I cały misterny plan w pi*du
FC Barcelona przegrała z Valencią 1:2 w finale Pucharu Króla. W pierwszej połowie rywale byli znacznie lepsi. Druga część meczu była już lepsza w wykonaniu podopiecznych Ernesto Valverde, a spora w tym zasługa zmienników. Na odrobienie strat chyba zabrakło czasu.
Już w piątej minucie Valencia mogła strzelić pierwszego gola. Po błędzie Clementa Lengleta Rodrigo Moreno dostał podanie od Daniego Parejo i był naprawdę blisko umieszczenia piłki w siatce, jednak na drodze stanął mu Gerard Pique, który wybił ją z linii bramkowej. W 22. minucie obrońcy Barcelony nie dali już rady zatrzymać rywali. Po dośrodkowaniu z lewej strony Kevin Gameiro oddał mocny strzał w środek bramki nie dając szans Jasperowi Cillessenowi. Jordi Alba próbował jeszcze zablokować strzał, jednak nieskutecznie. Valencia po strzeleniu gola poszła za ciosem i wcale nie cofnęła się na własną połowę. Katalończycy nie spuścili jednak głów, a dobrą akcję zagrał Leo Messi, który podawał na prawą stronę do jednego z kolegów. Na niewiele się to jednak zdało, bowiem po trzydziestu trzech minutach goście prowadzili już dwoma bramkami. Autorem drugiego gola był Rodrigo, a asystował mu Carlos Soler. Rodrigo uderzył z bardzo bliskiej odległości, a Jasper Cillessen ponownie nie miał nic do powiedzenia. Tuż przed przerwą Leo Messi mógł strzelić kontaktowago gola, gdy huknął potężnie zza pola karnego. Jednak jeszcze lepiej niż strzelił, obronił to Jaume Domenech.
W 51. minucie Argentyńczyk próbował bezpośrednio z rzutu wolnego, ale jego strzał daleki był od tych, do których zdążył nas przyzwyczaić w tym sezonie. Kilkadziesiąt sekund później miał kolejną okazję, ale ponownie do bramki nie trafił. Barcelona próbowała odrabiać straty, jednak czas działał na jej niekorzyść. Podopieczni Ernesto Valverde byli na kolanach i świadczyć o tym może fakt, że strzały na bramkę zaczął oddawać Gerard Pique. W 73. minucie udało się jednak strzelić kontaktowego gola. Malcom wykonywał rzut rożny, dwa metry od bramki do piłki dopadł Messi i bez problemu umieścił ją w siatce. W 90. minucie Argentyńczyk wykonywał rzut wolny, niestety nie dał on upragnionego remisu. Już w doliczonym czasie gry Valencia miała stuprocentową okazję na zamknięcie meczu, a konkretnie Guedes. Wynik pozostał jednak bez zmian.
Miał być tryplet.
Miała być potrójna korona.
Miała być Liga Mistrzów po trzech latach hegemonii Realu Madryt.
Miał być Puchar Króla.
Jest mistrzostwo Hiszpanii (tylko).
Jest Ernesto Valverde (jeszcze).