Andre Gomes nie należy do ulubieńców trybun Camp Nou. Pomocnik Barcelony nie znajduje się w najlepszej formie i w starciu z Atletico Madryt (1:0) został wygwizdany przez fanów Blaugrany. W szczerej rozmowie z magazynem „Panenka” pomocnik opowiedział o swoich problemach.
– Nie czuję się dobrze na boisku i nie cieszę się grą. Pierwszych sześć miesięcy w Barcelonie było dobrych, ale później wszystko się zmieniło. Być może to nie będzie najbardziej fortunne wyrażenie, ale gra w Barcy w pewnym stopniu stała się dla mnie piekłem. Zacząłem odczuwać dużą presję. Zwykle, żyję dobrze grając w drużynie będącej pod presją, ale nie potrafię poradzić sobie z presją kierowaną wyłącznie na mnie.
– Podczas treningów jestem bardzo spokojny, choć czasem zdarza się, że nie wierzę w siebie i widać to także podczas zajęć. Wiesz, co przecierpiałeś. Na przykład zagrałem mecz dzień czy dwa dni wcześniej i wciąż mam w głowie jego przebieg, co nie pozwala mi przejść dalej. Nie czuję się dobrze podczas gry, po rozegranych spotkaniach mam złe odczucia
– Rozmyślania mocno mi szkodzą. Myślę o złych rzeczach, a później z całych sił próbuję się odbudować. Moi koledzy bardzo starają się mi pomóc, ale na boisku rzeczy nie wychodzą mi tak, jak chcę. Zamykam się. Nie mogę pozbyć się frustracji. W konsekwencji nie rozmawiam z nikim, nie chcę nikomu przeszkadzać. To tak jakbym czuł się zawstydzony. Kilka razy przeszło mi przez myśl, że nie chcę wychodzić z domu, że nie chcę, aby ludzie mnie oglądali, bo ze wstydu czasami boję się wyjść na ulicę
– Trzymam w sobie frustrację aż wybuchnę. Rozmawiam z przyjaciółmi i oni mówią mi, że problem jest w mojej głowie. Że gram z zaciągniętym hamulcem ręcznym. I tym, co jest najtrudniejsze, jest posiadanie świadomości na ten temat. Wkurza mnie to, że mówią mi, iż mogę zrobić wiele świetnych rzeczy. A ja siedzę i pytam siebie: „to dlaczego ich nie robię?”