Philippe Coutinho nie został sprowadzony na Camp Nou, żeby był jednym z głównym snajperów drużyny. Brazylijczyk jednak zanotował wczoraj kolejne trafienie. Byłemu zawodnikowi Liverpoolu nie przeszkadzało nawet to, że na murawie zameldował się dopiero w drugiej połowie. Dzięki jego obecności na placu gry, pojawia się masa możliwości przeprowadzenia ataku przez Barcelonę. Znakiem firmowym Brazylijczyka są jego niesamowite strzały spoza pola karnego. Jest to coś, co nie było obecne przed dołączeniem do drużyny 26-latka. Wczoraj zdobył on jednak bramkę już z szestnastki. Po otrzymaniu podania od Arthura, Coutinho dryblując wbiegł w pole karne i pokonał golkipera rywali.
Leo Messi wprawdzie nie ma zamiaru się zatrzymywać i cały czas notuje kolejne trafienia, ale o Luisie Suarezie nie można powiedzieć tego samego. Przy braku skuteczności Urugwajczyka, bramki Coutinho mają więc jeszcze większe znaczenie i wpływ na grę Katalończyków. We wczorajszym meczu znakomita większość osób spekulowała, że Brazylijczyk pojawi się na murawie już od pierwszej minuty. Jak się jednak okazało, Ernesto Valverde miał innym plan na to spotkanie. Warto również przypomnieć, że w Superpucharze Hiszpanii, 26-latek również zaczął mecz na ławce rezerwowych, a na placu gry zameldował się dopiero w 53 minucie. Wydaje się, że powodem braku Brazylijczyka w pierwszym składzie jest niedawny występ na mistrzostwach świata. Możliwe, że szkoleniowiec Barcelony uważa, że Coutinho nie jest jeszcze gotowy, aby znaleźć się w wyjściowej jedenastce.
W starciu z Alavés, Valvere zdecydował się na umieszczenie w linii pomocy Sergiego Roberto. Na prawej obronie znalazł się z kolei Semedo. Odejście Iniesty sprawiło, że Coutinho może poruszać się tam, gdzie czuje się najbardziej komfortowo, czyli bliżej lewej strony boiska. Tam też się pojawił, kiedy w przerwie zmienił Portugalczyka, a Roberto przeniósł się na prawą obronę.