W czwartek Tata Martino zaczął kombinować z taktyką. Argentyńczyk rozpoczął tłumaczenie swojego pomysłu zespołowi, a szczególnie dużo rozmawiał z Aleksem Songiem. Jasnym było, że - pomimo tego, iż obecna strategia sprawdzała się w ostatnich meczach świetnie - coś musiało się zmienić. Tata karty ujawnił dopiero na dzień przed meczem, gdy testowano rewolucyjne ustawienie zakładające 6 zmian względem meczu z Manchesterem City. Tylko jedna ze zmian była wymuszona: Adriano zastąpił mającego przeciążony mięsień Albę. Pozostałych 5 było rotacjami.
Jak donosi kataloński Sport, niektórzy piłkarze byli zadziwieni decyzjami Taty. W meczu z Realem Sociedad w linii pomocy Barça miała zagrać nieco bardziej fizycznie, wertykalnie; posiadanie piłki nie miało być celem numer jeden. Jeśli taktyka by się sprawdziła, Martino zostałby uznany za geniusza. Jeśli by się nie sprawdziła, Martino zostałby zjedzony przez fanów. I niestety stała się ta druga wersja.
Wśród piłkarzy mówi się, że Tata próbował wprowadzić coś innego niż 'tiki-takę' i pokazać zawodnikom, iż mecze można wygrywać nie tylko dzięki posiadaniu piłki; można też tego dokonywać w inny sposób. Trzeba pamiętać o tym, że filozofię posiadania piłki wprowadzili i kultywowali Guardiola i Tito, podczas gdy Tata jest z innego środowiska, w którym gra jest nieco bardziej bezpośrednia.
Tata poczuł się w ostatnich dniach w klubie bardzo silny i chciał pokazać piłkarzom, że spotkania da się wygrywać także dzięki jego filozofii. Martino nie chciał jednak zmieniać ustawienia we względnie łatwych meczach z Rayo czy Almerią; szkoleniowiec zdecydował się na wprowadzenie Songa w spotkaniu z Realem Sociedad na Anoeta, gdzie Barça nie wygrała od 7 lat.
Boisko zweryfikowało Tatę. Alex Song wyglądał na zdezorientowanego, czującego się niekomfortowo, nieumiejącego rozgrywać piłki i ostatecznie strzelającego samobójczego gola. Jak pisze Sport, to jednak nie wina Kameruńczyka, a argentyńskiego szkoleniowca, który wystawił go na prostej drodze do 'rzeźni'. Wszyscy wiedzą, że Song jest piłkarzem, który - delikatnie mówiąc - nie przywiązuje wielkiej wagi do taktyki; piłkarzem, który sprawdziłby się na takiej pozycji byłby na przykład Van Bommel, który kiedyś przyznał, że o 2 czy 3 sekundy w głowie yprzedza boiskowe wydarzenia.
Powszechnie znanym faktem w Barcelonie jest to, że Tata Martino ma problemy z odczytywaniem meczów i reagowaniem na wydarzenia boiskowe. W sobotę nie było inaczej, ba!, sytuacja wyglądała jak z koszmaru. Dzięki bramce Messiego Barça wyrównała, jednak sytuacja na placu gry z pewnością nie należała do dobrych. Tata zdecydował się jednak na kontynuację gry w ten sam sposób, wierząc w to, że piłkarzom uda się podnieść i pokonać baskijskich rywali. Cesc wszedł na boisko przy wyniku 3:1. Gdy wszystko było już zadecydowane, a na zmiany było zdecydowanie za późno.
Wśród zarządu sceptycyzm był bardzo mocno wyczuwalny. Tylko Andoni Zubizarreta bronił decyzji argentyńskiego szkoleniowca.
Jak dotychczas Tata zrobił w Barcelonie niewiele. Wstrzymał letni transfer obrońcy (David Luiz był praktycznie dogadany po niepowodzeniu z Thiago Silvą), wierząc w dobry stan zdrowia Carlesa Puyola, a wypomina mu się także brak reakcji w trakcie meczów. Miejmy nadzieję, że ta pomyłka nie zadecyduje o szansach Barçy na tytuł.