Malcom to najrzadziej grający nowy piłkarz Barcelony w tym sezonie. Brazylijczyk w oficjalnych spotkaniach rozegrał do tej pory tylko 25 minut. W ataku Barcelony obok Messiego i Suáreza gra obecnie Philippe Coutinho, a w hierarchii przed Malcomem jest jeszcze Ousmane Dembélé, który tak jak Brazylijczyk na razie jest zmiennikiem.
Barcelona w letnim okienku transferowym wygrała walkę z Romą o zawodnika i zapłaciła za niego 40 milionów euro i zmienne. Malcom wiedział, że jest drugim - zaraz po Willianie - wyborem Katalończyków do wzmocnienia ataku i że będzie musiał walczyć o miejsce w składzie. Nie przewidział jednak, że do tej pory dostanie tak mało szans na grę. Piłkarz jest spokojny i wierzy w swoje umiejętności, ale też zdaje sobie sprawę, że gdyby chciał zmienić otoczenie, są kluby, które chciałyby go pozyskać.
Zainteresowanie Brazylijczykiem wyraził Inter i Arsenal. Oba kluby pytały o możliwość wypożyczenia zawodnika. Na razie jednak odejście nie jest brane pod uwagę; w ofensywie Barcelony jest za dużo piłkarzy, ale sezon jest długi i Malcom powinien wywalczyć sobie większą rolą w drużynie. W ostatnich dniach o Brazylijczyka pytał też Tottenham. Anglicy nie zakupili żadnego piłkarza latem i chcą wzmocnić kadrę zimą. Spurs chcieli pozyskać Malcoma w styczniu zeszłego roku, ale Girondins nie zgodziło się na transfer. Teraz Anglicy widzą większe szanse na przybycie Brazylijczyka, którego styl bardzo podoba się Mauricio Pochettino. Są nawet w stanie zapłacić więcej niż Barcelona kilka miesięcy temu.
Przypadek Malcoma jest interesujący. Piłkarzem zaintresowane są znane europejskie kluby, a w Barcelonie gra bardzo mało. Sztab szkoleniowy wierzy jednak w zawodnika.