• 85

Gran Derbi - Analiza Taktyczna

Ubezpieczenie Twojego pojazdu w pełni online - Beesafe.pl

Drugie w tym sezonie Gran Derbi ponownie – z punktu widzenia kibica Barcelony – okazały się niezwykle ciężkim doświadczeniem. Duma Katalonii tym razem co prawda odniosła zwycięstwo, niemniej jednak wbrew przedmeczowym oczekiwaniom i dysproporcji w obecnej formie obu zespołów pojedynek był niezwykle wyrównany. Co więcej, pierwsza połowa należała do gości z Madrytu. Na szczęście w pewnym momencie drugiej części Blaugrana przejęła kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami, zdobywając drugą bramkę, stwarzając kolejne okazje, a zarazem nie pozwalając Los Blancos na nic pod swoim polem karnym. Co stoi za zmianą przebiegu meczu? Jak doszło do tego, że Real w połowie spotkania przeważał na Camp Nou (!) w posiadaniu piłki? Czy tym razem Ancelotti zaskoczył czymś Barcelonę Luisa Enrique? Na wszystkie te pytania (ale rzecz jasna nie tylko na nie!) postaram się odpowiedzieć w dalszej części.

Formalnie Ancelotti ustawił swój zespół w barcelońskim systemie 4-3-3 z tą różnicą, że żaden z trójki pomocników nie jest typowym defensywnym pomocnikiem. Najczęściej tę rolę brał na siebie Toni Kroos. Sporadycznie zamieniał się pozycją z wracającym po długim rozbracie z futbolem Modricem. Oczywiście jednak – w zależności od sytuacji, sektora, w którym znajdowała się piłka, drużyny będącej w jej posiadaniu etc. – taktyka ta płynnie przechodziła w inne wersje: począwszy od 3-4-3, 4-1-3-2, 4-5-1, na 4-4-1-1 i klasycznym 4-4-2 kończąc. Aby tak łatwo i jednocześnie skutecznie modyfikować ustawienie niezbędne jest zgranie (z tym akurat Real właśnie nie ma problemu, gdyż Carlo jak wiadomo ogranicza rotacje do minimum) i „symbioza” między zawodnikami poszczególnych formacji. Wszystko współgra, jeśli każdy z piłkarzy wie, który sektor w którym momencie ma zająć bez straty na opuszczeniu swojej nominalnej pozycji. Kluczowa rzecz jasna wobec tego staje się druga linia. Ta formacja w największym stopniu ulega „upłynnieniu”:

  1. Podchodzi wyżej do napastników, zmuszając ich niejako do pressingu, a obrońców do skrócenia pola gry.
  2. Wycofuje się blisko linii obronnej, czym daje znak do skupienia się na grze obronnej w ataku pozycyjnym rywala, zacieśniając szyki oraz zagęszczając przedpole
  3. Sprawnie przesuwa się również wszerz boiska (a w zasadzie poszczególni zawodnicy tej formacji), zamykając poszczególne sektory i zmuszając tym samym rywala do wycofania piłki
  4. Sami piłkarze linii pomocy niejednokrotnie wymieniają się pozycjami, dają sygnał do pressingu swoim wyjściem do rywala bądź asekurują kolegów z formacji ataku i obrony.

Nie bez kozery nakreślam te zadania, gdyż druga linia Realu świetnie się z nich wywiązywała aż do bramki na 2:1. 

Pierwszy i ostatni screen to klasyczny przykład zmuszenia rywala do gry po obwodzie (na pierwszym zresztą schemat ten nakreśliłem niebieskimi strzałkami) przy przejściu na 4-4-2 z cofniętym Bale’m i ustawionym bliżej lewej flanki Isco. Blisko siebie grające formacje obrony i pomocy w połączeniu z wyłączeniem 9-tki (Suareza) za pomocą krycia indywidualnego w zasadzie niwelują do zera próby zagrania środkiem boiska (tym bardziej, że Barcelona jeszcze to ułatwia – jak widać nikt nie próbuje nawet wejść między linie Realu by stworzyć z Suarezem i zawodnikiem z piłką przy nodze trójkąt do gry wzajemnej), a nawet jeśli takowa zostanie podjęta, to ma niewielkie szanse powodzenia ze względu na możliwość szybkiej asekuracji czy podwojenia.

Interesujące (i zarazem inteligentne) zachowanie Modrica przedstawiają zdjęcia trzy i cztery. Na pierwszym z nich Chorwat, widząc bądź też mając świadomość znajdującego się między liniami Blancos Iniesty, łamie linię i cofa się kilka kroków głębiej, w zasadzie wyłączając Andresa z udziału w akcji. Z kolei na czwartym screenie Luka robi dokładnie odwrotnie – tym razem wychodzi wyżej do zawodnika z piłką (podkreślony na żółto Rakitic), zmuszając go do odegrania piłki i dając znak do pressingu w strefie środkowej. Rakitic momentalnie oddaje futbolówkę na środek do Mascherano, przy którym już jest atakujący Kroos, co skutkuje zagraniem Argentyńczyka do stoperów. W zasadzie pomocnik Realu idealnie obrazuje punkt numer 4. z wymienionych wcześniej zadań drugiej linii.

Pozostałe dwa screeny (drugi i piąty) to już nic innego jak znakomita, ścisła współpraca poszczególnych formacji (głównie obrony i pomocy) w powstrzymywaniu ataku pozycyjnego. Między liniami przestrzeń jest stosunkowo niewielka, więc ciężko skonstruować składną akcję. Obie formacje również dobrze współpracują w przesuwaniu się wszerz boiska i zamykaniu sektorów z piłką.

Jak wspomniałem, Ancelotti położył duży nacisk na wyłączenie z gry Luisa Suareza. O ile w pierwszym spotkaniu między tymi drużynami Włoch miał to zadanie mocno utrudnione (z racji zawieszenia nikt tak naprawdę nie wiedział, jaką rolę w Barcelonie będzie spełniał Luis, jak wkomponuje się w zespół, jak wielkie zagrożenie będzie stanowił, jak często będzie wykorzystywany, w którym sektorze będzie najczęściej operował itp. Itd.), o tyle teraz mógł na spokojnie przeanalizować sposób gry Urugwajczyka i przygotować skuteczny plan na powstrzymanie go. A ten był prosty: krycie indywidualne – dokładnie jak w przypadku Neymara z pierwszych GD (Carvajal niemal nie spuszczał go z oczu) W zależności, czy Luis znajdował się nieco bliżej prawej bądź lewej strony, opiekowali się nim zamiennie Pepe i Ramos:

Warto zwrócić uwagę, że oprócz „plastra” w każdej sytuacji ktoś z drugiej linii Realu (bądź cała formacja) ustawiał się w ten sposób, że uniemożliwiał zawodnikowi z piłką podanie „do nogi” w stronę 9-tki Blaugrany z głębi pola. Sam Urugwajczyk w pierwszej połowie – być może takie były założenia taktyczne – o dziwo stosunkowo rzadko próbował urwać się stoperom wychodząc na wolne pole, schodząc do boku czy cofając się do rozegrania. Jego praca ograniczała się najczęściej do przyjęcia futbolówki z obrońcą na plecach bądź odwrócenia się z nią w stronę bramki, odegrania z klepki do partnerów wbiegających z drugiej linii (ten element znacznie bardziej widoczny i wykorzystywany w drugiej części), a także wywalczenia rzutów wolnych w pobliżu pola karnego (notabene po faulu na nim padł pierwszy gol dla Barcelony). 

Wróćmy do analizy drugiej linii Madrytu. Biorąc „na tapet” każdego pomocnika z osobna dochodzimy do wniosku, że pomimo dość wyraźnie ofensywnego usposobienia całego tercetu, poszczególni zawodnicy mieli do spełnienia różnorakie zadania. Isco był z nich wszystkich zawodnikiem najrzadziej widzianym na własnej połowie (czego nie należy rozumieć w ten sposób, że nie uczestniczył w grze obronnej!). Od niego w największym stopniu zależało tworzenie przewagi – głównie z lewej strony, gdzie często szedł na obieg czy to Marcelo (nie odwrotnie!) czy też Cristiano lub dublował pozycję Brazylijczyka w celu „małej gry” i utrzymywania się przy futbolówce (przykład poniżej). Ustawienie młodego Hiszpana – niemal pokrywającą się z Marcelo – ładnie oddaje „średnia pozycja” wg Whoscored (Isco zaznaczony czerwoną otoczką):

Diametralnie różną funkcję spełniał w tym meczu Toni Kroos. Ze względu na brak klasycznego defensywnego pomocnika to jemu przypada gra najbliżej stoperów i nie inaczej było w niedzielę. Niemiec w największym stopniu odpowiadał za rozdzielanie futbolówki, przenoszenie jej do przodu różnymi środkami: od krótkich podań po dalekie crossy (nomen omen) czy przerzuty. Zaliczył najwięcej podań wśród piłkarzy Realu, kończąc spotkanie z 65 zagraniami na ponad 92-procentowej skuteczności. Nie bał się przy tym ryzykowniejszych piłek do przodu środkiem boiska mijających drugą linię Barcelony w stylu Sergio Busquetsa. Oto jedno z nich:

Oprócz tego do spółki z przesuwającym się bliżej lewej strony Ramosem odpowiadał za asekurację niezwykle ofensywnie grającego Marcelo. Wówczas podopieczni Carlo Ancelottiego bardzo często przechodzili na system z trójką w obronie, którą stanowili przesuwający się spod linii do środka Carvajal, Pepe oraz Ramos. Kroos zamiennie z Modricem operowali tuż przed nimi, w razie potrzeby cofając się w linię, a to z kolei pozwalało rozciągnąć defensywę i w razie kontry przejść z powrotem na czwórkę w obronie.

W zanadrzu włoski szkoleniowiec miał jeszcze jeden wariant. W momencie, kiedy Real zamierzał konstruować akcje skrzydłami, do przodu przesuwali się jednocześnie obaj boczni obrońcy, a bardzo blisko stoperów lub wręcz w linii z nimi ustawiali się wtedy dwaj pomocnicy: zazwyczaj Kroos wespół z Modricem:

Wymowny jest przede wszystkim ostatni screen. Tutaj Kroos w roli środkowego obrońcy ma pełen komfort w wyprowadzaniu piłki. Może ją rozegrać najprościej – przez jednego bądź drugiego stopera, może zagrać krótko przez środek do pokazujących się do gry Modrica czy Isco. Może też przerzucić futbolówkę do wolnego przy linii bocznej Marcelo. Mając tyle możliwości wyboru przeciwnikowi znacznie trudniej jest rozszyfrować sposób konstruowania akcji i szybko ją przerwać. Mobilność drugiej linii Realu – zarówno w grze z piłką przy nodze, jak i bez niej – to element, którym goście zdominowali pierwszą część meczu.

Ostatni z tercetu, Luka Modric, jak przystało na zawodnika wyjętego z Premership, najbardziej przypominał zawodnika typu box-to-box. Gdyby przeciąć boiska równolegle do linii bocznych przez sam środek placu gry, to można powiedzieć, że Chorwat poruszał się dosłownie po całej jego prawej części. Odpowiadał zarówno za rozegranie i kreowanie gry wysoko pod polem karnym Barcelony (świetne otwierające podanie do Benzemy przy bramce), jak również za odbiór piłki i wspomaganie Niemca na pivocie. Dość powiedzieć, że w samej pierwszej połowie były piłkarz Tottenhamu zaliczył aż 6 przechwytów i przerwań akcji. (wyliczone, niezaczerpnięte z whoscored, gdyż w tym aspekcie nie ufam portalowi – dokładne minuty tych zagrań podam na samym dole).* Kroos natomiast takich zagrań zanotował przed przerwą 3.**

Wspomniana trójka, perfekcyjnie czytająca grę, znakomita technicznie, a przy tym odpowiedzialna w defensywie, walnie przyczyniła się do w zasadzie równego podziału statystyki posiadania piłki – coś nie do pomyślenia dla kibica Barcelony. Ale to nie jedyny element odpowiedzialny za taki stan rzeczy. W wielu sytuacjach goście perfekcyjnie ustawiali „zasieki” już na połowie Barcelony. Nie był to co prawda bardzo wysoki, intensywny, agresywny pressing, niemniej jednak utrudnianie wyprowadzania piłki połączone z pilnowaniem ewentualnych adresatów na połowie Dumy Katalonii sprawiało podopiecznym Luisa Enrique mnóstwo problemów. 

Pierwsza z przedstawionych sytuacji kończy się ryzykownym podaniem Alby do Rakitica, przeciętym przez „madryckiego Chorwata”. W drugiej atakujący Ivana Kroos wybija mu futbolówkę w ten sposób, że o mały włos a trafiłaby ona pod nogi wolnego na środku Ronaldo. Ostatnia natomiast to przegranie Bravo na lewo do Mathieu i długa piłka w stronę Suareza, która ostatecznie pada łupem Madrytu. Tym sposobem, nie tracąc – przynajmniej wydawałoby się – wielu sił, drużyna ze stolicy nie pozwalała gospodarzom na długą wymianę piłki, zarazem szybko ją odzyskując.

Realowi nic nie należy ujmować, gdyż rzeczywiście przez 45 minut (a nawet nieco dłużej) byli niezwykle skuteczni w odbiorze, odzyskiwaniu futbolówki, a jednocześnie sami się jej prędko nie pozbywali. Niemniej jednak Blaugrana wydatnie pomagała rywalowi dojść do takiego stanu rzeczy. Klucz leży – a jakże – w postawie drugiej linii (choć nie tylko). Wiadomo, jak ważni przy wyprowadzaniu futbolówki spod własnego pola karnego krótkimi podaniami są w środku pola zawodnicy ponadprzeciętni technicznie, wiedzący co zrobią z piłką na krótko przed otrzymaniem podania, potrafiący jednym zagraniem/zwodem/klepką wyjść spod pressingu. I o ile Iniesta spełnia te założenia, o tyle Rakitic nie w stu procentach. Chorwat nie jest piłkarzem na pozycję numer „6” – pamiętajmy, że rok temu w grającej 4-2-3-1 Sevilli operował zaraz za wysuniętym napastnikiem, mając od czarnej roboty innych kolegów. W Barcelonie, w trzyosobowym bloku pomocników ma rzecz jasna więcej zadań stricte defensywnych i przy tym nie jest ustawiany tak wysoko, niemniej jednak bez wątpienia wywiązuje się ze swoich zadań. W niedzielę co prawda harował na całym boisku – pokazując się zarówno zaraz za Suarezem, zastępując w razie potrzeby Messiego na prawy skrzydle czy też wspomagając na prawej obronie Alvesa, ale niekiedy musiał cofać się także pod stoperów, aby rozprowadzić piłkę, co nie funkcjonowało jak należy. Raz że Chorwat niezbyt często był dostrzegany, dwa że wobec braku odpowiednich nawyków często nie potrafił uwolnić się od krycia, przez co nie dostawał podania, a trzy że Ivan podejmuje decyzje o tempo za wolno w porównaniu do Iniesty czy Xaviego, co niesie ryzyko straty. I tak prawie skończyła się jedna z sytuacji przytaczanych wcześniej, gdzie pressing Kroosa przyniósł groźną stratę pomocnika Barcelony pod własną szesnastką. Tutaj rodzi się pytanie – dlaczego musiał (w domyśle: operować momentami na „6”)? Odpowiedzią jest Iniesta. A w zasadzie jego brak tam, gdzie być powinien. Mówiąc krótko – Andres unikał przez przeszło 45 minut brania na siebie ciężaru gry, dystrybucji piłki, bardzo często uciekając w sektory, gdzie znajdował się poza akcją. Takich przykładów można podać mnóstwo:

 W zasadzie na każdym screenie widać jak na dłoni, że Blada Twarz ewidentnie „ucieka” od gry, zostawiając swoje zadanie (bo w końcu Andres spełnia obecnie rolę Xaviego jako „nowa 6-tka”), tj. odbieranie piłki od stoperów i przesuwanie jej do przodu Mascherano i niekiedy Rakiticowi. Tym bardziej jest to niezrozumiałe, gdyż na pivocie nie zagrał znacznie lepszy w tym aspekcie od Argentyńczyka Busquets, więc wsparcie w rozdysponowywaniu futbolówki dla Javiera było tym bardziej konieczne. Jeśli tak wyglądały przedmeczowe założenia taktyczne – cokolwiek niezrozumiałe – to Enrique popełnił błąd, który w jakimś stopniu naprawił w przerwie. Gra Iniesty w drugich 45 minutach (choć może nie koniecznie właśnie w tym elemencie) wyglądała lepiej.

Zwróćmy jeszcze uwagę na screen nr. 3 z 36. minuty. To jest właśnie przytaczana wcześniej sytuacja z pressingiem Kroosa na Rakiticu. Mascherano zagrał do Chorwata, gdyż to on w pierwszej kolejności pokazał się do zagrania. A co robi w tym czasie Iniesta? Schodzi do linii końcowej ustawiając się za trójką (sic!) graczy Realu, w strefie, w której nie mógł otrzymać podania. Ostatni (podwójny) screen również jest znamienny. Mascherano holuje futbolówkę z własnej połowy przez dobre 5 sekund. Iniesta w tym czasie zamiast ruchu „do piłki” wykonuje ruch „od piłki”, „znikając” za Bale’m i Modricem. Akcja kończy się pressingiem Kroosa i wycofaniem futbolówki do tyłu. Dodajmy do tego kilka niewiele liczb z pierwszej połowy, której jednak wiele mówią: 2 proste straty, 0 odbiorów czy przerwanych akcji, 0 kluczowych piłek.*** Na dokładkę heatmap Iniesty (ten już z całego meczu):

gdzie prawa strona to połowa Realu i mamy obraz Iniesty, który jest prędzej zbliżony do jego niedawnej roli „8” niż obecnej „6”. Poza stosunkowo „wysokim” i szerokim ustawieniem jak na pełnioną w systemie Barcelony funkcję, duża liczba zieleni w jednym sektorze boiska w jakiś sposób oddaje też statyczność Andresa – coś, co u pomocnika innego niż pivot jest odbierane raczej negatywnie. Ani Rakitic, ani po stronie rywali Isco oraz Modric takich punktów nie mieli na swojej heatmapie, a przynajmniej nie w takim stopniu. W pewnym sensie udział Bladej Twarzy (do spółki z Rakiticem) w oddaniu piłki Realowi dopełniają zmiany Busquetsa i Xaviego, z którymi Blaugrana odwróciła minusowy współczynnik posiadania futbolówki. Z całością „innej”, bo pozbawionej piłki Barcelony współgra jeszcze ciekawy wskaźnik: „średnia liczba podań na akcję”, który w przypadku gospodarzy wynosi zaskakujące 5 podań na akcję – tyle samo, ile w przypadku gości.

Drugim piłkarzem Barcy, który w pierwszej połowie „przeszedł” obok meczu (przynajmniej jak na swoje możliwości) i w pewnym stopniu przyczynił się do takiego, a nie innego obrazu spotkania, był Leo Messi. Najlepszy piłkarz świata podobnie jak Iniesta „schował się” nie tylko kibicom, ale i kolegom z drużyny. Sporadycznie – mimo nieporadności drugiej linii w rozegraniu i utrzymaniu się przy piłce - schodził do środka boiska, nie próbował wymieniać się pozycjami z Suarezem, nie przesuwał się w sektor Neymara, próbując z nim szybkich wymian futbolówki. Pierwszą połowę spędził czy wręcz przestał szeroko przy linii bocznej w oczekiwaniu na przerzut bądź przeniesienie ciężaru gry z częściej wykorzystywanej lewej strony na prawą. Statystyka przebiegniętych kilometrów po 45 minutach idealnie współgra z przedstawionym obrazem Leo: 4 km wobec blisko kilometra więcej Ronaldo, który notabene nie był nadzwyczaj aktywny i nie szukał gry po całym boisku, mówi wiele.

Przy przewadze podopiecznych Carlo Ancelottiego w środku pola i zamykaniem korytarzy do zagrania w sytuacjach, gdy piłka znajdowała się bliżej lewego sektora, Leo zamiast zwęzić pole gry, pomóc w strefie środkowej w płynniejszym operowaniu piłką, skupić na sobie uwagę rywali, w tym także stoperów (by Suarez miał więcej swobody), przez zdecydowaną większość czasu stał szeroko przy linii czekając na podanie do nogi. W większości przypadków na zagranie się nie doczekał, gdyż akcje zostawały wcześniej skasowane bądź formacje Realu zdążyły się przesunąć za akcją na jego prawą flankę.

Druga sprawa to pressing Leo i gra obronna, w której, delikatnie mówiąc, nieco sobie pofolgował. 

Na pierwszym screenie widzimy Leo niby cofniętego głęboko, ale występuje pod własnym polem karnym jedynie w roli biernego obserwatora. Odpuszcza akcję, zostawiając Rakitica i Alvesa w sytuacji 2 na 2. Isco rusza na obiegnięcie Marcelo, czym zabiera Alvesa. W sytuacji 1 na 1 Brazylijczyk na zamach ogrywa Chorwata, chwilę później to samo czyni z próbującym ratować sytuację Mascherano i znajduje się w dogodnej pozycji do strzału (na szczęście ma piłkę na swojej słabszej prawej nodze). Messi w tym czasie zrobił może ze trzy kroki… Drugie zdjęcie przedstawia zalążek świetnej akcji Los Blancos, która być może nie miałaby miejsca, gdyby nie bierność La Pulgi. Alves jak widzimy zbiegł do środka za „swoim” piłkarzem, tj. Ronaldo. Z „wyczyszczonej” lewej flanki momentalnie skorzystał Marcelo. Messi widział ustawienie Brazylijczyka. Nie zrobił jednak nic, by przeciąć podanie od Ramosa ani nie próbował gonić bocznego obrońcy Realu. W efekcie goście zawiązali akcję, którą zakończył Ronaldo strzałem w poprzeczkę. Na szczęście w drugiej połowie podobnie jak w przypadku Iniesty gra najlepszego piłkarza świata wyglądała znacznie lepiej, także jeśli chodzi o pomoc w destrukcji. Wystarczy przypomnieć choćby powrót do narożnika boiska i zabranie piłki – do spółki z Alvesem – Isco.

O Marcelo co nieco zostało już powiedziane. Teraz jednak poszerzę jego rolę w ataku drużyny z Madrytu. A ta była nieoceniona. Zdecydowana większość groźnych akcji przechodziła właśnie przez Brazylijczyka, który był motorem napędowym swojego zespołu. Z racji zapewnionej mu przez Kroosa i Modrica asekuracji (o czym mowa była wcześniej) lewy obrońca mógł się w całości poświęcić poczynaniom ofensywnym. Co ciekawe, lateral gości paradoksalnie poruszał się głównie w strefie środkowej, lewą stronę zostawiając wolną bądź na rzecz Isco. Obaj piłkarze zresztą operowali bardzo blisko siebie, co można zobaczyć choćby na wrzucanej wcześniej uśrednionej pozycji zawodników. Niesamowicie wygląda natomiast heatmap Marcelo:

Lewa strona to oczywiście połowa Barcelony. Widać jak na dłoni, że Brazylijczyk najlepiej czuje się bliżej strefy środkowej, szukając dryblingów czy gry kombinacyjnej. Wyjść środkiem Marcelo w całym spotkaniu (w większym stopniu jednak w lepszej dla Realu pierwszej części) bez liku:

Obrońca grający w ten sposób – oczywiście czyniący to jednocześnie odpowiedzialnie, tzn. świadomy asekuracji swojej pozycji ze strony partnerów – swoim niespodziewanym, szybkim podłączeniem się do akcji wprowadza element zaskoczenia, daje więcej swobody kolegom, samemu zarazem będąc kolejną opcją do rozegrania. Z udziałem Marcelo obrona Barcelony była wielokrotnie wyprowadzana w pole – niekoniecznie jego rajdami czy podaniami (choć w ten sposób również), ale już samą jego obecnością w obrębie pola karnego. Ostatni screen to z kolei kolejny kamyczek do ogródka Iniesty, kompletnie spóźnionego do Modrica.

Domykając kwestię Brazylijczyka przedstawię jeszcze kilka ujęć z omawianego wcześniej schematu współpracy między nim a Isco. Były piłkarz Malagi jak na playmakera nadspodziewanie dobrze odnajduje się w bocznym sektorze boiska i chętnie tam się pojawia, tworząc trójkąt do gry wzajemnej z Ronaldo i Marcelo czy też dublując pozycję reprezentanta Canarinhos poprzez wyjście na obieg i ściągnięcie uwagi obrońcy:

Rolę Isco przejął również jego zmiennik, Jese:

Widać, że pewne schematy rozegrania akcji Los Blancos mają opracowane niemal do perfekcji. Zaskakująca była stosunkowo niewielka liczba szybkich akcji bocznymi sektorami na obiegnięcie zakończonych wrzutką w pole bramkowe. Być może Ancelotti zrezygnował z tego z powodu wyższej pary stoperów Barcy - tym razem Pique towarzyszył nie Mascherano (174 cm), a Mathieu (190 cm). Innym świetnym i zdaje się wyćwiczonym sposobem przedostania się pod pole karne były liczne zagrania z głębi pola odchodzące od światła bramki w stronę przede wszystkim ruchliwego Benzemy. Francuz w niedzielnym spotkaniu absolutnie był kluczową postacią ataku Realu. Jego mobilność, umiejętność zastawienia się, przytrzymania piłki, a przy tym altruizm i dobre ostatnie podanie pozwoliły wielokrotnie zagrozić bramce Claudio Bravo, a także utrzymać się przy piłce wysoko na połowie rywala. Francuz grał więc zupełnie inaczej niż jego vis a vis z Barcelony. Zdecydowana większość piłek adresowanych w ten sposób do napastnika ekipy z Madrytu docierała do niego i była to jedyna rzecz, z którą niespecjalnie radzili sobie obaj znacznie mniej zwrotni stoperzy Dumy Katalonii. W innych aspektach byli praktycznie bezbłędni. 

To wszystko akcje z samej pierwszej połowy. Dla byłego snajpera Lyonu nie miało znaczenia, czy odpowiada za niego Pique, Mathieu, czy też może i obaj. Potrafił uwolnić się spod opieki każdego z nich. Fenomenalnie ukazuje to ostatni (podwójny) z powyższych screenów. Tutaj minął swojego rodaka (Mathieu) od jego prawej strony. Ten widząc schodzącego do środka Ronaldo skupił się przede wszystkim na Portugalczyku. Z kolei Pique był tak zaabsorbowany Marcelo wyczekując momentu podania Brazylijczyka, że koniec końców nie zorientował się, że nagle po swojej lewej ręce ma już Benzemę. I tak prostym środkiem przy zbyt wolnym powrocie Iniesty i Mascherano goście znaleźli się tuż przed polem karnym w sytuacji 2 na 2 (zaznaczone czerwonym kółkiem). Tutaj cała akcja spaliła na panewce, ale wcześniej przyniosła pożądany skutek. Oczywiście kluczowy dla powodzenia akcji bramkowej był spryt i inteligencja Francuza:

Nie pierwszy raz w tym sezonie Barcelona traci bramkę mając przewagę liczebną w bronionym sektorze. Ograniczając się tylko do prawej strony boiska mamy 4 piłkarzy Blaugrany kontra 3 zawodników Los Blancos. Zwraca uwagę bierność Iniesty, który – choć miał najbliżej – nawet nie doskoczył do Modrica, gdy ten otrzymał piłkę od Bale’a. Zamiast Hiszpana, pomocnika Realu zaatakował wracający Neymar oraz wychodzący do przodu z linii Alba. W tym momencie bliżej środka w kierunku Ronaldo przesuwa się automatycznie Mascherano. Tym sposobem między Pique a ustawionym szerzej (na pozycji Alby) Mathieu powstaje ogromna wyrwa. Natychmiast w to miejsce ze środka zbiega Benzema zostawiając minimalnie za sobą Pique – jak się okazało to wystarczyło. W ułamku sekundy po podaniu Modrica Mascherano gubi Cristiano. Portugalczyk wbiega sam w pole karne, a widzący to kątem oka Benzema intuicyjnie odgrywa mu piłkę piętą. Sytuację rozpaczliwym wślizgiem próbuje ratować skupiony wcześniej (jak najbardziej słusznie) na Isco Dani Alves, ale jest za późno. Szukając winnych należy wskazać na Iniestę (brak pressingu na Modricu) i Mascherano (brak asekuracji na środku obrony), aczkolwiek samo rozegranie futbolówki przez gości było iście podręcznikowe.

W drugiej połowie znacznie rzadziej Real korzystał z tej broni, głównie ze względu na lepiej, głębiej i ściślej broniącą Barcelonę. 

Śledząc mecz, jak i powyższe slajdy można śmiało stwierdzić, że bez Benzemy atak Realu straciłby na jakości przynajmniej jakieś 50%. Na zakończenie wątku Francuza kolejna efektowna akcja z udziałem jego oraz Marcelo – dwóch najtrudniejszych do upilnowania w tym pojedynku zawodników z Madrytu:

Najistotniejszym i zarazem najtrudniejszym do zrozumienia segmentem tej kontry jest fakt, że Real wyprowadzał ją 2 na 6, by po dokładnie 6 sekundach proporcje wynosiły już… 4 na 6. Zamiast – co wydawałoby się bardziej logiczne – powrotu do defensywy kolejnych graczy Barcy, do kontry dołączył Marcelo oraz… Ramos. Szczególnie obecność ostatniego, który poza Casillasem miał z pewnością najdalej do niej, jest policzkiem dla Iniesty (który pojawia się dopiero na ostatnim podzdjęciu) czy któregoś z napastników (przede wszystkim Neymara, który miał najbliżej do tej kontry). Dla rozwoju tej akcji wystarczyło utrzymanie się przy piłce Benzemy, podanie do Marcelo i szybka piłka zwrotna od Brazylijczyka. Wówczas – jak widać na trzecim podzdjęciu – na prawej stronie reprezentant Francji i Ronaldo znaleźli się w sytuacji 2 na 1 (niepojęte!) z Albą. Gdy podanie do Cristiano minęło lewego obrońcę Barcelony dwójka napastników z Madrytu znów znalazła się w sytuacji 2 na 1 – tym razem z Pique i już bliżej bramki. Akurat ostatnie podanie Portugalczyka do Karima nie było idealne i całość zakończył strzałem tylko dzięki swojej technice użytkowej, niemniej jednak sam sposób wyprowadzenia kontry i licznej defensywy w pole mógł zrobić wrażenie.

Skupmy się teraz na bramce na 2:1, której w zasadzie nic nie zapowiadało, a która tak naprawdę odwróciła mecz o 180 stopni. 

Chciałbym tutaj zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze – Suarez i Alves. Urugwajczyk przez 90% meczu czuł na sobie oddech czy to Pepe, czy Ramosa. Aż do 56. minuty. Kilkanaście sekund wcześniej cała linia obronna gości wyszła 2-3 metry do przodu, zostawiając Urugwajczyka na pozycji spalonej. Ten nie wracał z ofsajdu, tylko sprytnie poczekał, aż defensywa Los Blancos sama ponownie cofnie się o kilka kroków. Tak się stało, a Pepe z Ramosem nie zdążyli sobie przekazać krycia. Moment ten bezlitośnie wykorzystał znakomitym crossem Alves, jak gdyby wiedział, że więcej taka okazja (swoboda Suareza w wyjściu na wolne pole) może się nie powtórzyć. Po drugie – Rakitic i Messi. Jak Leo w pierwszej części przyspawał się do linii, tak po przerwie szukał gry w innych sektorach. Tutaj akurat przeniósł się do środka, natomiast w jego miejsce na „pół-prawym” skrzydle pojawił się Rakitic. Obecność Chorwata, a nie Messiego w tym sektorze, w jakiś sposób zdezorientowała Ramosa, który musiał mieć na niego uwagę – tym bardziej, że Marcelo nie zdawał sobie sprawy z obecności w tym miejscu zawodnika Barcelony. Co było później wszyscy dobrze wiemy.

Ta bramka – przy wydawałoby się kontroli nad spotkaniem – kompletnie zaburzyła boiskowe poczynania Realu. Miejsce przemyślanej, poukładanej gry zajął chaos i dezorganizacja. Momentami wyglądało to tak, jakby każda formacja grała swój własny mecz, nie bacząc na pozostałe:

Przejście na trójkę obrońców, ale już bez asekuracji ze strony drugiej linii, gigantyczne odstępy między formacjami, pressing tylko przedniej formacji, co rodziło mnóstwo wolnych korytarzy po minięciu podaniem napastników, dziury w środku pola (gdzie zniknęła druga linia?), częstsza gra długimi podaniami (a tym samym częstsze straty i marnowanie sił na odbiór) – wszystkie te grzechy Realu można zauważyć na powyższych screenach. Czy przyczyną odwrócenia spotkania była kwestia słabszej wydolności pomocy Madrytczyków? Tylko przez pryzmat Kroosa (który z pewnością grając od początku sezonu mecz za meczem od pierwszej do ostatniej minuty musi zacząć – o ile już nie zaczął – odczuwać trudy sezonu) i Modrica (wraca świeżo po bardzo długiej przerwie i kondycyjnie na pewno nie jest przygotowany na 100%) można tak pomyśleć. Niemniej jednak zauważmy, że słabsza gra Los Blancos nastąpiła kilka chwil po straconej bramce, nie na ostatni kwadrans. Zresztą jak pisałem wcześniej pressing Realu w tym mecz nie był nad wyraz agresywny i wyczerpujący. Polegał raczej na dobrym ustawianiu się i zamykaniem przestrzeni do zagrania wysoko na połowie przeciwnika. Także za piłką nie musieli biegać, gdyż procentowo posiadanie rozkładało się identycznie. Zresztą spójrzmy na liczby uchwycone przy zmianach piłkarzy w obu drużynach: Rakitic schodząc w 79 minucie miał na liczniku 9,3 km. Opuszczający murawę cztery minuty później Isco przebiegł o pół kilometra mniej. Z kolei zmieniony w 88. minucie Modric, grając prawie 10 minut więcej od rodaka i biegając od szesnastki do szesnastki zrobił łącznie o raptem 200 metrów więcej niż Ivan. Tak więc nie zrzucałbym tego na karb kondycji, a raczej psychiki. Kiedy zabiera się na Camp Nou piłkę Barcelonie, samemu stwarza sporo sytuacji i nie pozwala jednocześnie gospodarzom stworzyć z gry żadnej klarownej okazji, a koniec końców przegrywa się 1:2, to gdzieś w podświadomości może się odechcieć grać i stracić nadzieję na dobry wynik. To przełożyło się na liczbę strat. Sam Modric w prostych sytuacjach w drugiej części 2 razy oddał piłkę Barcelonie, a Kroos aż 4 razy.****

Barcelona przeciwnie – po tej bramce nabrała pewności, pozwalała sobie na ryzykowniejsze zagrania, szybszą wymianę piłki, wykorzystywanie wolnych sektorów, których pojawiło się więcej. Obrońcy pozwalali sobie nawet na grę środkiem po ziemi do napastników, głównie Messiego (ustawionego już częściej na środku boiska), przez całą linię ataku i pomocy Realu:

Real odpuszczał w środku do tego stopnia, że adresat tych zagrań w momencie przyjęcia piłki miał przeważnie sporo swobody i kilka wyborów do kontynuowania akcji. Dużo luzu piłkarze w białych koszulkach zostawiali także Messiemu, który starał się korzystać z tych prezentów:

Przy lepszej skuteczności Leo i kolegów w ostatnich minutach goście na własnej skórze przekonaliby się, czym grozi pozostawienie Argentyńczykowi tyle wolnego miejsca w środku pola.

Luki w formacjach Realu zaczął także dostrzegać Iniesta. Już w 66. minucie posłał długą piłkę z własnej połowy do uciekającego Carvajalowi Neymara. Później popisywał się zagraniami, które przyspieszały grę, mijały drugą linię Los Blancos, a także kończyły się zagrożeniem bramki Casillasa. Oto jedna z nich:

Poza świetnym odegraniem w tempo Suareza należy docenić Neymara, który znakomicie „odkleił” się do linii, zszedł do środka i perfekcyjnie zabrał się z futbolówką. Inna sytuacja, tym razem zepsuta przez El Pistolero. Urugwajski snajper spokojnie mógł tę piłkę przepuścić, a zbiegający ponownie ze skrzydła Neymar wyszedłby sam na sam z Ikerem:

I jeszcze jedno, chwile wcześniej, rozpoczynające chyba najładniejszą akcję Barcelony w tym spotkaniu:

Ponownie należy pochwalić Suareza za element, z którym miewał duże problemy – odegranie na jeden kontakt, ale również Neymara za sprytne przepuszczenie futbolówki. W tej sytuacji zawiodła decyzyjność najlepszego piłkarze świata. Mając wybór zagrania na lewo do Suareza i na prawo do Neymara zagrał do Brazylijczyka. Wybór był oczywiście zły: piłka Brazylijczykowi uciekała ze światła bramki, przez co miał coraz ostrzejszy kąt, a poza tym Varane był nie dość, że zwrócony przodem do niego, to również bliżej byłego piłkarza Santosu niż Suareza. Do Urugwajczyka młody Francuz musiałby się odwracać. Także inaczej El Pistolero mógłby uderzyć – przy precyzyjnym dograniu mógłby z łatwością skontrować piłkę i uderzyć wewnętrzną częścią prawej stopy zarówno w krótki, jak i w długi róg, mając o te ułamki sekundy więcej czasu na zadbanie o precyzję.

Już na sam koniec analizy dodam jeszcze kilka słów o nastawieniu Barcelony po bramce na 2:1. Otóż mając korzystny wynik gospodarze skupili się na zagęszczeniu przedpola, odcięciu od podań napastników oraz na szybszym przenoszeniu gry i jak najczęstszym uruchamianiem kontr:

Przewaga liczebna przy dobrym ustawieniu i przesuwaniu szyków nie pozwoliła na choćby próby groźnych strzałów na bramkę Bravo (z wyjątkiem rykoszetu po strzale Benzemy). Real nie dość, że nie potrafił przebić się przez defensywę Dumy Katalonii, to często sam nadziewał się na liczne kontry.

Kolejny klasyk za nami. Znów okazało się, że te pojedynki rządzą się swoimi prawami i obecna forma poszczególnych drużyn i zawodników nie zawsze znajduje potwierdzenie w bezpośrednim starciu. Tutaj wynik mógł pójść w obie strony. Oby następnym razem było podobnie, jednak z większą kontrolą boiskowych wydarzeń i bez zbędnej nerwówki. 

 

 

* - wspomniane przechwyty/zatrzymania akcji przez Modrica miały miejsce w następujących momentach spotkania, gdyby ktoś chciał sprawdzić: 00:36, 04:18, 24:02, 29:21, 43:36, 43:55

** - przechwyty/zatrzymania akcji przez Toniego Kroosa: 04:59, 08:39, 36:23 

*** - wspomniane łatwe straty Iniesty: 04:59, 43:36

**** - Straty Modrica w minutach: 62:56, 73:33, natomiast Kroosa: 67:20, 76:01, 86:29, 89:58

26.03.2015 02:25, autor: chuck29, źródło: własne, whoscored.com

Powiązane newsy

Mecze


FC Barcelona

SSC Napoli
3 : 1
Champions League
Olímpic Lluís Companys - 21:00 12-03-2024

Atlético Madryt

FC Barcelona
0 : 3
La Liga
Metropolitano - 21:00 17-03-2024

FC Barcelona

Las Palmas
1 : 0
La Liga
Olímpic Lluís Companys - 21:00 30-03-2024

PSG

FC Barcelona
2 : 3
Champions League
Parc des Princes - 21:00 10-04-2024

Cádiz CF

FC Barcelona
0 : 1
La Liga
Nuevo Mirandilla - 21:00 13-04-2024

FC Barcelona

PSG
1 : 4
Champions League
Olímpic Lluís Companys - 21:00 16-04-2024

Real Madryt

FC Barcelona
3 : 2
La Liga
Santiago Bernabéu - 21:00 21-04-2024

FC Barcelona

Valencia
- : -
La Liga
Olímpic Lluís Companys - 21:00 29-04-2024

Tabela La Liga

Drużyna M W R P BZ BS Pkt
1 Real Madrid 32 25 6 1 70 22 81
2 Barcelona 32 21 7 4 64 37 70
3 Girona 32 21 5 6 67 40 68
4 Atlético de Madrid 32 19 4 9 59 38 61
5 Athletic Club 32 16 10 6 52 30 58
6 Real Sociedad 32 13 12 7 46 34 51
7 Real Betis 32 12 12 8 40 38 48
8 Valencia CF 32 13 8 11 35 34 47
9 Villarreal 32 11 9 12 51 55 42
10 Getafe 32 9 13 10 38 44 40
11 Osasuna 32 11 6 15 37 46 39
12 Sevilla 32 9 10 13 41 45 37
13 Las Palmas 32 10 7 15 30 39 37
14 Alavés 32 9 8 15 28 38 35
15 Rayo Vallecano 32 7 13 12 27 39 34
16 Mallorca 32 6 13 13 26 38 31
17 Celta de Vigo 32 7 10 15 37 47 31
18 Cádiz 32 4 13 15 22 45 25
19 Granada CF 32 3 9 20 33 61 18
20 Almería 32 1 11 20 31 64 14

Ostatnie komentarze

Ubezpieczenie Twojego pojazdu w pełni online - Beesafe.pl