Generał Francisco Franco zmarł w listopadzie 1975 roku, ale pamięć o nim jest wciąż żywa w całej Hiszpanii. Dopiero w tym roku przeniesiono zwłoki tego okrutnego zbrodniarza z podmadryckiego mauzoleum (gdzie leżał m.in. ze swoimi ofiarami), przy wyraźnym sprzeciwie wielu jego zwolenników. Ulubiona drużyna większości z nich, Real Madryt, przyjeżdża w środowy wieczór na kipiące złością Camp Nou, dwa miesiące po skazaniu na kary wieloletniego więzienia organizatorów katalońskiego referendum niepodległościowego. Chichotem historii jest fakt, że w tej świętej wojnie twierdzy Camp Nou bronią przede wszystkim wielki Niemiec i mały Argentyńczyk. Ten mecz na trwale zapisze się w historii futbolu. FC Barcelona podejmie Real Madryt w środę o godzinie 20:00.
Blaugrana jest niewątpliwie faworytem tego starcia (z wielu powodów) – ale uwaga! – wygrała tylko 5 z 17 ostatnich domowych spotkań z Realem. Szokująca statystyka. Wszyscy zresztą pamiętamy te zwycięstwa. 3:2 w Superpucharze po golu Messiego na wagę trofeum w 2011. 3:2 w Superpucharze rok później po zmarnowanej setce Messiego na 4:1 i fatalnym błędzie Valdesa chwilę później. 2:1 w lidze w pierwszym Klasyku Neymara, który zaczął golem, a „Królewskim” poprawił Alexis Sanchez. 2:1 w lidze po golach Mathieu i Suareza. I wreszcie ubiegłoroczna manita, dość niespodziewane 5:1 Valverde ze zwolnionym kilka godzin później Lopeteguim, pod nieobecność Messiego. Pozostałe 12 starć to jednak remisy i porażki, a Zinedine Zidane, który niegdyś strzelał gola na 0:2 w 90. minucie półfinałowego meczu Ligi Mistrzów 2002, nigdy jako trener nie przegrał na Camp Nou. Najpierw niespodziewanie wygrał 1:2 w 2016, co dało jego drużynie tlen potrzebny do wyremontowania Wolfsburga i wygrania Ligi Mistrzów. Później zremisował 1:1 po golu Ramosa w samej końcówce. Wreszcie zremisował 2:2 w meczu, który chcielibyśmy zapomnieć bo po braku czerwonej kartce dla Bale’a i czerwonej dla S.Roberto główną rolę grał arbiter. Na szczęście był to mecz jedynie o prestiż w sytuacji rozstrzygniętej ligi, a Zidane pokazał zresztą wartości „club senor”, odmawiając wykonania szpaleru dla mistrzowskiej Barcy.
Kiedy ostatni raz Leo Messi zagrał wielki Klasyk? To wbrew pozorom podchwytliwe pytanie. W zeszłym sezonie obie drużyny mierzyły się cztery razy, ale Leo najpierw nie grał, a później był nieobecny. Musimy się cofnąć do 2017 gdy w grudniu zagrał wielkie partidazo na Bernabeu (tzw. eksperci powiedzą Wam, że strzelił z karnego i miał nieznaczącą asystę w ostatniej minucie, ale my wiemy swoje i patrzymy też na kluczowe podania). A kiedy ostatni raz zagrał wielki mecz z Realem na Camp Nou? Prawdę powiedziawszy w ostatnich latach błyszczało wielu różnych zawodników, ale Leo w zasadzie ciągle lepiej grał na wyjeździe niż u siebie. Dość powiedzieć, że ostatniego gola przed tym niesławnym 2:2 z maja 2018 strzelił Realowi na Camp Nou… w 2013 roku.
Jak zagra Barca? To chyba łatwe do przewidzenia. W bramce oczywiście wielki Marc-Andre Ter Stegen. Przed nim Sergi Roberto, Pique, Lenglet i Alba. W środku pola Busquets, Rakitić i ten, na którego liczymy najmocniej – Frenkie de Jong. Holender pożarł już pomoc Realu w marcowym meczu Champions League jeszcze w barwach Ajaxu, a latem trafił do Barcelony i momentami wygląda jakby grał tu od lat. W ataku poza Messim zagrają będący w coraz lepszej formie Suarez i Griezmann, co oznacza spore problemy dla defensywy gości.
Jak zagra Real? Kalendarz tym razem nie sprzyjał trzeciej drużynie Hiszpanii. Niespełna 72 godziny po meczu w Walencji wyjdą na Camp Nou z Courtios w bramce i Carvajalem, Ramosem, Varane’m i Mendym w obronie. Pewniakami w środku pola są Casemiro i zbierający świetne recenzje Urugwajczyk Fede Valverde. Uzupełni ich najpewniej Kroos kosztem Modricia. Z przodu pewniakiem jest absolutnie najlepszy strzelec Realu w ostatnim czasie czyli Karim Benzema. O miejsce u jego boku rywalizują Vinicius, Rodrygo, Bale i Isco. Wielkim nieobecnym Klasyku będzie oczywiście kontuzjowany Eden Hazard, a Realowi brakuje też takich zawodników jak Marcelo czy Asensio.
Ten mecz będzie miał szczególne względy bezpieczeństwa. Jak wiadomo pierwotnie miał zostać rozegrany 27 października, ale w Barcelonie trwały wówczas wielotysięczne protesty w obronie osób skazanych nawet na 20 lat więzienia za organizację referendum niepodległościowego. Stadion, który w latach reżimu Franco był miejscem, w którym można było swobodnie rozmawiać po katalońsku, teraz stanie się obiektem manifestu przed wielomilionową widownią na całym świecie. Na kilka godzin przed meczem wokół Camp Nou zaplanowano kolejne demonstracje, Real boi się o bezpieczny przejazd autokarem, a w internecie spekuluje się o planach wbiegnięcia na murawę kibiców w liczbie nawet tysiąca.
Obie drużyny przystępują do tego meczu z taką samą liczbą punktów. Ciężko uwierzyć w to jak różne oblicza ma Blaugrana u siebie i na boiskach rywali. Camp Nou to twierdza niezdobyta od ponad roku (porażka 3:4 z Betisem), nie ma znaczenia czy przyjeżdża Getafe, Valencia czy Liverpool, wszyscy dostają srogie baty. Na wyjazdach nam jednak Barca przeciętnieje, nie ma w Hiszpanii czy Europie drużyny, z którą by nie mogła przegrać. Real z kolei to drużyna nieprzewidywalna, w ostatnich latach przegrywa u siebie lub remisuje nadspodziewanie dużo meczów, by później wygrywać na wyjeździe z dowolnie silnym rywalem. Kto lepiej przygotował się do tego meczu? Który trener odrobił pracę domową? Czy Real pogrążą kontuzje? Czy Messi w pojedynkę wygra ten mecz? Wiele pytań, odpowiedź już w środowy wieczór.
FC Barcelona – Real Madryt, Camp Nou, 18.12.2019 godz.20:00
Sędziuje: Alejandro José Hernández Hernández