Spektakl na Estádio Mineirão w Belo Horizonte rozpoczął się od wysokiego pressingu gospodarzy, co zaowocowało kilkoma groźnymi akcjami. Jednak wraz z upływem czasu piłkarze Canarinhos zaczęli popełniać bardzo proste błędy, które kończyły się groźnymi kontrami reprezentantów Niemiec. Właśnie po jednej z takich akcji, po 10 minutach gry blisko strzelenia bramki byli podopieczni Joachima Löwa, ale skończyło się tylko na rzucie rożnym.
Jak się okazało, ten rzut rożny był początkiem katastrofy. Po dośrodkowaniu Toniego Kroosa piłka spadła na nogę Thomasa Müllera, który ze spokojem pokonał Júlio Césara. To powinien być sygnał na to, by Brazylia poszukała bramki wyrównującej, ale to Niemcy znaleźli sposób, by podwyższyć wynik spotkania. W 23. minucie akcję na raty wykorzystał Klose, wykorzystując błąd ustawienia brazylijskiej defensywy.
Niemcy zaczęli się rozpędzać, bo dosłownie moment po strzeleniu drugiej bramki, przerzut z prawej strony wykorzystał Kroos, pewnie strzelając z szesnastego metra. W 26. minucie meczu na połowie rywala piłkę odebrał strzelec gola numer trzy, rozegrał dwójkową akcję z Khedirą i strzałem na pustą bramkę dał radość Niemcom.
Trzy minuty po czwartym golu, Khedira przybił piątkę Brazylijczykom, przeprowadzając kolejną ładną akcję i strzelając pewnie obok bezradnego Júlio Césara. Do końca pierwszej połowy żaden z graczy Niemiec (ciężko pisać o poczynaniach w ofensywie Brazylijczyków) nie potrafił podwyższyć rezultatu.
Od początku drugiej połowy zobaczyliśmy trzech nowych graczy. Hummelsa zastąpił Mertesacker, z kolei Hulka Ramires, a za Fernandinho wszedł Paulinho. Mimo wysokiego prowadzenia Niemców, Brazylia sprawiała wrażenie drużyny zmotywowanej i tylko znakomite interwencje Neuera ratowały podopiecznych Löwa przed utratą gola.
W 58. Minucie na boisku pojawił się André Schürrle, który ponad dziesięć minut potem strzelił bramkę, finalizując ładną akcję i wykorzystując kolejne znakomite zagranie Lahma. Na kilkanaście minut przed końcem kolejny kontratak wykończył Schürrle. W doliczonym czasie gry honorową bramkę strzelił Oscar, ustalając wynik na 1:7.
Na koniec nawiążę trochę do tytułu. Brazylia miała cholerne szczęście dochodząc do półfinału. Wystarczył brak dwóch liderów, aby obnażyć wszystkie braki drużyny (kiepskie określenie) Canarinhos. Jedno jest pewne, Puchar Świata zostanie wręczony w ręce tych, którzy są drużyną, a nie zlepkiem przypadkowych piłkarzy. Jeżeli Scolari i kibice nie natchną Brazylii to brązowe medale zobaczą jak świnia niebo.