Joan Laporta jest jedną z tych osób, która wydaje się, że zawsze robi wszystko tak, jak należy - od początku do końca. Podczas kolacji z wąską grupą przyjaciół - Jan - dla tych najbliższych, jawi się jako osoba pełna naturalności. Zawsze skory do miłych gestów i rozmów, zawsze w dobrym humorze. Jan jest ekstrawertykiem, jest bezpośredni i szczery. Wszystko w nim jest takie, jakie się wydaje. Wszystko jest możliwe, wszystko jest łatwe. O to chodzi w życiu - żeby żyć je w pewnym rytmie, nie zatrzymywać się. Jest połączeniem wielkiego barcelonisty i zwolennika katalońskiej niepodległości. W ciepłych słowach wypowiada się o prezydencie Generalitat Arturze Masie oraz eurodeputowanym Oriolu Junquerasie: "Nasz naród ma wielkie szczęście, że może liczyć na takich dwóch liderów".
Jednakże polityka w żadnym wypadku nie jest przyszłością Laporty. Prezydent, za którego dwóch kadencji klub odnosił największe sukcesy w swojej historii planuje przedstawić swoją kandydaturę w walce o fotel. Decyzję tę podjął już wcześniej, długo przed dymisją Sandro Rosella. O aktualnie już byłym prezydencie mówi nie przebierając w słowach. O jego następcy, Josepie Marii Bartomeu ma podobnie niezbyt pochlebną opinię. Znają się od dawna i, krótko mówiąc, są przeciwnikami. Bartomeu odszedł z zarządu Laporty w sposób nagły. A kiedy powrócił w zarządzie zdecydowanego zwycięzcy ostatnich wyborów, Sandro Rosella, rozpoczął deptanie po zgliszczach laportismo i dyskredytowaniu całej pracy poprzedniego zarządu. Teraz, kiedy Rosell ustąpił miejsca, Bartomeu przejął koronę ogłaszając, że nie ma zamiaru powoływać wyborów i uważa, że ma pełne podstawy, by dokończyć mandat, który wygasa w 2016 roku.
W każdym razie, zobaczymy jak rozwinie się sytuacja na przestrzeni sezonu. W Lidze widać pewne komplikacje, zaś w Champions League czeka nas spotkanie z Manchesterem City, który jest nawet w stanie powtórzyć wyczyny Bayernu Monachium z poprzedniego sezonu. Oby jednak tak nie było! Jasne, zdajemy sobie sprawę, że Barça nie jest już ekipą, która rządzi i dzieli w Europie. Kiedyś przed meczem z Barceloną wszyscy byli przerażeni tak, jakby przybywali Hunowie Atylli. Teraz oczekuje się na mecz z Barçą z wielkimi emocjami, ma się do tej drużyny szacunek, to zespół Leo Messiego i którego kręgosłup stanowią legendarni piłkarze. Ale to nie wywołuje już takiego wrażenia. Czas upływa i nie omija nikogo. Ci piłkarze, którzy kiedyś zachwycali, aktualnie nie znajdują się już na takim poziomie, a otrzymują wielkie wynagrodzenie. Trzeba popatrzeć na listę płac i zobaczyć to, z czym wiąże się każdy sportowy projekt - przedłużaniem kontraktów. I jest to wielka bolączka obecnego zarządu. Neymar to świetny piłkarz, to bezsprzeczne. Ale czy jest najlepszym napastnikiem na świecie lub jego obecność na boisku ma tak wielki wpływ na grę zespołu? Wszyscy znamy odpowiedź na to pytanie. Tak samo jak wszyscy wiemy, że cena jaką płacimy - nie wchodząc głębiej w zawiłą nić kontraktów - przyprawia o ból głowy.
Ten zespół powoli przestaje być wymieniany wśród najlepszych drużyn na świecie. Co wydarzy się z Messim, gdy jego relacje z aktualnym zarządem nie będą układać się najlepiej? Jeśli Messi nie będzie miał obok siebie zawodników w dobrej formie, jeśli będzie czuł, że kolejne tytuły przechodzą mu koło nosa, jeśli ponadto dodamy do tego niezbyt pozytywne kontakty na linii piłkarz-zarząd, czy nie jest logiczne, że zastanawiamy się nad przyszłością najlepszego piłkarza na świecie?
Zobaczymy czy zarząd Bartomeu będzie mogła dokończyć swój mandat. Jeśli będą pomagać im wyniki, wydaje się to prawdopodobne. Jeżeli jednak Barça wciąż będzie powoli staczać się po równi pochyłej, stanie się to znacznie trudniejsze. W takiej sytuacji na horyzoncie pojawią się inne opcje. Będzie Benedito, ludzie z aktualnego zarządu, jakiś inny kandydat. Pośród nich wszystkich będzie także Laporta. Oczywiście jego, w przeciwieństwie do reszty, nie trzeba będzie specjalnie przedstawiać. Laporta to pewność, determinacja, poczucie bycia Katalończykiem. Ponadto, stoją za nim niesamowite wyniki sportowe. W niedalekiej przyszłości to może być prawdziwa bomba.
Sergi Sol y Bros