Ronald Araujo jest kolejnym piłkarzem rezerw, któremu Ernesto Valverde dał szansę zadebiutować w pierwszej drużynie. Chociaż Mateu Lahoz zepsuł młodemu obrońcy ważny dzień wyrzucając go z boiska za faul na Chicharito, zawodnik po meczu przyznał, że nie zasłużył na czerwoną kartkę, ale jest bardzo szczęśliwy z powodu debiutu.
"Dla mnie to nie był faul. Na początku złapałem go, ale to nie był moment, kiedy się przewrócił. Upadł, kiedy wygrałem z nim walkę o pozycję" wyjaśnił w programie "Tirando Paredes" w urugwajskim Radio 1010. Araujo potwierdził, że Barcelona odwołała się od czerwonej kartki, którą dostał.
"To był wyczekiwany, piękny moment" powiedział o pierwszych minutach na boisku. Przypomniał, że Ernesto Valverde zaprosił go ma treningi pierwszej drużyny z powodu kary Lengleta. "Byłem zadowolony, że zostałem powołany i siedziałem na ławce. Wyobraź sobie co było, jak powiedzieli mi, że wchodzę na murawę" wyznał rozemocjonowany.
"Byłem spokojny. Zacząłem się stresować tylko wtedy, kiedy wysłali mnie na rozgrzewkę, ale później mi przeszło" przyznał. Młody obrońca jest wdzięczny starszym kolegom za pomoc: "Grupa jest wspaniała. Powiedzieli mi, żebym się tym cieszył. Piqué dawał mi wskazówki".
W urugwajskim programie Araujo mówił też o swoim rodaku Luisie Suárezie: "Pogratulował mi i opowiedział anegdotę związaną z sędzią. To nie pierwszy raz, kiedy zdarzają się z nim takie rzeczy. Luis to crack na murawie i poza nią, krytyka w ogóle na niego nie wpływa".
"Zaledwie 3 lata temu debiutowałem w Rentistas. Wszystko dzieje się bardzo szybko, ale cieszę się tym" zakończył.