Ostatnia wizyta Barcelony na Coliseum Alfonso Pérez zmieniła plany Ernesto Valverde. El Txingurri musiał radzić sobie z utratą Neymara w letnim okienku transferowym, a jego następca doznał wtedy poważnej kontuzji. Ousmane Dembélé doznał kontuzji mięśnia dwugłowego uda w lewej nodze, co ostatecznie sprawiło, że musiał poddać się operacji. To wykluczyło go z gry na trzy i pół miesiąca. Dla Valverde oznaczało to zmianę formacji z 4-3-3 na 4-4-2, a znacznie większą rolę w zespole zaczął odgrywać wtedy Paulinho.
Tamten sezon dla Dembélé był przeplatany kontuzjami. Francuz nie miał wystarczającej okazji, aby zademonstrować swoje umiejętności. Zupełnie inaczej wygląda dla niego drugi sezon w klubie. Już w pierwszych dziewięciu spotkaniach Ousmane zdobył cztery bramki. Później do pierwszego składu przebił się Arthur, a na skrzydle w miejscu Francuza grał Coutinho. Gorszy okres dla Dembélé, spowodowany po części jego licznymi spóźnieniami, wydaje się dobiegł końca, a sam piłkarz odpowiedział na boisku. Na Wanda Metropolitano jego trafienie w ostatnich minutach pozwoliło Barcelonie na uniknięcie porażki. Później były gole z Espanyolem, Tottenhamem i Celtą. Łącznie Francuz ma w tym sezonie na koncie 10 bramek. Do tego należy dodać 21 trafień Messiego i 11 Suáreza. W sumie daje to 42 bramek, co jest całkiem niezłą liczbą nowego tridente. Zwłaszcza jeśli porówna się to z osiągnięciami MSN w tym samym momencie sezonu.