Jakże mogło być inaczej. Na obiedzie prezesów przed meczem Barcelony z Atlético Madryt rozmawiano oczywiście o Antoinie Griezmannie. Enrique Cerezo, szef Rojiblancos, chciał wiedzieć, czy Francuz ma podpisany jakiś dokument z Barçą. Josep Maria Bartomeu zdecydowanie odpowiedział, że nie. Inną sprawą jest jednak fakt, że napastnik jest głównym celem Blaugrany na sezon 2018/19. Atlético zrobi wszystko, aby zatrzymać go u siebie i sprawić, by Antoine nie trafił na Camp Nou lub Old Trafford, bo bardzo zainteresowany jego sprowadzeniem jest Manchester United.
Problemem Atlético jest jednak relatywnie niska klauzula odstępnego, która od 1 lipca wynosić będzie 100 mln euro. Ta kwota jest określana jako promocja, okazja rynkowa. Miguel Rico z „Mundo Deportivo” informuje też o innych czynnikach, które mogą wskazywać na transfer.
Wiedząc o zakazie transferowym od FIFA za nielegalne transfery nieletnich, Gil Marin i Cerezo, szefowie klubu z Wanda Metropolitano, zrobili wszystko, aby uniknąć odejścia Griezmanna za 100 mln euro przed startem sezonu 2017/18. I to im się udało. Na rok (1 lipca 2017 – 30 czerwca 2018) dwukrotnie zwiększyli kwotę odstępnego w kontrakcie napastnika (ze 100 do 200 mln euro), a do tego podwyższyli jego pensję z 11 do 15 mln euro.
Problemem jest jednak fakt, że wraz ze zmniejszeniem się klauzuli, także pensja piłkarza wraca do poprzedniego poziomu. W „MD” czytamy także, że Atlético, chcąc przedłużyć umowę Griezmanna, musiałoby zaoferować mu przynajmniej 15 mln euro netto. To wydaje się być bardzo trudne do zrealizowania w sytuacji, gdy klub jest bliski dobicia do swojego limitu wydatków na pensje.