Wstyd, żenada, kompromitacja
Zwyczajnie brakuje słów na to, co wydarzyło się dzisiaj w Rzymie. FC Barcelona roztrwoniła trzybramkową przewagę z pierwszego meczu i żegna się po raz kolejny z europejskimi rozgrywkami na etapie ćwierćfinału. Bramki zdobyli Dżeko, De Rossi oraz Manolas. To spotkanie jest idealnym podsumowaniem poczynań Katalończyków w Europie podczas tego sezonu. W fazie pucharowej nie rozegrali oni żadnego dobrego meczu, w każdym z nich byli zdecydowanie gorsi od swoich rywali i dzisiaj wreszcie sprawiedliwości stało się zadość - wygrała drużyna lepsza.
Spotkanie zaczęło się znakomicie dla gospodarzy, podanie z głebi pola od De Rossiego odebrał Dżeko i nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce. Mocarne, widowiskowe i wyrywające sprzed telewizora ustawienie Barcelony 4-4-2 tym razem nie sprostało zadaniu i o dziwo nie okazało się wariantem kreatywnym, zawodnicy gości nie potrafili wyjść nawet z własnej połowy.
Druga część spotkania również rozpoczęła się bardzo dobrze dla piłkarzy AS Romy, z jeszcze większym animuszem ruszyli na rywala. Elektryczna gra stoperów FC Barcelony zemściła się bardzo szybko, w polu karnym Edina Dżeko faulował Pique, ciągnął rękę Bośniaka tak mocno, że prawie wyrwał ją ze stawu ramiennego. Do piłki podszedł De Rossi, Ter Stegen wyczuł jego intencję, ale strzał był za mocny. Decydujący cios nadszedł w osiemdziesiatej drugiej minucie, dośrodkowanie z rzutu rożnego wykorzystał Manolas i odkupił tym samym bramkę samobójczą z pierwszego meczu, dopełniając historycznego comebacku i rozsypując w pył mit o wielkiej Barcelonie.
Gratulację dla piłkarzy Romy, swoją wolą walki i pomysłem na grę zasłużyli na to, aby ich europejski sen trwał dalej, a Barcelona? No cóż, los zaśmiał się jej w twarz już rok po remontadzie z PSG, stawiając ją w roli Francuzów - mentalnych przegrywów, a Ernesto Valverde przebrał za Unaia Emeryego. I nikogo nie powinno chyba zbulwersować to, jeżeli podzieli on los trenera Paris Saint Germain, sądzę, że po dzisiejszym spektaklu sam powinien położyć głowę pod topór.