Lionel Messi dogadał się z Barceloną odnośnie nowego kontraktu, który będzie obowiązywał przez następne 4 lata. Tak przynajmniej 5. lipca poinformował Klub. Prezydent Jose Maria Bartomeu kilkukrotnie później wypowiadał się w tej kwestii zawsze mówiąc, że porozumienie zostało osiągnięte. Według Bartomeu i innych przedstawicieli zarządu wszystko zostało dogadane, pozostał tylko "protokół", czyli zdjęcie z podpisania kontraktu. Zdjęcie, które nadal nie zostało wykonane.
Sam Bartomeu zapewniał przed wtorkowym meczem Champions League, że kibice mogą być o sytuację Messiego spokojni. W obecności kamer stwierdził, że "zdjęcie zostanie wykonane" i poinformował, że ojciec i brat zawodnika, jako jego przedstawiciele i zarządzający fundacją Leo podpisali wszystkie 3 umowy, które sporządzono: jedna dla Fundacji Leo Messiego, jedna odnośnie praw wizerunkowych i jedna stanowiąca o zatrudnieniu, którą jako agent zdążył już podpisać ojciec Leo. W czym więc problem?
Otóż, jak twierdzi Jordi Baste z RAC1, umowa o pracę musi być podpisana również przez samego zawodnika. Jeśli Leo nie złoży swojego podpisu pod kontraktem, hipotetycznie ma prawo do przejścia [za rok - przyp. BO] przejść do innego klubu. Jednakże, prawa do wizerunku zawodnika pozostaną w posiadaniu Barcelony. Krótko mówiąc: Messi mógłby grać dla powiedzmy Manchesteru United, ale Barcelona nadal mogłaby używać jego wizerunku.
Wykreowałoby to niedorzeczną sytuację między FC Barceloną, a samym zawodnikiem. Z tego też powodu, wyjątkowo nieprawdopodobne jest, że Leo Messi opuści Camp Nou.
Jak zaznaczył Bartomeu, kontrakt został podpisany 30. czerwca i zaksięgowano go jeszcze na poprzedni sezon. Jedyne, czego brakuje, to parafka Leo Messiego i obowiązkowe zdjęcie. Od tego momentu, jak zapowiedział prezydent Barcy, Messi "będzie grał dla Barcy tak długo, jak tylko będzie chciał".