Kiedy piłkarze Barcelony wrócili ze świątecznych urlopów, mieli z tyłu głowy, że trzeba będzie rozegrać aż 12 meczów w 39 dni. Między 4 stycznia a 11 lutego miały odbyć się kluczowe spotkaniac zarówno w LaLiga jak i w Pucharze Króla. Ernesto Valverde planowal rotacje, ale potrzebował superbohaterów do ciągnięcia zespołu w trudniejszych momentach. I znalazł. Leo Messi jak zwykle robił swoje, ale na początku roku na pierwszy plan na czoło wysunął się Luis Suarez.
Urugwajczyk znajduje się ostatnio w fenomenalnej formie. Do niedzielnych derbów na Cornella-El Prat podchodzi ze swoją najlepszą serią w karierze w LaLiga. Napastnik zdobywał bramki w ośmiu kolejnych spotkaniach hiszpańskiej ekstraklasy i w tym okresie strzelił w sumie aż 11 goli.
Suarez w całym sezonie ma 19 bramek w 30 spotkaniach. Snajperowi nie udało się zdobyć bramki w żadnym z meczów o Superpuchar Hiszpanii jak i w fazie grupowej Ligi Mistrzów, ale regularnie robił to w Pucharze Króla (3 gole w 4 meczach) oraz LaLiga (16 goli w 18 meczach).
Jak podliczyli dziennikarze Mundo Deportivo, Suarez zdobył 16 bramek w ostatnich 16 spotkaniach, w których wystąpił. W starciach z Leganes (3:0), Deportivo (4:0), Realem Sociedad (4:2) i Realem Betis (5:0) 31-latek ustrzelił po dwa gole, a ani razu bramkarza nie udało mu się pokonać w starciach z Juventusem (0:0), Valencią (1:1), Sportingiem CP (2:0) i Espanyolem (0:1).
Warto dodać, że Luis Suarez jeszcze żadnego roku kalendarzowego nie zaczął tak dobrze, jak tego obecnego. Urugwajczyk ma na swoim koncie 9 trafień, o dwa więcej niż w 2017 roku.