem czy buforem bezpieczeństwa, piłkarzem, który z 99-procentowym prawdopodobieństwem nie straci piłki w newralgicznym sektorze boiska
- Asekuracji środka pola. Wobec cofającego się głębiej Messiego, który często właśnie z tej strefy próbował rozpoczynać akcje czy to dryblingiem, czy ryzykownym podaniem, jeden defensywny pomocnik nie zapewniał odpowiedniego zabezpieczenia strefy środkowej na wypadek przechwytu piłki przez rywala. Tym bardziej, że asekuracji wymagała również prawa flanka (Alves), a po pojawieniu się Alby również i lewa. Stąd Xavi do spółki z Busquetsem bądź innym pivotem albo operowali niemal w linii, albo też Busi wchodził w linię defensywną, pozwalając na jej rozciągnięcie i zabezpieczenie bocznych sektorów (gdy obaj boczni obrońcy angażowali się w atak pozycyjny), a Xavi zastępował go jako jedyny pivot.
- Zaczynania akcji od tyłu, bez konieczności przenoszenia gry dłuższym podaniem, co wiązałoby się ze zwiększonym ryzykiem straty piłki. Był swoistą „spoiną” pomiędzy stoperami a zawodnikami o inklinacjach stricte ofensywnych, odpowiadających za sytuacje strzeleckie/bramki.
- Krótkich podań, głównie do bocznych obrońców bądź cofających się skrzydłowych; ewentualnie przerzuty na skrzydła. Ryzyko w zagraniach zostało sprowadzone do absolutnego minimum, stąd w zasadzie brak długich piłek za plecy obrońców, a jedynie do boku.
Powyższe zadania Xaviego w bardzo dużym stopniu znajdują odzwierciedlenie w statystykach. W pierwszym sezonie Guardioli średnia podań na mecz oraz procent skuteczności Generała był najniższy, natomiast jego efektywność (aż 20 asyst) zdecydowanie najwyższa. To oczywiście skutek ustawienia nieco bliżej pierwszej linii, a także bardziej niekonwencjonalnych, trudniejszych otwierających podań. W kolejnych dwóch sezonach liczby Creusa rosły odwrotnie proporcjonalnie, tzn. spadek liczby asyst oraz podań kluczowych i otwierających szedł w parze ze wzrostem ogólnej liczby podań na mecz oraz dokładności. Nieco tę tendencję zaburza ostatni sezon Guardioli, czyli 2011/12. Warto jednak zauważyć, że w tym sezonie Hernandez zagrał w lidze mniej pełnych spotkań, częściej wchodząc z ławki, stąd niższa – choć i tak imponująca liczba podań na mecz – 90,9. Dwa kolejne sezony to kontynuacja tego trendu. Xavi grywał rzadziej i krócej, co wiązało się ze spadkiem wskaźnika podań, nie mówiąc już o liczbie asyst. Skuteczność jednak wciąż oscylowała na zbliżonym poziomie.
Wszystko to koreluje dodatkowo ze średnią posiadania piłki. Najniższa za Guardioli była w jego pierwszym sezonie, a więc wtedy, kiedy jej rozgrywający grał wyżej i pozwalał sobie na mnóstwo ryzykownych, otwierających podań. Z każdym kolejnym sezonem rola Xaviego w kreacji zmniejszała się, natomiast w coraz większym stopniu odpowiadał za utrzymanie się przy piłce, co widać po rosnącym procencie: od 65,8%, przez 68,7% aż do 73,4%. Kolejne sezony wiążą się ze stopniowym limitowaniem czasu Generała na murawie, a tym samym z pewnym spadkiem tego wskaźnika. Innym powodem takiego obrotu rzeczy było zamieszanie na stanowisku szkoleniowca po Pepie (problemy zdrowotne Tito i prowadzenie zespołu przez Jordiego Rourę, a potem roczna przygoda z Martino, który w dużej mierze kojarzony będzie z przerwaniem passy spotkań z przewagą w posiadaniu futbolówki).
W dalszej analizie zmiany sposobu gry Xaviego pomoże mi krótka, własna kompilacja kilku zagrań/zachowań/decyzji Creusa z obu porównywanych sezonów:
Co prawda wkradła się tam drobna pomyłka, gdyż urywek z meczu z RSSS z sezonu 2013/14 wplótł się pomiędzy fragmenty z sezonu 08/09, ale to szczegół. Przechodząc do rzeczy – pierwsze ujęcie pochodzi z meczu z Valencią, kiedy zamiast Eto’o na środku ataku grał Messi. W tym momencie po wygranej piłce w strefie środkowej brakuje napastnika pomiędzy stoperami. Leo z kolei jest cofnięty w głąb boiska. Lukę po nim wypełnia wbiegający z drugiej linii Xavi, który szybko otrzymuje dokładną długą piłkę od Gudjohnsena. Manewr ten pozwala wprowadzić element zaskoczenia, szybko przenieść grę o kilkanaście metrów do przodu, a dzięki technice Generała (sklejenie trudnej piłki i efektowna siatka) utrzymać się z futbolówką w tym sektorze boiska.
Druga sytuacja to kolejny przykład niesamowitych umiejętności bohatera niniejszego tekstu. Zagranie Busquetsa przyjął w sposób iście ekwilibrystyczny. Do tego znakomicie ograł Assunção, a na deser wyłożył „patelnię” Gudjohnsenowi. Całość trwała może z dwie sekundy – to tylko podkreśla geniusz piłkarza rodem z Terrassy. Umiejętność podjęcia dobrej decyzji dosłownie w ułamku sekundy również była jedną z kluczowych cech Xaviego. W całej akcji warto zwrócić uwagę na zachowanie się Islandczyka i Messiego w momencie, kiedy Xavi ogrywa DMa Atletico. Argentyńczyk ustawiony przy prawym stoperze natychmiast wykonuje ruch do środka, zabierając swojego obrońcę. Ustawiony za nim Eidur niczym „second striker” natychmiast wbiega na jego miejsce i dostając piłkę na milimetry od Creusa znajduje się w 100-procentowej sytuacji.
Idźmy dalej. Następny kadr z meczu z Colchoneros pokazuje coś, czemu poświęcę nieco czasu później. Przede wszystkim jest on idealnym przykładem, co może zrobić z piłką nienaciskany kreatywny pomocnik mając przed sobą ruchliwą 9-tkę i wysoko ustawioną linię obrony przeciwnika. Niemal identyczny obrazek widzimy dalej z finału CdR przeciwko Baskom z Bilbao i znów z pogromu Atletico. Inna bajka to skuteczność Eto’o, ale bądźmy szczerzy – Kameruńczyk w pierwszym sezonie Pepa miał tyle sytuacji w niemal każdym meczu, że mógł sobie „pozwolić” na marnowanie kilku z nich. Broni go zresztą dorobek bramkowy i wyniki drużyny z tamtego sezonu. A że nie ma snajpera, który nie marnuje „setek” udowadnia dobitnie obecny sezon, kiedy Suarezowi (czy nawet nieomylnemu wydawałoby się Messiemu) zdarzało się chybiać w prostych dla piłkarza tej klasy sytuacjach.
Dochodzimy do bramki z Sevillą. Coś, co poszło w zapomnienie. Po przechwycie piłki przez Eto’o i Henry’ego na własnej połowie nikt poza tą dwójką (i ewentualnie trzecim napastnikiem) nie poszedłby za kontrą. Tutaj podłączyli się do niej Iniesta z Xavim, a ten drugi technicznym uderzeniem zamienił ją na bramkę. To kolejne potwierdzenie faktu, że ówczesny Hernandez miał znacznie więcej zadań ofensywnych niż „zeszłosezonowy”. Zwraca uwagę zachowanie Eto’o w momencie przyjęcia piłki przez Iniestę. Natychmiastowym ruchem w pole bramkowe ściąga dwóch zawodników Sevilli, czym tworzy więcej przestrzeni wbiegającemu Xaviemu (krótko mówiąc, nie ma w polu karnym kogoś, kto mógłby natychmiast wyskoczyć do Generała i spróbować zablokować jego uderzenie). Samu próbował podobnych manewrów stosunkowo często, świetnie rozumiejąc na murawie wszystkie zamiary pomocnika Barcelony. Dla przykładu choćby screen z GD na Camp Nou:
Ostatni akcent filmiku pochodzi z finału CL. Znów widzimy, czym skutkowała choćby odrobina wolnej przestrzeni zostawiona Generałowi przy skróceniu pola gry przez rywala. Creus natychmiast korzysta z okazji i posyła piłkę na wolne pole do Titiego, co omal nie skończyło się golem.
Sezon 13/14 gra jak gdyby inny Xavi. Na pierwszy ogień sytuacji z meczu z Realem Sociedad. Hernandez holuje piłkę dobre 20 metrów, kompletnie nieatakowany. W międzyczasie Alexis dyskretnie ustawia się do prostopadłej piłki między dwoma obrońcami, jednak jego kolega decyduje się na bezpieczne odegranie do skrzydła w kierunku Alvesa.
Wspominałem wcześniej o cennej umiejętności podjęcia odpowiedniej decyzji w ułamku sekundy. Wraz z minimalizowaniem roli Creusa w kreowaniu sytuacji gdzieś ta cecha stopniowo zanikała, co widać doskonale w kolejnym ujęciu z porażki na Estadio Jose Zorila. Po otrzymaniu piłki na 25 metrze Xavi tak długo czeka z jej oddaniem, że wracający rywal wybija mu ją spod nóg. Na zakończenie, również z tego samego spotkania, widzimy (mam nadzieję, gdyż niestety jakość nagrania którym dysponowałem pozostawia wiele do życzenia) typowe dla „nowej” wersji Generała krótkie podanie w poprzek bądź w tył do najbliższego partnera. To już nie jest piłkarz, który będzie szukał jakiegoś niekonwencjonalnego zagrania czy podania w tłok.
Oczywiście jest jeszcze kilka przyczyn zmian w grze Hernandeza. O części słówkiem wspomniałem, o części nie. Weźmy teraz na tapetę poruszany już pobieżnie problem bocznych napastników. Biorąc pod uwagę profile skrzydłowych/bocznych napastników w sezonie 2008/09 i 2013/14 (Henry, Messi vs Neymar, Alexis) i dokonując ich porównania należy stwierdzić, że podstawowej dwójce z minionego sezonu znacznie bliżej do charakterystyki typowego skrzydłowego. I Neymar, i Alexis mieli tendencję (bądź zalecenia) do gry blisko linii, przetrzymywania piłki, prób dryblingu i stosunkowo częstych dośrodkowań. Inaczej sytuacja miała się ponad 6 lat temu z Henry’m i Messim. Francuz przez lata w Arsenalu pełnił rolę środkowego napastnika. W Barcelonie został przesunięty na bok ataku. Z kolei pozycja La Pulgi była, jest i będzie trudna do zdefiniowania. Najbliższe prawdy byłoby chyba stwierdzenie, że to wszechstronny atakujący. Z podobnego założenia wyszedł chyba Guardiola, dając mu pełną swobodę w poruszaniu się po boisku i szukaniu wolnych przestrzeni, które Leo wykorzystywał jak żaden inny piłkarz. W każdym bądź razie zejścia do środka były jego znakiem rozpoznawczym w pierwszym sezonie obecnego szkoleniowca Bayernu. Taka gra bocznych napastników pozwalała w pełni wykorzystywać umiejętności rozgrywającego. Xavi miał więcej możliwości i okazji do zagrania piłki prostopadłej bądź za plecy obrońców czy też szybkiej klepki na małej przestrzeni w środku pola.
Tutaj co prawda piłkę zagrywał Iniesta, niemniej jednak chodzi o samo zachowanie Francuza. Nie czeka szeroko przy linii na zagranie do nogi, tylko w odpowiednim momencie zbiega do środka między dwójkę obrońców. Identycznie padła bramka z Valencią po crossie od Toure:
Czy w pogromie z Realem na Bernabeu (tu już zagrywał Xavi):
To samo czynił wielokrotnie w trakcie sezonu, wykorzystując do maksimum wysokie ustawienie linii obronnej rywala i wyjścia na wolne pole Henry’ego.
Poza skrzydłowymi równie istotną, o ile nie istotniejszą rolę odgrywał środkowy napastnik w osobie Eto’o. Z perspektywy czasu prawdziwe będzie stwierdzenie, że Kameruńczyk był idealną czy wręcz najlepszą 9-tką w systemie Barcelony. Paradoksalnie jednak (nie mówię tutaj o kwestiach charakteru) Czarna Perła stanowiła dla Guardioli nie lada wyzwanie: jak pogodzić taktycznie jego i Messiego? O potencjale Argentyńczyka na środku ataku już pisałem. Z kolei przesunięcie obecnego piłkarza Evertonu na stałe w boczne sektory zdecydowanie zredukowałoby jego efektywność i pożyteczność, a zapewne również samemu napastnikowi byłoby nie na rękę. Wybrana została koncepcja z Leo. Samu po sezonie opuścił klub, a rozwiązanie to wyszło na dobre wszystkim stronom. To jednak temat na inną bajkę. Przechodząc do rzeczy, zacznę od krótkiej kompilki z Kameruńczykiem w roli głównej:
Już pierwsza sytuacja pokazuje różnicę między nim a Messim na środku ataku. Argentyńczyk wracając w stronę piłki spokojnie by ją przyjął, odwrócił się, przytrzymał krótką chwilę, po czym podjąłby odpowiednią decyzję. Natomiast Eto’o przede wszystkim pokazuje się do gry będąc dodatkową opcją do zagrania futbolówki. Po przyjęciu szybko odgrywa ją do partnera, a następnie (zasadnicza różnica) wraca na swoją pozycję, szukając luki między obrońcami. Jednocześnie swoim ruchem w stronę bramki rozciąga formacje rywala, tworząc wolną przestrzeń, w którą może wejść ktoś z drugiej linii (jak tutaj Leo, który tym sposobem wywalczył wolnego, zamienionego później na bramkę).
Drugi fragment pochodzi z Gran Derbi na Camp Nou. Rolą Eto’o znów jest rozciągnięcie formacji przeciwnika, ale także gra w linii z obroną i próby zgubienia krycia. Wystarczył dosłownie ułamek sekundy, by Samu uciekł Cannavaro i znalazł sobie nieco swobody między nim a Salgado tak, by nienaciskanym przez nikogo spokojnie przyjąć futbolówkę. W ten sposób można było szybko i płynnie przenosić grę o kilkanaście metrów do przodu bez ryzyka natychmiastowej straty.
Kolejna akcja znów z meczu z Atleti. Tutaj należy zwrócić uwagę na trzy kwestie. Po pierwsze – poruszanie się Eto’o. Przez cały czas ustawia się centralnie w linii między dwójką stoperów. Po drugie – swoboda Xaviego. Przez dobre kilka sekund bez przeszkód prowadził piłkę, wyczekując na ruch ze strony Samu. Po trzecie – ruch Gudjohnsena. Niby niepozorny, ale jednak dzięki tym kilku krokom wyciągnął z linii Heitingę, z czego skwapliwie skorzystał Kameruńczyk.
Z Sevillą widzimy typowe zachowanie klasycznej 9-tki, czyli skupienie na sobie uwagi obrońców. W tej akcji po otrzymaniu piłki do Eto’o momentalnie doskoczyło trzech rywali, dzięki czemu Xavi znalazł się w szesnastce zupełnie niepilnowany. Oczywiście trochę w tej akcji było przypadku, ale tak czy owak posiadanie w zespole Czarnej Perły dawało więcej swobody pozostałym zawodnikom w operowaniu futbolówką i podejmowaniu decyzji.
Ostatni fragment nieco odbiega od wcześniejszych. Pokazuje jednak dobitnie, że napastnik Evertonu świetnie rozumiał styl drużyny i wiedział doskonale jak ma się zachowywać w zależności od sektora boiska, w którym się znajdował. Tutaj znalazł się z prawej strony ataku i gdy tylko Creus otrzymał podanie, od razu ze swoim „plastrem” przesunął się bliżej środka zostawiając więcej wolnej przestrzeni podłączającemu się Alvesowi.
Zadania 9-tki, które Samu spełniał perfekcyjnie oraz sposób jego gry i poruszania się na boisku uchwyciłem jeszcze na kilku screenach:
W gruncie rzeczy powyższe zdjęcia są tylko i aż dodatkiem do wcześniejszej krótkiej kompilacji. Powyższy materiał ukazuje niemalże to samo – niesamowitą ruchliwość Eto’o, umiejętność urwania się obrońcom w ułamku sekundy (podwójny screen drugi oraz podwójny ostatni), pokazywanie się do gry czy to poprzez wyjście na wolne pole, czy ruch w kierunku piłki (wszystkie powyższe z wyjątkiem pierwszego), umiejętne jej zastawienie bądź odegranie do partnera (potrójny screen trzeci z finału CL), a także „wiązanie” defensorów, skupiających na nim swoją uwagę (pierwsze trzy). Taki napastnik – pomimo zarzucanej mu często nieskuteczności – pozwolił uwolnić i w pełni wykorzystać ukryte gdzieś zasoby kreatywności i przegląd pola Hernandeza. Nie dość, że dawał Generałowi więcej swobody w operowaniu futbolówką (wspomniane wielokrotnie rozciąganie szyków przeciwnika, nieustanny ruch czy to do piłki, czy od piłki), to sam potrafił również wykreować sobie miejsce, w które obecny kapitan Barcelony rzucał mu wymierzone co do milimetra piłki. Wraz z odejściem Kameruńczyka liczba asyst i przydatność Xaviego w dogrywaniu otwierających podań konsekwentnie malała. Trzeba więc otwarcie przyznać, że Samu dołożył swoją cegiełkę do najwyższej efektywności Xaviego w karierze.
Rzućmy okiem jak to wyglądało w minionym sezonie. Na początek krótki urywek z meczu z Almerią, kiedy na murawie nie było już Leo Messiego:
Pique odbiera piłkę na własnej połowie, zagrywa do Xaviego, ten do Fabregasa, po czym otrzymuje od niego piłkę zwrotną z lewej strony. Tutaj zatrzymamy się. Jak wspomniałem Argentyńczyk przebywa poza boiskiem, a pełniący rolę fałszywej 9-tki Fabs tradycyjnie znajduje się cofnięty głęboko do drugiej linii. Tutaj rolą bocznych napastników bądź chociaż jednego z nich jest zlikwidowanie dziury na środku ataku albo poprzez obustronne zejście do środka na system z dwoma napastnikami, albo przesunięcie się w okolice „centrum napadu” skrzydłowego z tej strony, z której jest dalej do prowadzonej akcji (czytaj: od posiadającego futbolówkę zawodnika). Na powyższym przykładzie tak powinien zachować się Alexis, mając idealną okazję do wbiegnięcia między dwójkę obrońców Almerii (stosunkowo wysoko ustawiona defensywa plus duży odstęp między lewym stoperem a lewym obrońcą). Wobec przewagi liczebnej zawodników w biało-czerwonych koszulkach (7 do 3!) była to jedyna możliwość zakończenia kontry, tym bardziej, że Xavi był nieatakowany i miał mnóstwo czasu, by uruchomić dokładnym podaniem Sancheza. Chilijczyk jednak zamiast biec diagonalnie poruszał się prostopadle do bramki, co sprawiło, że boczny obrońca klubu z Andaluzji mógł się nim z łatwością zaopiekować. Hernandez zagrał więc najprościej do Pedro, cała akcja straciła jakiekolwiek tempo, a rywal zdążył zorganizować się w destrukcji.
Oczywiście boczni napastnicy podejmowali próby schodzenia do środka pola w nadziei na prostopadłą piłkę czy crossa na wolne pole (nawet w tym samym meczu z Almerią tego samego Alexisa), niemniej jednak były one bardzo sporadyczne. Dodatkowo nawet w dogodnych sytuacjach ani Xavi, ani Iniesta nie podejmowali ryzyka zagrania w ten sposób (jak na poniższym screenie, gdzie Andres wolał bezpiecznie odegrać do Pedro na lewą flankę niż uruchomić wychodzącego środkiem Sancheza). Może to dziwić, gdyż w sezonie 08/09 obaj pomocnicy byli prawdziwymi „maszynkami” do zagrań pomiędzy czy też za plecy defensywy.
„Przyspawanie” skrzydłowych do linii bocznych do spółki z grą bez klasycznej „9-tki” i cofającym się do środka pola Messim bądź Fabregasem skutkowało gigantycznymi dziurami w centralnej części boiska między linią obrony a pomocą przeciwnika:
Jak widać w zasadzie z każdego meczu Martino można wyłapać takie fragmenty. Z pewnością gra bez środkowego napastnika (a tym bardziej w takim ustawieniu) jest prostsza dla rywala. Podstawa to sprawne przemieszczanie się za futbolówką poszczególnych formacji. Wówczas skrzydłowy otrzymując piłkę ma utrudnione zadanie jeśli chodzi o wejście w drybling, gdyż bardzo szybko ma naprzeciwko siebie podwojenie krycia i zmuszony jest wycofać piłkę, a ta z reguły po obwodzie trafia na drugie skrzydło bądź do obrońców, co nie stanowi zagrożenia i nie wymusza agresywnego pressingu, pozwalając zaoszczędzić siły. Znamienny obraz przedstawia szczególnie drugi screen. Pomiędzy obroną a drugą linią Sevilli powstała ogromna przestrzeń m.in. dzięki szybkiemu przemieszczaniu się w stronę bramki Beto Alexisa i Neymara. Zastanawia fakt, dlaczego przy cofniętym aż na własną połowę Messim, który zagrywa długą piłkę w stronę El Chileno żaden z pomocników nie zajął jego miejsca w wolnym sektorze między formacjami przeciwnika. Ten element był bardzo charakterystyczny dla Barcelony Guardioli z jego pierwszego sezonu. Należy także zwrócić uwagę na ustawienie skrzydłowych: Alexis znów nie próbuje zbiegnięcia do środka czy to za plecami swojego obrońcy, czy też między dwójkę rywali, a czeka na zagranie w boczny sektor. Z kolei Neymar ustawił się tak szeroko, że… nawet nie widać go w kadrze. W gruncie rzeczy Sanchez skazany był więc na pojedynek 1 na 1 blisko narożnika boiska, skąd nawet przy wygranym starciu ciężko o stworzenie sytuacji bramkowej.
Kolejną przyczyną w jakimś stopniu uniemożliwiającą bądź przynajmniej znacznie utrudniającą rzucanie długich piłek na wolne pole oraz zagrania między obrońcami jest ustawienie rywala. W pierwszym sezonie Guardioli Barcelona stanowiła swoistą zagadkę – niewiadomą był styl gry, wypełnienie luki po odejściu kluczowych dotąd zawodników (Ronaldinho, Deco czy w mniejszym stopniu Zambrotta) oraz jak sobie poradzi nowy szkoleniowiec. Stąd zdecydowana większość drużyn nie próbowała cofać się głęboko i skupiać jedynie na rozbijaniu ataków czy przeszkadzaniu w płynnej grze, niekiedy nawet wychodząc wysokim pressingiem. Tym sposobem gra często toczyła się na małej przestrzeni, przeciwnik zostawił dużo wolnego pola za wysoko ustawioną linią obrony, a ruchliwość podopiecznych Pepa sprawiała, że nawet o ewentualne próby zagęszczenia danych fragmentów boiska było niezmiernie ciężko, co przyczyniało się do powstawania licznych korytarzy, którymi wędrowała piłka.
Screeny rzecz jasna oddają wszystkie poruszone powyżej kwestie. Jak widać gry bardzo wysokim pressingiem próbowały nawet tak przeciętne drużyny jak Espanyol (przy korzystnym wyniku!) czy Betis albo Recreativo na Camp Nou. Do tego dochodziło wysokie ustawienie linii defensywnej, dość duże odstępy pomiędzy piłkarzami w formacjach (szczególnie drugiej linii) i takie wolne przestrzenie, jak te zakreślone czerwonym kółkiem. To była woda na młyn dla Barcelony. Zostawienie podobnej wolnej przestrzeni przy wyprowadzaniu piłki od obrońców i defensywnego pomocnika kończyło się precyzyjną penetrującą piłką, mijającą jednocześnie dwie (atak i drugą linię) formacje rywala. A adresat, który pojawił się w odpowiednim miejscu (to jest właśnie gra bez piłki w najlepszym wydaniu!) automatycznie miał więcej swobody i wyborów na rozegranie akcji. Gdyby ktoś nie wiedział co mam na myśli mówiąc o penetrujących podaniach, to poniżej podaję kilka najlepszych przykładów:
Jeśli do takiego sposobu podchodzenia rywali do spotkań z Barceloną dodamy fakt, że ówczesna Duma Katalonii miała ogromną łatwość wychodzenia spod pressingu, a grę z jednego sektora w drugi przenosiła chyba najlepiej (i najszybciej) w historii, to liczby Xaviego nie powinny dziwić. Przestrzenie, jakie tworzyli mu zarówno koledzy z zespołu, jak i rywale, dzięki swojemu kapitalnemu czytaniu gry i perfekcyjnemu przemieszczaniu się po boisku wykorzystywał w 100%. Poza tym cała trójka napastników znakomicie wiązała obrońców, co przekładało się na więcej swobody Hernandeza. Warto jednak zaznaczyć, że wówczas mało który zespół przywiązywał wagę do odcięcia rozgrywającego od gry, utrudniania mu swoich zadań w środku pola. Wystarczy przypomnieć sobie bramkę Henry’ego na 4-2 w majowych GD (Generał miał ogrom czasu i miejsca na posłanie dokładnej piłki na wolne pole) czy rzucić okiem na poniższe przykłady:
Z których wszyscy mają zapewne w pamięci ten pierwszy, z finału CL. Pozostawienie kompletnie nieatakowanego Xaviego w tym rejonie boiska na kilka sekund z piłką przy nodze, mającego przed sobą ruchliwy tercet atakujących, jest śmiertelne w skutkach. Jako ciekawostkę podam fakt, że ten ustawiony za pomocnikiem Barcelony piłkarz, który w żaden sposób nie próbuje naciskać Hernandeza, to nie kto inny jak… Cristiano Ronaldo.
Jak widać przeciwnicy drużyny z Katalonii większą uwagę niż na samym Xavim skupiali na Messim, Eto’o czy Henry’m, starając się przede wszystkim odciąć ich od podań ze strony Creusa. Podobny manewr zastosował podczas ostatnich Derbów Europy Carlo Ancelotti wobec Leo. Zostawił mu pełnię swobody w operowaniu futbolówką z dala od bramki. Do tego zlecił indywidualne krycie Neymara i zmieniający się „plaster” dla Suareza w zależności od sektora boiska, w którym operował. Dodał także grającą wąsko, bardzo blisko środka drugą linię, czym maksymalnie ograniczył poczynania ofensywne Argentyńczyka. Różnica jest jednak taka, że Włoch miał łatwiejsze zadanie niż rywale Barcelony w sezonie 08/09. Wtedy La Pulga nie odpowiadał jeszcze w takim stopniu za rozdzielanie piłki, nie cofał się aż tak bardzo w głąb boiska aby otrzymać futbolówkę. Mógł się spokojnie zająć szukaniem wolnych przestrzeni w okolicach pola karnego, gdyż za rozegranie odpowiadał Xavi. Oprócz tego obecny kapitan Blaugrany miał więcej opcji do zagrania do przodu. Poza wspomnianym tercetem w tempo pokazywali się zamiennie boczni obrońcy, a Iniesta/Eidur/Keita również przesuwali się wyżej. Ogólnie rzecz biorąc akcje były płynniejsze, szybsze, trudniejsze do rozszyfrowania, a zawodnicy wykazywali się perfekcyjną grą bez piłki. Ancelotti natomiast stanął naprzeciw Barcelony grającej wolniej, bez atakujących pomocników i ruchu od piłki czy do piłki, długimi fragmentami, gdy Leo wracał w okolice koła środkowego, również bez klasycznej 9-tki. Wyłączenie napastników przy wolnym Messim było więc znacznie prostsze.
Zgoła inaczej przedstawiała się sytuacja w ubiegłym sezonie. Mało kto zwraca uwagę na ten aspekt, ale piłka nie stoi przecież w miejscu. Każda drużyna ma sztab ludzi odpowiedzialnych za rozszyfrowanie przeciwnika, zneutralizowanie go, odszukaniu jego słabych punktów. Po trzech latach Guardioli – pomimo różnorakich modyfikacji taktycznych i personalnych – styl Barcelony stawał się coraz łatwiejszy do odgadnięcia. Większość szkoleniowców coraz chętniej sięgała po niby banalne, ale stosunkowo skuteczne środki i rozwiązania taktyczne. Cofnięta głęboko linia obrony, dwójka defensywnych pomocników, ścisła gra formacji, zagęszczenie środka pola, gra z kontry, częste dośrodkowania, faule pozwalające przerwać akcję i ustawić się na nowo – to najważniejsze i najczęściej stosowane elementy sposobu gry przeciwko Dumie Katalonii.
Na pierwszym łączonym screenie nie bez kozery zaznaczyłem minutę spotkania. W ciągu 6 sekund, w trakcie których cały czas piłkę holuje Iniesta, nikt z zaznaczonej kółkiem trójki (Pique, Alexis, Xavi) nie zmienił zasadniczo swojej pozycji. Żadnej próby wyjścia na wolne pole Alexisa czy cofnięcia się i pokazania do zagrania ze strony Xaviego. W dodatku z udziału w akcji całkowicie rezygnuje wracający Alves i stąd Iniesta skazany jest na długie prowadzenie piłki, co w ostatecznym rozrachunku kończy się stratą i (nieudaną na szczęście) kontrą Espanyolu.
Ustawienie Sevilli stanowi podręcznikowy przykład, jak wobec braku mobilności w grze bez piłki rywala zneutralizować atak pozycyjny Barcelony. Ośmiu zawodników ustawionych wzdłuż linii pola karnego na kształt trójkąta z „wierzchołkiem w zawodniku” oznaczonym numerem 8. Brak jakiegokolwiek piłkarza Barcy w tym trójkącie oraz indywidualne krycie Messiego przez zawodnika oznaczonego szóstką sprawia, że Xavi i spółka zmuszeni są do gry „po obwodzie”. I tak się dzieje. Piłka dociera do Neymara, ten wycofuje ją do Iniesty. Po kilku podaniach wraca na drugie skrzydło do Alvesa i zostaje wgrana w szesnastkę do nikogo.
Następnie widzimy kontrę, w której Espanyol ma przewagę liczebną 5 na 3. Z tyłu podąża czwórka kolejnych zawodników gości oraz Xavi, Montoya i przede wszystkim Iniesta. Ostatecznie dochodzi do sytuacji 7 (sic!) na 3, a więc zdążyło wrócić jeszcze dwóch piłkarzy w biało-niebieskich koszulkach. Gdzie natomiast podział się Andres, którego nie widać nawet w okolicach 30 metra? Zagadka. Niestety tak właśnie w ubiegłym sezonie wyglądała mobilność drugiej linii.
Pozostałe screeny ukazują głównie ustawianie się poszczególnych formacji oraz zawodników w nich bardzo blisko siebie tak, aby maksymalnie utrudnić czy też zniechęcić Katalończyków do prób prostopadłych piłek między obrońcami. W obliczu powolnej dystrybucji piłki wszerz boiska przeciwnik miał ułatwione zadanie w przesuwaniu formacji w boczny sektor, w którym znajdowała się futbolówka i ponowne stawianie szczelnych zasieków, zmuszające do jej wycofania i przegrania przez stoperów na drugą stronę jak na przedostatnim screenie. Warto na nim przyjrzeć się pozycji podkreślonej na żółto dwójki (Alexis i Messi), ustawionej po przeciwległej stronie boiska, totalnie poza grą. To również ograniczało możliwości zagrania do przodu.
Ostatnia kwestia dotyczy podejmowanych prób wyłączenia Messiego niezależnie od strefy, w której się znajduje. W teorii powinno to dawać więcej swobody jego partnerom, jednak za sprawą ich statyczności umieszczenie La Pulgi „w klatce” nie wiązało się z lepszym wykorzystaniem słabiej bronionych przestrzeni. Widzimy to doskonale na ostatnim zdjęciu, gdzie pomimo obstawienia Leo piątką graczy goście mają pod kontrolą i Iniestę, i Neymara, i ustawionego wyżej Xaviego.
Jeśli połączymy bardzo słabą grę bez piłki oraz rotację pozycyjną całej drugiej linii z minionego sezonu w porównaniu do sezonu 08/09 z zupełnie innym, stricte defensywnym podejściem rywali do spotkań z Barceloną, to otrzymamy obraz Xaviego całkowicie wyłączonego z roli playmakera (oczywiście kwestią sporną pozostaje pytanie, czy on obecnie wciąż miał tę rolę pełnić, co rozważałem wcześniej), bezproduktywnego w tej materii. To nie Messi, który może stworzyć coś z niczego – jednym szarpnięciem, zostawieniem za plecami kilku rywali, wyciągnięciem kolejnych i zagraniem do partnera w powstałą lukę. Creus potrzebuje wolnych przestrzeni, ruchliwości kolegów z przodu i szybszej wymiany piłki. A tego w ostatnim sezonie brakowało i tym sposobem brakowało (a przynajmniej tak się mogło wydawać obserwując spotkania) samego Xaviego.
Myślę i zarazem mam nadzieję, że moje obserwacje można połączyć w spójną całość, gdzie każde spostrzeżenie zazębia się z innym. Ostateczne przesunięcie Leo na środek ataku, inna wizja roli Hernandeza na boisku, partnerzy i ich zachowania na murawie, styl gry przeciwnika etc. – wszystko to w jakimś stopniu wpłynęło na zmianę wizualną (i nie tylko, jak sądzę) w grze pomocnika Barcelony. Nie jestem zwolennikiem statystyk, suchych liczb. Niemniej jednak one również potwierdzają jego ewidentną metamorfozę na przestrzeni minionych sezonów. Kariera Creusa nieubłaganie dobiega końca. Lada dzień klub stanie przed prawdziwym wyzwaniem - kto go zastąpi (co notabene przy takim założeniu dawno powinno być wiadome i rozwiązane) i czy to w ogóle jest możliwe? Bo piłkarz o takim profilu, idealnie pasujący do stylu Dumy Katalonii, nie rodzi się przecież codziennie.
* W tym momencie kilka słów wyjaśnienia. Dane zaczerpnąłem z whoscored.com, espn.com oraz soccerway.com. Strony te podawały w wielu kwestiach różniące się od siebie dane. Największy problem dotyczył rozegranych minut w sezonie 2011/12 (whoscored – najpewniej błędnie – podawało, że Xavi rozegrał 32 zamiast 31 spotkań ligowych oraz sto minut więcej, czyli 2267) oraz asyst z sezonu 2009/10. Whoscored przypisywał Xaviemu 13 asyst, natomiast espn 14. Po przeanalizowaniu kluczowych podań doszedłem do wniosku, iż whoscored nie dodało mu jednej z czterech asyst (Jeffren vs Xerez, Bojan vs Villarreal, Messi vs Racing lub Messi vs Valencia), gdyż każdy z adresatów przed strzałem wchodził jeszcze w skuteczny drybling.
Druga kwestia dotyczy braku szczegółowych danych z kluczowego sezonu 2008/09, stąd niektóre rubryki pozostawiłem puste. Średnią podań oraz dokładność obliczyłem na podstawie liczby wykonanych podań w meczu z Atletico (6-1), która wyświetliła się w trakcie spotkania. Tak więc w kontekście całego sezonu mogą one odbiegać od rzeczywistości, aczkolwiek nie uważam, by była to duża różnica. Podobnie na podstawie obejrzanych kilkukrotnie spotkań z Atletico, Sevillą, Valencią oraz Realem (oba GD) mogę wysunąć tezę, że liczba podań kluczowych oraz prostopadłych w sezonie 2008/09 na pewno nie była niższa niż w sezonie 2009/10. Rzekłbym nawet, że przekroczyła 3,2 i 1 na mecz. Natomiast liczba długich piłek wyglądała podobnie lub w najgorszym wypadku była nieco mniejsza.
** Tutaj również dane mogą w niewielki sposób odbiegać od rzeczywistości, gdyż znalezienie dokładnego posiadania piłki sezon po sezonie graniczyło z cudem.