Trzy kolejne odpadnięcia w ćwierćfinale Ligi Mistrzów znacząco wpłynęły na przygotowywania Barcelony do kolejnego sezonu. Po zdobyciu dwóch trypletów (2009, 2015) Katalończycy zaczynają każdy sezon jako kandydaci do wszystkich trofeów. Wielkie wyzwanie, które wymaga świetnej gry przez cały sezon. I zwykle Barcy świetnie idzie na krajowym podwórku, w tym roku jest o krok od zdobycia mistrzostwa i pucharu Hiszpanii, ale problemy pojawiają się w Lidze Mistrzów. Porażki z Atletico, Juventusem i Romą wywołały spore poczucie frustracji.
Jak informuje „Mundo Deportivo”, dyrektorzy Barcy doszli do wniosku, że w kolejnym sezonie Champions League ma być głównym priorytetem zawodników Ernesto Valverde. To rozgrywki dość specyficzne – z jednej strony nie pozwalają na żadną wpadkę w fazie pucharowej, ale z drugiej nie trzeba rozegrać wielu meczów, aby je wygrać. Po przejściu fazy grupowej wystarczy siedem udanych spotkań – dwa w 1/8, 1/4 i 1/2 finału, a także samo finałowe starcie.
W biurach na Camp Nou bardzo docenia się wysiłek drużyny w LaLiga (11 punktów przewagi nad Atletico Madryt) i Pucharze Króla (w sobotę finał z Sevillą), ale – jak informuje „MD” – uważa się też, że do meczów z Romą zespół powinien był podejść w optymalnej formie fizycznej. A jej zabrakło. Aby to osiągnąć, należy rotować crackami, tak jak to robi Zinedine Zidane w Realu Madryt, choć ceną tego może być np. odpadnięcie z Copa del Rey czy nie posiadanie tak dużej przewagi w końcówce sezonu ligowego. W „MD” czytamy, że z tego powodu musi dojść do zmian w sposobie myślenia trenerów Blaugrany, aby to Champions League stała na pierwszym miejscu, bo w tych rozgrywkach Barca musi zachodzić dalej niż do ćwierćfinałów.